Cały świat zobaczył, co się dzieje z Igą Świątek. To ją niszczy

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Fot. Tingshu Wang / REUTERS


- Wyglądała, jakby była owinięta drutem kolczastym - tak jeden z ekspertów opisuje ostatnie występy Igi Świątek. Polka mocno frustrowała się choćby w sytuacjach, w których się nie myliła. Ale - jak tłumaczy Sport.pl jeden z trenerów - te sytuacje były dla niej jak policzek. W środowisku można usłyszeć też, iż tenisistce nie pomaga w tej chwili m.in. jej perfekcjonizm i to, czym różni się od Aryny Sabalenki.
Walcząca do samego końca, odwracająca losy meczu i wygrywająca mimo kłopotów - taką Igę Świątek oglądaliśmy wiele razy. Ostatnio jednak obserwowaliśmy ją w wersji niepewnej i zadziwiająco wcześnie wywieszającej białą flagę. Na temat tego, co się dzieje z Polką i jej grą rozmawiamy z ekspertami tenisowymi, a psycholog sportowy tłumaczy m.in. czy niwelowanie emocji na korcie jest receptą na sukces.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


"Takie podejście na ogół źle się kończy". Świątek nie dała rady "rzeźbić"
O czym było najgłośniej ostatnio w kontekście Świątek? O tym, iż nie podała po przegranym ćwierćfinale w Dubaju ręki trenerowi Wimowi Fissette'owi. Dla mnie to nic innego jak zachowanie zdenerwowanej zawodniczki po rozczarowująco słabym meczu. Tak, mogła postąpić inaczej, lepiej. Ale wystarczy niewielka dawka empatii, by przyjąć, iż 23-latka chciała wtedy po prostu jak najszybciej schować się w szatni. Tym, czemu warto się uważniej przyjrzeć, jest zaś jej zachowanie na korcie w ostatnich tygodniach.
Miesiąc temu Fissette pocieszał w szatni zapłakaną Polkę po przegranym 7:5, 1:6, 6:7 półfinale Australian Open. Od pierwszego w karierze finału tej wielkoszlemowej imprezy dzieliła ją wtedy zaledwie jedna piłka. Niemająca wcześniej problemu z tzw. domykaniem meczów zawodniczka, tym razem tego nie zrobiła. A wcześniej, w drugim secie pojedynku ze świetnie radzącą sobie Amerykanką Madison Keys, nagle jej gra się posypała.
W ostatnich latach druga rakieta świata nie miała najlepszych wspomnień z turnieju w Melbourne, z którym dwa razy z rzędu przedwcześnie się żegnała. Powtórzenie najlepszego wyniku w nim można było więc uznać za całkiem dobry prognostyk na kolejne tygodnie. Potem przeniosła się do Dohy, w której triumfowała ostatnio trzy razy z rzędu, ale tym razem skończyła na półfinale, w którym ugrała zaledwie cztery gemy. Dla niektórych wyjaśnieniem będzie nazwisko rywalki. Jelena Ostapenko jak nikt inny w kobiecym tourze ma patent na Polkę - wygrała z nią wszystkie pięć meczów.
Owszem, w Dosze Łotyszka grała świetnie. Problem w tym, iż w tym półfinale nie trafiła na żaden opór. A większa niż zwykle nerwowość i frustracja towarzyszyły zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych już także we wcześniejszych meczach tej imprezy. Zaraz potem w Dubaju Świątek odpadła w ćwierćfinale. Po kolejnym dość jednostronnym meczu - tym razem z młodszą o młodszą o sześć lat Rosjanką Mirrą Andriejewą. Zamiast cierpliwości był pośpiech, a w efekcie tego bardzo dużo błędów.


- Iga sprawiała wrażenie, jakby chciała to gwałtownie załatwić. Albo gwałtownie wygrać, albo gwałtownie przegrać. A takie podejście na ogół źle się kończy. Wyglądało to tak, jakby się trochę poddała - wspomina Adam Romer.
Redaktorowi naczelnemu magazynu "Tenisklub" brakło wówczas tego, co wcześniej zwykle było charakterystyczne dla Świątek. Waleczności, niepoddawania się mimo trudności i wykorzystania pojawiających się szans.
- Po tym meczu miałbym do niej tylko jeden zarzut. Że przy prowadzeniu 3:1 nie podjęła próby przepchnięcia drugiego seta. Miała już takie mecze i je wygrywała. Andriejewa grała bardzo mądrze, ale trzeba było się zaciąć i "rzeźbić". Brzydko czy nie - nieważne. Byle wygrać - argumentuje ekspert.
Na brak przekonania u Polki, iż w tym wypadku takie podejście dałoby efekt, wskazują jej późniejsze słowa z konferencji prasowej. - Mirra to dobra zawodniczka. Nie jestem w stanie z nią wygrać, jeżeli gram gorzej - stwierdziła wtedy.


Świątek podaje rywalkom piłkę na tacy. Drut kolczasty i gotowanie
W podobnym stylu do Romera wypowiada się Klaudia Jans-Ignacik. Potwierdza, iż w ostatnim czasie Świątek bardzo gwałtownie wyglądała na zrezygnowaną, nie miała pomysłu na odwrócenie sytuacji na korcie, a jej gra pod kątem tenisowym wyglądała źle.
- Nie zapomniała, jak się gra forhend czy bekhend, ale jest taka niepewna. Wcześniej serwowała regularnie z prędkością 185 km/h, a teraz to tak 170. Drugie podanie to po prostu wprowadzenie piłki do gry i wiele rywalek wchodzi jej na nie. Miała wcześniej dobry kick serwis, a teraz wrzuca piłki w środek kortu. Przeciwniczki mają wówczas piłkę podaną na tacy - analizuje była tenisistka, a w tej chwili ekspertka Canal+.
Duża niepewność i brak wiary w siebie - to pada z ust adekwatnie każdej z kilku osób ze środowiska tenisowego, z którą rozmawiamy. Nie wszystkie chcą się wypowiadać pod nazwiskiem. Jedna z nich obrazowo opisuje swoje wrażenia na temat stanu emocjonalnego Świątek z ostatnich meczów. - Wyglądała, jakby była owinięta drutem kolczastym. Przecież gdyby weszła w wymiany z Andriejewą, to by ją pokonała - słyszymy.
23-latka zawsze była emocjonalną zawodniczką. Płakała nieraz po cennych zwycięstwach i bolesnych porażkach. Nieraz też denerwowała się po błędach. Co jakiś czas wraca dyskusja, czy takie reakcje pomagają jej w grze, czy wręcz przeciwnie. Nie brakuje osób, które uważają, iż w ostatnich tygodniach tych emocji było w niej jeszcze więcej. A to przekładało się na częstsze rzucanie rakietą, frustrację czy krzyk.


- Iga od dłuższego czasu jest stale pod presją. A jeżeli funkcjonuje się w takich okolicznościach dłuższy czas, to w pewnym momencie temperatura rośnie i woda zaczyna się gotować - tłumaczy jeden z trenerów.
"To dla niej policzek". Świątek nie umie się z tym pogodzić
W drugiej połowie poprzedniego sezonu Świątek mierzyła się z różnymi wyzwaniami mentalnymi. Podczas igrzysk w Paryżu była murowaną faworytką i to, jak bardzo ciążyła jej ta rola w połączeniu z wielką chęcią zdobycia medalu, widać było w nieudanym półfinale. Potem doszły jeszcze nagła zmiana trenera i pozytywny wynik testu na obecność dopingu. Jeden z moich rozmówców stwierdza, iż to właśnie po turnieju olimpijskim gra drugiej rakiety świata zaczęła się sypać.
Paweł Ostrowski, były trener Angelique Kerber, w styczniowej rozmowie ze Sport.pl też zaznaczył, iż Świątek na bazie tamtych niełatwych doświadczeń może mieć teraz problem z pewnością siebie na korcie. Nie wszyscy jednak uważają, iż w poszukiwaniu głównej przyczyny ostatnich występów na Bliskim Wschodzie trzeba wracać aż do poprzedniego sezonu. Jans-Ignacik jest zdania, iż w większym stopniu to kwestia długiego styczniowego grania w Australii.
- Aryna Sabalenka i Coco Gauff też były teraz zmęczone. Grały, ale nie miały w sobie tej euforii - zwraca uwagę.


I dodaje, iż u Polki dostrzegła coś jeszcze. - Wydawało się, jakby miała grać coś, co nie do końca czuje - dzieli się wrażeniami była deblistka.
Już przy pierwszych tegorocznych startach Świątek niektórzy próbowali dopatrzeć się wpływu Fissette'a na jej grę. Jans-Ignacik jednak zaleca więcej dystansu pod tym względem i zaznacza, iż z taką oceną trzeba poczekać co najmniej pół roku.
W środowisku można usłyszeć nieraz, iż w przypadku 23-latki wprowadzanie zmian nie jest łatwe. Bo przyzwyczaiła się do narzucania swoich warunków na korcie i ten styl w ostatnich kilku latach przynosił jej liczne zwycięstwa. jeżeli miała trudności, to zwykle na szybszych kortach, gdy po drugiej stronie była jedna z zawodniczek o bardzo dużej sile uderzenia i agresywnym stylu gry. Która mało piłek psuła. Problem w tym, iż takich tenisistek jest coraz więcej i coraz więcej z nich dostrzega, iż mocne postawienie się Polce sprawia jej spore kłopoty. Zadaniem Fissette'a jest więc wprowadzanie zmian w tenisie Świątek i tu wracamy do punktu wyjścia - nie jest to w przypadku byłej liderki listy WTA łatwe.
Jak przekonuje jeden z trenerów, potrzeba dominacji Polki nie dotyczy tylko wymian. Jego zdaniem to właśnie dlatego okazywała tak dużą frustrację choćby w meczach z Lindą Noskovą i Jeleną Rybakiną w Dosze, gdy te seryjnie zdobywały punkty dzięki świetnemu serwisowi. - Iga uwielbia mieć kontrolę nad tym, co się dzieje na korcie. As to dla niej pod tym względem policzek - tłumaczy szkoleniowiec.


Kilku ekspertów przypomina też dużą liczbę błędów choćby z meczu z Andriejewą i emocjonalne reakcje Świątek na nie. Powtarza się czasem stwierdzenie, iż wpływ na to ma m.in. perfekcjonizm Polki.
- Chyba wciąż ma też problem z tym - choć jest już w tourze dobrych kilka lat - by lepiej sobie radzić z porażkami. Nie nauczyła się, iż trzeba się godzić z takimi sytuacjami - słyszymy.
Kilka osób wskazuje tu na różnicę między Świątek i Sabalenką. Bo o ile obie emocjonalnie podchodzą do trudnych chwil na korcie i przegranych, to Białorusinka wydaje się być w stanie potem szybciej wyczyścić głowę.
- Ona zwykle zaraz po zejściu z kortu skupia się na życiu prywatnym. Nagrywa śmieszne filmiki itp. A dla Igi tenis to całe życie - wskazuje jeden z rozmówców.


Nie ma emocji, nie ma problemu? Zgubna radość. "Pierwszy krok, by ten mecz przegrał"
Pracujący od wielu lat z tenisistami psycholog sportowy Paweł Habrat zaznacza na wstępie, iż dla zawodników nie ma porażek, a przegrane. I iż ci dobrze prowadzeni każdy mecz - niezależnie od wyniku - traktują jako źródło cennych informacji. Ale bardzo często przez presję zewnętrzną pojawia się aspekt oceny. Ekspert podkreśla, iż trzeba uszanować fakt, iż każdy reaguje na niepowodzenie inaczej i nie można wymuszać zmiany w tym zakresie.
- To tak, jakby ktoś - obserwując naszą reakcję na coś - powiedział, iż chciałby, żebyśmy płakali mniej. Tak się nie da. Każdy ma swoją emocjonalność i ambicję. Zachęcam, by nie koncentrować się na niwelowaniu emocji, ale zastanowić się, z czego one wynikają. Bo za nimi bardzo często stoi ambicja, chęć wygranej, poczucie, iż ta wygrana była na wyciągnięcie ręki, a czasem bezradność czy brak siły. Emocje są rzeczą normalną i likwidowanie ich nie ma sensu. Chodzi o przyglądanie się, dlaczego się pojawiły i jak sobie z nimi lepiej poradzić w następnym meczu, by dało to dobry efekt - podkreśla.
Sabalenka sama przyznała, iż wyjątkowo mocno zabolał ją przegrany miesiąc temu finał Australian Open. Opowiadała potem, iż przez tydzień dochodziła do siebie. Czy z punktu widzenia psychologa trzeba zaakceptować, gdy smutek po niepowodzeniu przez dłuższy czas zajmuje uwagę zawodnika i może mu utrudniać funkcjonowanie, czy też należy mu pomóc złagodzić lub skrócić ten proces?
- Przede wszystkim trzeba poznać osobę, z którą się pracuje, by wiedzieć, czego potrzebuje. Czasem przydaje się przerwa. To dość popularna metoda. Oderwanie się od tego, co się robi na co dzień - to odświeżenie nie tylko ciała, ale i głowy. Bardzo często zawodnicy usilnie jak najszybciej chcą zatrzeć nieudany turniej, jadąc na kolejny. Tu nie ma jednej metody. Trzeba zawodnika znać i rozumieć jego potrzeby. Tak samo jest z wyczuciem odpowiedniego czasu w rozmowę. Bardzo często rodzice młodych tenisistów, niestety, nie dają swoim dzieciom tego czasu po meczu. Często przedstawia się też np. smutek jako negatywną emocję, ale nie dostrzegamy wtedy np. iż może on nas natchnąć do refleksji. Że następnym razem nie będziemy chcieli znów przegrać, gdy będzie szansa na wygraną - przekonuje Habrat.


Psycholog, który od lat współpracuje m.in. z reprezentacjami Polski w Pucharze Billie Jean King i Pucharze Davisa, zaznacza, iż nie będzie odnosił się konkretnie do sytuacji Świątek, a omówi tylko ogólnie poszczególne zagadnienia. Przestrzega przez klasyfikowaniem emocji takich jak np. stres jako negatywnych. Wskazuje, iż u wielu zawodników pełni on funkcję mobilizującą, a pozytywnie odbierana euforia w trakcie meczu może być źródłem kłopotów.
- jeżeli zawodnik zbyt wcześnie się rozluźni i ucieszy, iż wygra mecz, to jest to pierwszy krok do tego, by ten mecz przegrał. Bo nastąpi spadek koncentracji, pobudzenia i czujności, która jest mu potrzebna - zastrzega.
Psycholog apeluje do kibiców. "O tym się zbyt wiele nie mówi..."
Doświadczony psycholog przyznaje, iż zawodnicy w trakcie rywalizacji nieraz są wobec siebie samych bardzo krytyczni. Eksperci pracują z nimi, by w trakcie meczu analizowali błędy, ale nie oceniali ich. - Wiele książek powstało na temat takiej gry wewnętrznej. Tego, iż sami dla siebie tak naprawdę jesteśmy najlepszym psychologiem czy trenerem, który wie, w którym momencie potrzebne jest pobudzenie, a kiedy rozluźnienie - tłumaczy.
Habrat zwraca się też z apelem do osób oglądających mecze z trybun lub w telewizji. - Bardzo często jako widzowie zachowanie zawodnika tłumaczymy tylko sytuacją na korcie, zapominając, iż poza grą ma on jeszcze swoje życie. Widzimy zawodnika, który zachowuje się inaczej, jest bardziej nerwowy niż zwykle, bardziej rozchwiany, mniej pewny siebie. My widzimy tylko przegrany punkt, ale pytanie brzmi: dlaczego tak ta osoba w danym momencie zareagowała? Czy nie stoi za tym coś, co dzieje się w tej chwili w jej życiu pozakortowym? To wszystko ma olbrzymi wpływ na zawodnika - zapewnia.


Przypomina też, iż nieraz w wywiadach sportowcy mówią potem o trudnych wydarzeniach z życia osobistego. Po zakończeniu przez nich kariery dowiadujemy się np. o depresji, śmierci bliskiej osoby, odejściu trenera, braku pieniędzy.
- Powody są bardzo różne i nie sposób wszystkie wymienić. Ale zachęcam, by zanim jako kibice włączymy ocenę, pamiętać, iż zawodnik jest przede wszystkim człowiekiem i bardzo często dyspozycja mentalna jest uzależniona nie tylko od technik używanych przez niego, ale od kontekstu. O tym się zbyt wiele nie mówi, a ma to znacznie większe znaczenie niż to, jak poradzić sobie z przegraną piłką. Bo z tym każdy tenisista na najwyższym poziomie sobie radzi - podkreśla ekspert.
Gdyby przyjąć, iż Świątek straciła trochę pewności siebie na skutek trudnej drugiej połowy poprzedniego sezonu, to można się zastanawiać, ile może zająć odzyskanie jej.
- Czasami to proces, a czasami kwestia jednej dobrej rozmowy, która prowadzi do konstruktywnych wniosków. Ale koniec końców to sami zawodnicy muszą rozumieć, dlaczego utracili pewność siebie, a co jest jej źródłem. Dla bardzo wielu z nich tym źródłem jest ostatni mecz, proces treningowy i wsparcie otoczenia - wylicza Habrat.


Niektórzy sugerują też inny czynnik stresogenny w przypadku Polki. Już przed Australian Open w analizach meczowych pojawiały się wzmianki, iż od dłuższego - jak na nią - czasu czeka na kolejny wygrany turniej. Ostatnio bowiem triumfowała w czerwcu, w Roland Garros. Piszący o tenisie Szymon Przybysz na portalu X przedstawił analizę, z której wynika, iż Świątek poprzednio dłużej niż w tej chwili (ponad 260 dni) czekała na kolejny tytuł trzy lata temu. Czy ten tykający zegar słyszy też 23-letnia tenisistka?
- Nie wiemy, co jej siedzi w głowie, ale myślę jednak, iż Wim Fissette jest na tyle doświadczonym trenerem, iż tego typu bomby raczej rozbraja bez problemu. Ma bardzo dużo doświadczenia w pracy z różnymi dziewczynami. Za dużo, by nie wiedzieć, jak sobie z tym poradzić. Wskazywanie na takie wyliczenia uważam za dorabianie ideologii. Można powiedzieć, iż pod tym względem Iga jest ofiarą własnego sukcesu - podsumowuje Romer.


Świątek od lat ma w sztabie szkoleniowym psycholożkę sportową. Towarzysząca tenisistce bardzo często także poza kortem Daria Abramowicz wywoływana jest do tablicy przy każdym meczu, w którym druga rakieta świata reaguje emocjonalnie lub traci panowanie. Opinie na temat jej pracy są różne, a niektórzy zarzucają jej, iż wchodzi w kompetencje trenera tenisa. Ostrowski jednak kilka miesięcy temu zwrócił uwagę na jeden aspekt.
- jeżeli Idze potrzebny jest taki wariant, to trzeba spojrzeć na to tak, iż jest numerem jeden na świecie, a to zamyka sprawę. Można też sobie zadać pytanie, co by było, gdyby Darii Abramowicz nie było obok. Testowanie tego byłoby ryzykowne. Bo istnieje opcja, iż mogłaby nastąpić zapaść, a tego nie chcemy - mówił wtedy były trener Kerber i Marty Domachowskiej.


w tej chwili w przypadku Świątek o zapaści na razie nie można mówić. W tym sezonie dwukrotnie odpadła w półfinale i raz w ćwierćfinale.
- Ona czasem już wcześniej denerwowała się w irracjonalnych sytuacjach. Z drugiej strony nie wiemy wszystkiego, co się wokół niej teraz dzieje i próbujemy znaleźć wytłumaczenie ostatnich jej występów i nerwów. Ale to tylko teorie. Trzeba spokoju. Zobaczymy, co będzie dalej. Kłopot to będzie, jeżeli nie osiągnie dobrego wyniku w marcu w Indian Wells [Świątek triumfowała tam w 2022 i 2024 roku - red.]. A pełny dramat, jeżeli nie wyjdzie jej start w Paryżu [Polka to czterokrotna zwyciężczyni Roland Garros - red.] - podsumowuje jeden z ekspertów.
Idź do oryginalnego materiału