Cały świat widział, jak Grbić wściekał się na polskich siatkarzy

2 godzin temu
Nikola Grbić wychodził z siebie, gdy polscy siatkarze zacięli się w meczu o brązowy medal mistrzostw świata. Przez jakiś czas oglądaliśmy wręcz czeskie święto na Filipinach, ale na szczęście ostatecznie to Polska wygrała ten mecz 3:1 (25:18, 23:25, 25:22, 25:21).
W 2014 roku złoto, w 2018 roku złoto, w 2022 roku srebro, w 2025 roku – brąz. Trwa medalowa seria polskich siatkarzy na mistrzostwach świata. Brązowy krążek mundialu na Filipinach zdobyliśmy łatwiej niż wszystkie pozostałe. I ten na pewno daje dużo mniej radości. Ale docenić go trzeba. Polscy siatkarze w meczu o ten medal nie zachwycili, ale stanęli na wysokości zadania. Po bolesnej porażce z Włochami 0:3 w sobotnim półfinale, w niedzielę mieli pewne problemy, grając z rewelacją turnieju, czyli Czechami. Ale koniec końców zrobili swoje.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!


W pierwszym secie równa walka trwała tylko chwilę. Odjazd zaczął się od stanu 6:6. Od początku Czesi nie mogli sobie poradzić z potężnymi atakami Wilfredo Leona. Po jego czwartym skutecznym zbiciu wyszliśmy na 10:7. A przy zagrywce Kamila Semeniuka jeszcze tę przewagę podwyższyliśmy – przy 11:7 trener rywali poprosił o czas, ale po nim kolejną kontrę skończył Leon, a punkt na 13:7 zdobyliśmy potrójnym blokiem ustawionym dzięki temu, iż po kolejnym mocnym serwisie Semeniuka Czesi mieli problem z ustawieniem akcji i zrobili to zbyt czytelnie. Przy wyniku 15:8 dla Polski Jiri Novak wziął kolejny czas na żądanie. Podglądając Czechów na przerwie widzieliśmy na ekranach, iż według jednego z bukmacherów oni mają zaledwie 8 proc. szans na wygranie tego meczu.
Polska zaczęła świetnie, a później gasła
Taka ocena pewnie nikogo nie dziwiła. Czesi sensacyjnie dotarli aż do strefy medalowej, ale w drodze do niej nie pokonali żadnego giganta i tak naprawdę mieli trochę szczęścia, iż w ogóle wyszli z grupy kosztem Brazylii (przegrali z nią 0:3, ale mieli lepszy bilans setów). W starciu z potęgą, jaką jest Polska – choćby mocno zraniona – Czechom brakowało czysto siatkarskich argumentów.
gwałtownie wypracowanego prowadzenia w pierwszym secie nasi siatkarze spokojnie bronili. I już po asie serwisowym Jakuba Kochanowskiego na 20:13 mogliśmy być niemal pewni, iż zaczną mecz od wysoko wygranej partii. A to dawało wiarę, iż z roli faworyta Polska wywiąże się w tym meczu szybko, bezproblemowo.
Cenne, iż lidera zespołu w meczu o brąz mieliśmy w Leonie, który przed mistrzostwami ogłaszał wszem i wobec, iż interesuje go tylko złoto i żaden inny medal nie da mu satysfakcji. W pierwszym secie meczu o inny medal Leon skończył aż dziewięć z 13 ataków. A drugiego zaczął od rozbicia potrójnego bloku Czechów, jak zauważał Tomasz Swędrowski, który razem z Wojciechem Drzyzgą komentował mecz w Polsacie. Czesi już w ciemno szli blokiem do naszego przyjmującego, ale nic im to nie dawało. Ich trener w drugiej partii prosił o przerwę już przy stanie 5:1 dla Polski. Przewagę budowaliśmy nie tylko Leonem, ale też twardą zagrywką Kewina Sasaka. Zaraz po powrocie z przerwy nasz atakujący zaserwował asa na 6:1.


Ale w dalszej części drugiego seta gra Polski falowała. Dzięki naszym błędom Czesi zmniejszyli straty z 6:11 na 9:11. Zdawało się, iż sytuację opanowaliśmy błyskawicznie, gdy znów dzięki zagrywkom Sasaka i atakom Leona odjechaliśmy na 14:9. Ale niedługo było tylko 15:13 i 16:14 dla nas, a po dobrej zagrywce Patrika Indry i autowym ataku Semeniuka Czesi zbliżyli się do nas choćby na zaledwie jeden punkt (17:16). Wtedy pierwszą przerwę na żądanie w meczu wziął Nikola Grbić.
Nerwy Grbicia mówiły wszystko
Nasz trener mocno się denerwował i choćby przed tą przerwą mową ciała dawał do zrozumienia swoim graczom, iż nie wolno im tego przegrać.
Ale Czesi poczuli, iż poziom Polaków zjechał i chwycili się swojej szansy. Po czasie dla Grbicia najpierw trzymali się nas na punkt, a wreszcie po złym przyjęciu Semeniuka wyrównali na 19:19, kończąc przechodzącą piłkę. Wtedy Grbić w miejsce Semeniuka wprowadził Tomasza Fornala. A akcję później poprosił o drugą przerwę, bo Czesi zatrzymali potrójnym blokiem Leona i wyszli na prowadzenie 20:19!
- To jest właśnie słabość naszego zespołu, iż tracimy przewagi. Z Italią to było decydujące – przypominał Drzyzga. W półfinale z Włochami wygrywaliśmy w każdym secie, a wszystkie przegraliśmy. W meczu o brąz w taki scenariusz uwierzyć było zdecydowanie trudniej. choćby przy dwupunktowym prowadzeniu Czechów w końcówce drugiego seta wspomniany wcześniej bukmacher dawał im zaledwie 6 proc. na pokonanie Polaków.


Tak było, gdy po przerwie na żądanie Grbcia Marek Sotola ustrzelił zagrywką Jakuba Popiwczaka i Czesi prowadzili 21:19. Strasznie szkoda, iż chwilę później po kapitalnej zagrywce Leona kontry nie skończył Sasak. Powinno być 22:22 i powinniśmy dalej mieć Wilfredo w polu serwisowym. Ale Czesi szczęśliwie wyszli na 23:21 i już nie dali się dogonić. Wykorzystali drugiego setbola, wygrali partię 25:23. I cieszyli się tak, jakby już za to mieli dostać medal.
Po drugim secie widzieliśmy, iż dla Czechów – i siatkarzy, i sztabu, i licznie zgromadzonych w fali kibiców z tego kraju – mecz o brąz MŚ to święto. A dla Polaków – obowiązek. Niestety, na własne życzenie wpuściliśmy czeski zespół do tego meczu. Mieliśmy wszystko w swoich rękach, po pewnie wygranym pierwszym secie szliśmy po równie spokojne zwycięstwo w drugim, bo prowadziliśmy 14:9. I nagle dopadła nas trudna to wytłumaczenia niemoc.
Wróciły demony. Polacy nie cieszyli się siatkówką
- Wracają demony z wczoraj. Coś niedobrego się dzieje – martwił się Swędrowski na starcie trzeciego seta. W przerwie przed trzecią partią Grbić podkreślał, iż nie możemy wpadać w pojedynczy blok, nie możemy marnować dobrze rozegranych akcji. Trener widział, iż wszystko jest po naszej stronie. I chcąc obudzić swój zespół, dokonał kolejnej zmiany po tym, jak Semeniuka zastąpił Fornalem. Od początku trzeciego seta na środku oglądaliśmy Szymona Jakubiszaka zamiast Norberta Hubera.
Jakubiszak pierwszy raz błysnął soczystym atakiem na 9:6. Wówczas pilnowaliśmy przewagi (7:4) wypracowanej bardziej dzięki błędom Czechów niż naszą dobrą grą.


- Nie mamy pewności siebie, to widać u naszych zawodników. To jest stan bardzo niebezpieczny – podkreślał Drzyzga przy stanie 16:15. – Musimy zakasać rękawy i brać się do roboty – dodawał. Były siatkarz zauważał, iż gdy Czesi tracą punkt, to nie przejmują się i dalej robią swoje, a my się zamartwiamy po każdej nieudanej akcji. A gdy Kochanowski zderzył się z Popiwczakiem i zamiast prowadzić 20:17 wygrywaliśmy tylko 19:18, to komentatorzy słusznie twierdzili, iż ta akcja jest kwintesencją naszej gry.
Przez półtora seta meczu o brąz reprezentacja Polski wyglądała na pewną tego, co robi. Ale nagle zeszła z pewnej drogi do podium. I zwyczajnie się męczyła. Gdy przy stanie 1:1 w setach Czesi wyrównali na 20:20 w trzeciej partii, a Grbić wziął kolejny czas, to chyba nie było ani jednego kibica naszej kadry, który nie martwiłby się, jak ten mecz się skończy. A kolejna bukmacherska grafika – tym razem dająca Czechom zaledwie 11 proc. szans na zwycięstw – irytowała, a nie uspokajała.
Uratował nas głęboki rezerwowy. To daje do myślenia
Na szczęście w nerwowej, szarpanej, końcówce trzeciego seta mieliśmy Jakubiszaka. On jeden wyglądał na gracza, który cieszy się siatkówką (choć pomogły też dobre serwisy Semeniuka i Fornala). Po ataku środkowego niegrającego we wcześniejszych meczach odskoczyliśmy na dwa punkty, po jego bloku wyszliśmy na 24:21 i mogliśmy odetchnąć. A jeszcze głośniejsze „Uff!" w wielu polskich domach pewnie dało się usłyszeć, gdy Leon skończył atak na 25:22 i 2:1.
Po tym secie można było się zastanawiać czy Jakubiszak nie powinien dostać szans od Grbicia wcześniej. W jednym secie meczu z Czechami ten głęboki rezerwowy miał zapis w ataku 4/4, do tego dodał dwa punkty blokiem. Doceniając to, co w trudnym momencie zrobił Jakubiszak, zastanawiać się trzeba również nad rolą Jakuba Nowaka. 20-letni środkowy w kadrze był rewelacją w Lidze Narodów, którą wygraliśmy, a na mistrzostwach świata Grbić z niego nie korzystał. Szkoda, bo przecież zaledwie dwa miesiące temu ten chłopak pokazywał, iż niestraszny mu żaden rywal.


Oceńmy uczciwie: polscy siatkarze zrealizowani plan minimum
Chwaląc Jakubiszaka, nie zapominajmy o Leonie. Po trzech setach miał genialne 17/23 w ataku, a do tego dwa punkty blokiem. Brakowało tylko jego asów.
W czwartym secie Leon poszedł na zagrywkę, gdy przegrywaliśmy 5:6 i pomógł drużynie wyrównać, bo Czesi oddali nam piłkę. Szkoda, iż po następnej dobrej zagrywce Leona nie zdołaliśmy skończyć kontry i tym samym nie daliśmy Wilfredo szans na dalsze serwowanie. Ale od tej jednej udanej zagrywki Leona i tak coś drgnęło. Tę partię zaczęliśmy przecież od wyniku 4:6 i czasu dla Grbicia, a niedługo przy 9:7 dla nas (brawa za dobre serwisy dla Kochanowskiego!) o przerwę prosił szkoleniowiec Czechów.
Po czasie dla Czechów podwyższyliśmy na 11:7, a niedługo po ataku Leona było 15:10. Tej przewagi już nie mogliśmy roztrwonić. Znów pomagał Jakubiszak, wciąż wysoki poziom trzymał Leon, a cała nasza kadra generalnie wyglądała pewniej, choć gdy Czesi podgonili na 17:19 i Grbić brał czas, tej pewności znów było trochę mniej.


Zwycięstwo nad Czechami było szóstym dla Polski w jej siódmym meczu na MŚ 2025. Na Filipinach wygraliśmy kolejno: 3:0 z Rumunią, 3:0 z Katarem, 3:1 z Holandią, 3:1 z Kanadą, 3:0 z Turcją i teraz 3:0 z Czechami. Tyle wystarczyło, żeby znów być na mundialowym podium. Ten turniej ułożył się tak, iż rozegraliśmy tylko jeden mecz z rywalem z topu. I niestety, ten mecz kompletnie nam nie wyszedł, przegraliśmy półfinał z Włochami 0:3, w setach 21:25, 22:25, 23:25.


jeżeli porównamy, jakie trudności musieliśmy pokonywać w poprzednich edycjach mistrzostw świata, żeby zdobywać medale, to stanie się jasne, iż ten medal przyszedł nam o niebo łatwiej. Oczywiste jest też, iż ten brąz nie daje satysfakcji nie tylko najodważniejszemu w medialnych wystąpieniach Leonowi. Nasi siatkarze są na takim poziomie, iż ich wszystkich zadowoliłoby wyłącznie kolejne złoto. Brąz to realizacja celu minimum. A siatkarska reprezentacja Polski to zdecydowanie nie są minimaliści. A zatem trzeba uczciwie ocenić, iż całe MŚ 2025 nie są dla tej ekipy zbyt udane, jakkolwiek dziwnie to brzmi w kontekście medalisty. Natomiast brawa dla zespołu za to, iż mimo widocznego rozczarowania zrobił swoje w meczu o brąz.
Idź do oryginalnego materiału