Cały świat zobaczył, co wyprawiała Świątek. Komentator nie wytrzymał

2 godzin temu
W maju Maya Joint wygrała turniej na mączce, a w czerwcu na trawie. Teraz jedna z największych rewelacji światowego tenisa odbiła się jak od ściany od Igi Świątek w półfinale turnieju WTA 500 na twardych kortach w Seulu. Komentatorzy, zwłaszcza Dawid Celt, już po kilku minutach wiedzieli, co się święci. Polka wygrała 6:0, 6:2 i w niedzielę zagra w finale.
O godzinie piątej czasu polskiego Iga Świątek wyszła na kort w Seulu, żeby zagrać w ćwierćfinale. Wygrała z Barborą Krejcikovą 6:0, 6:3. A już za pięć godzin wróciła na obiekt, żeby rozegrać półfinał.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem


Teoretycznie Maya Joint wyglądała na groźną przeciwniczkę. Równolegle do meczu Świątek z Krejcikovą wygrała swój ćwierćfinał z wyżej notowaną Clarą Tauson. Zwycięstwo odniosła równie pewne jak Świątek – też 6:0, 6:3. To był już 45. wygrany mecz przez 19-latkę w tym roku. Z 67 rozegranych. To imponujące statystyki jak na kogoś, kto jeszcze ubiegły sezon kończył poza pierwszą setką światowego rankingu (na 116. miejscu). Ale w starciu z drugą w tej chwili na liście WTA Świątek Joint przekonała się, jak dużo jeszcze pracy przed nią, żeby z rewelacji sezonu stała się jedną z absolutnie najlepszych tenisistek globu.
W pierwszym secie rywalka Świątek wygrała tylko losowanie
- Maya Joint gra szybko, mocno uderza i z forhendu, i z bekhendu. Jest młodsza od Igi aż o pięć lat – informowali widzów Dawid Celt i Maciej Zaręba tuż przed rozpoczęciem półfinału. Komentatorzy Canal+ byli ciekawi, jak będzie wyglądało pierwsze starcie Świątek – Joint. Ale bardzo gwałtownie zorientowali się, iż to będzie teatr jednej aktorki.
Jedyne co Joint wygrała, to losowanie. Wybrała serwis. I zaczęła od przegrania swojego gema do zera. W minutę. Po zaledwie 25 minutach było już 6:0 dla Świątek. Dlaczego Australijka dostawała aż taką lekcję od Polki?
- Z takim wprowadzaniem piłki do gry ona nie będzie mogła zagrozić Idze – powiedział Celt od razu po pierwszym gemie. – Tam nie ma prędkości na serwisie, jest tylko wprowadzanie piłki. Iga nie ma żadnej presji – dodawał kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup, gdy Świątek przełamała rywalkę po raz drugi, na 3:0. – Maya nie ma czym zagrozić Idze. Nie jest w stanie się postawić ani serwisem, ani fizycznością. Wynik w pełni odzwierciedla to, co widzimy na korcie – dodawał trener, gdy Świątek przełamywała Joint na 5:0.


W błyskawicznym pierwszym secie Polka wygrała 25 punktów, a Australijka – zaledwie dziewięć. Nie mogło być inaczej, bo naprawdę Joint wyglądała jak uczennica, a Świątek – jak pani profesor.
Joint trochę powalczyła. Ale Świątek była dużo lepsza
Joint to dobra tenisistka. Nie przez przypadek w maju wygrała turniej WTA 250 w Rabacie, na mączce. Jeszcze bardziej błysnęła, gdy w czerwcu została triumfatorką turnieju WTA 250 w Eastbourne. Na tamtejszej trawie pokonała m.in. Ons Jabeur, Emmę Raducanu, Anastasiję Pawliuczenkową i w finale Alexandrę Ealę. Ale żadna z tych tenisistek nie jest zawodniczką tego kalibru co Świątek. Z taką intensywnością, z taką siłą, dynamiką, z takim poruszaniem się po korcie, z taką dominacją – z tym wszystkim Joint zetknęła się po raz pierwszy w karierze. A iż w nogach miała już tego dnia jeden mecz, to było jej jeszcze trudniej. Owszem, Świątek miała te same warunki, ale Iga jest o pięć lat starsza, o wiele bardziej utytułowana i doświadczona. Ona już lata temu przeżyła coś podobnego – w 2021 roku w wygranym przez siebie w cuglach turnieju w Rzymie też grała jednego dnia ćwierćfinał i półfinał.
Joint po laniu z pierwszego seta drugą partię półfinału ze Świątek zaczęła od wygrania swojego gema serwisowego. Dostała za to burzę braw od kibiców. Publiczność chciała jakichś emocji, życzyła sobie, żeby ten mecz potrwał chociaż trochę. I Joint robiła wszystko, żeby tak się stało. Ale Świątek miała inne plany. Dzięki dobrej, twardej, grze gwałtownie z 0:1 w tym secie wyszła na 4:1. Bardzo istotny był gem na 3:1. W nim, przy podaniu Polki, długo oglądaliśmy grę na przewagi (panie rozegrały aż 16 punktów), Świątek broniła dwóch breakpointów. Obroniła, w decydujących akcjach pokazując świetny serwis. Po chwili znów przełamała przeciwniczkę, na 4:1. Wtedy Joint jeszcze raz zerwała się do walki i wygrała na przewagi gema serwisowego Świątek (na 0:6, 2:4). Co z tego, skoro za moment było już 40:15 dla Polki przy serwisie Australijki? Pierwszego breakpointa Joint jeszcze obroniła, ale drugiego nie, bo nie wytrzymała bardzo długiej i intensywnej wymiany, pakując forhend w siatkę. - Nie wytrzymuje tego tempa Joint - trafnie podsumował Celt.
Świątek zagra już 30. finał w karierze!
Prowadząc 6:0, 5:2 i mając do dyspozycji serwis Polka była w komfortowej sytuacji, żeby zakończyć mecz. Zrobiła to, ostatniego gema wygrała do 15, wykorzystała drugiego meczbola.


Po pokonaniu Joint 6:0, 6:2 w zaledwie godzinę i siedem minut Świątek awansowała do już 30. finału turnieju WTA w karierze. W meczach o tytuł Polka ma znakomity bilans 24:5. Poprawić go spróbuje w niedzielę. Wtedy zmierzy się z Jekatieriną Aleksandrową (11 WTA) albo Kateriną Siniakovą (77 WTA).
Idź do oryginalnego materiału