Cały świat widział, co zrobiła Iga Świątek. To była autodestrukcja

1 tydzień temu
Po porażce Igi Świątek z Emmą Navarro w czwartej rundzie turnieju w Pekinie nie mogę się doczekać występów Polki w Wuhan. Mam nadzieję, iż naszej tenisistce trafią się w losowaniu trudne rywalki i na ich tle Świątek najlepiej będzie mogła zareagować po tym, co przed chwilą zrobiła, a raczej czego nie zrobiła. Jej przegrany mecz z Navarro, a zwłaszcza ostatni set zakończony wynikiem 0:6, to była autodestrukcja.
Iga Świątek przegrała z Emmą Navarro 4:6, 6:4, 0:6 w czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Pekinie i o tym meczu powiedziano oraz napisano już bardzo wiele. Ale liczba rozważań i analiz po tym występie Polki nie może dziwić. Był bardzo zaskakujący. A liczba aż 70 niewymuszonych błędów Świątek każe go ustawić na pierwszym miejscu wśród tych meczów w karierze Igi, które przegrała przede wszystkim ze sobą, a dopiero w drugiej kolejności z bardzo dobrze dysponowaną rywalką.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem


Mecz Świątek – Navarro warto obejrzeć jeszcze raz, już bez emocji. jeżeli sympatyzuje się z polską tenisistką, nie będzie to mile spędzony czas. Ale jeżeli naprawdę dobrze się jej życzy, to taki seans pomoże w zrozumieniu, iż teraz – w krótkiej przerwie między Pekinem a Wuhanem – trzeba ściskać kciuki za to, żeby Świątek oglądając ten mecz albo co najmniej jego obszerne fragmenty, zrozumiała, iż nie opłaca jej się ten upór, jaki zaprezentowała.
Świątek od razu to powiedziała. "Utknęłam". Ale trzeba jej pokazać, jak bardzo
– Po prostu grałam źle. Udało mi się nad tym popracować w drugim secie, a potem w trzecim prawdopodobnie wróciły błędy, które popełniałam na początku meczu. Tak naprawdę nie poprawiłam zagrań, które wykonywałam źle. Widziałam, co robię źle, ale utknęłam w tym, zamiast to rozwiązywać – mówiła Świątek na gorąco na konferencji prasowej po meczu. – Następnym razem postaram się zachować spokój. Szczerze mówiąc, czułam, iż nic nie działa, dlatego byłam coraz bardziej zdenerwowana – dodawała.
Te wypowiedzi wiceliderki światowego rankingu jasno pokazują, iż jest świadoma, co się stało, co zrobiła i czego nie zrobiła. Ale porządna analiza meczu z Navarro powinna uzmysłowić Świątek dobitnie, iż więcej na coś takiego nie może sobie pozwolić.
W trakcie tego meczu słyszeliśmy, jak sztab Igi Świątek próbuje ją przekonywać, żeby się nie spieszyła, iż ma dużo czasu, iż straty może odrobić spokojnie, punkt po punkcie.


Trener przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk głośno i wyraźnie przekazywał uwagi głównego szkoleniowca Wima Fissette’a, a swoje dodawała psycholożka Daria Abramowicz. Jaka była reakcja tenisistki? Spójrzmy na kilka liczb, a wszystko stanie się jeszcze jaśniejsze. Bo statystyki wzmocnią to, co widzieliśmy podczas meczu.
W pierwszym secie Świątek zagrała 11 uderzeń kończących i popełniła 23 niewymuszone błędy. Czyli podarowała Navarro aż 23 z jej 35 punktów. Zbyt ryzykowna, niecierpliwa ofensywa kosztowała Polkę porażkę 4:6. W drugim secie Świątek czuła, iż udało jej się popracować nad tym, co nie wychodziło w pierwszej partii, ale czy wyraźnie to widzieliśmy? Owszem, Polka zanotowała więcej winnerów, 17, ale niewymuszonych pomyłek miała niemal tyle samo, co w pierwszym secie – 22. Znowu Amerykanka za darmo dostała większość swych punktów – 22 z 32 w tym secie. W każdym razie, jeżeli Świątek czuła, iż choć trochę uspokoiła swój niecierpliwy tenis, to dlaczego w ostatnim secie pogalopowała na zderzenie ze ścianą? Przecież w ostatniej partii popełniła aż 25 niewymuszonych błędów przy zaledwie siedmiu uderzeniach kończących. Musiała czuć, iż to, co robi, nie działa, iż ta taktyka jest autodestrukcyjna. A mimo to nie zwolniła, nie spróbowała niczego innego. Nie była w stanie się zatrzymać.
Wróciły demony Świątek
W meczu z Navarro Świątek wyglądała jak w pierwszej części tego sezonu, gdy przez pośpiech, niecierpliwość i złe emocje kumulowane w sobie przegrywała mecze, w których trafiała na dobre tenisistki mające dobry dzień i czujące swoją szansę.
W decydujący set meczu z Navarro Świątek wjechała w trybie jeźdźca bez głowy. To trochę przypominało ostatnią partię półfinału tegorocznego Roland Garros z Aryną Sabalenką. Tam Polka przegrała pierwszego seta (6:7), wyszarpała drugiego (6:4) i gdy wydawało się, iż może odwrócić mecz, posypała się w najważniejszym momencie. Ale tamto 0:6 z liderką światowego rankingu nie było aż tak złe, jak to 0:6 z 17. na liście WTA Navarro. Po pierwsze: Sabalenka zagrała wtedy naprawdę świetnego seta, a teraz Navarro grała dobrze, ale to nie był żaden kosmiczny tenis. I tu mamy "po drugie" – fajerwerki nie były Amerykance potrzebne, bo wszystko sama rozwiązywała Świątek. Po prostu przegrała ze sobą.


W secie przegranym 0:6 z Sabalenką Świątek popełniła 12 niewymuszonych błędów, przy dwóch winnerach, a więc miała tu bilans minus 10. Podarowała Białorusince połowę punktów - w secie było 24:6 dla Sabalenki. Natomiast w secie przegranym 0:6 z Navarro Świątek popełniła 25 niewymuszonych błędów, przy siedmiu winnerach, czyli miała bilans minus 18. I podarowała Amerykance aż 25 z jej 32 punktów. W tym secie było 32:18 dla Amerykanki. Idze zdarzały się dobre akcje. To nie tak, iż ona kompletnie w tej partii nie istniała, iż ją oddała bez walki. Ale zdumiewające było to, iż po każdej dobrej akcji Świątek popełniała dwa naprawdę głupie błędy. Jak nie trzy.
Popatrzmy na decydującego seta meczu Świątek – Navarro w szczegółach.
Pierwszy gem, serwuje Polka:


Świątek wyrzuca forhend w aut na 0:15;
Świątek popełnia podwójny serwisowy na 0:30;
Świątek pakuje bekhend w siatkę na 0:40;
Świątek dogania na 40:40, bazując na bardzo dobrym serwisie. W tym momencie krzyczy sobie choćby firmowe "Jazda" i można mieć nadzieję, iż opanowuje sytuację. Ale:
w kolejnej akcji idzie do siatki i gra złego woleja, przez co przegrywa wymianę;
po chwili wyrzuca bekhend i zostaje przełamana.


Drugi gem, serwuje Navarro:


Świątek dogania z 15:40 na 40:40. Punkt na remis wygrywa dzięki rozrzuceniu rywalki po korcie. – Świetna akcja i koniec bekhendem bez fajerwerków, z dużym spokojem, wysoko nad siatką – mówi zadowolona z tej odmiany w tenisie Igi była tenisistka Paula Kania-Choduń, która komentuje ten mecz w Canal+. Ale:
w następnej akcji mamy wyrzuca poza kort bekhend;
pakuje forhend w siatkę i teraz słuchamy drugiego komentatora, Bartosza Ignacika, który mówi tak: – Po raz kolejny pośpiech. Nie chciała dłużej Iga pracować na ten punkt i jest 2:0 dla Emmy Navarro. – Mam wrażenie, iż musi dojść do sytuacji podbramkowej, żeby Iga zaczęła bardziej dbać o piłkę, żeby nadała więcej rotacji, zagrała trochę wyżej nad siatką, żeby te piłki nie były aż takie płaskie, zagrane z całej siły. Odjęcie kilku procent siły spowodowałoby, iż dla Igi to by było bardziej komfortowe, a dla przeciwniczki te piłki były cały czas i tak bardzo mocne – dodaje Kania-Choduń. Prawdopodobnie mniej więcej to samo mówią do Igi Fissette, Ryszczuk i Abramowicz. Widzimy wymiany uwag między Świątek a jej pracownikami, ale w transmisji tego nie słyszymy.


Trzeci gem, serwuje Świątek:


przy prowadzeniu Polki 40:30 znów słuchamy Ignacika, który mówi tak: – Trzy czwarte jak nie więcej w dalszym ciągu zależy w tym meczu od Igi. jeżeli troszkę powstrzyma swoją żądzę grania naprawdę bardzo mocno… – tu komentator zawiesza głos;
a za moment widzimy, iż Świątek nad tą żądzą nie panuje. Iga wyrzuca w aut bekhend i jest 40:40. Po czym popełnia podwójny błąd serwisowy i Navarro ma kolejną szansę na przełamanie. A wtedy Świątek wyrzuca forhend poza kort od razu w pierwszym uderzeniu po serwisie. I przełamuje się sama.


Czwarty gem, serwuje Navarro:


Świątek prowadzi 40:30 i ma szansę odrobić jedno z dwóch przełamań. Ale wtedy:
wyrzuca forhend za linię końcową;
przy równowadze ma komfortową pozycję i wyrzuca poza kort bekhend. Bardzo wyraźnie wyrzuca. Aż komentator nie może jej tego nie wyrzucić. – To był błąd, który bardzo mocno może martwić, tutaj absolutnie nie była naciskana przez rywalkę – mówi o Świątek;
trzeci z rzędu niewymuszony błąd Świątek w tym gemie jest tak wielki, iż najlepiej komentuje go jęk zawodu pekińskiej publiki. Forhend Polki ląduje bliżej bandy oddzielającej trybuny od kortu niż linii końcowej. To jest pomyłka cztero-, jak nie pięciometrowa.


Piąty gem, serwuje Świątek:


oglądamy roztrwanianie prowadzenia 30:0. Zaczyna się od forhendu wpakowanego w siatkę, następnie mamy bekhend w taśmę i aut;
Miłym przerywnikiem od festiwalu błędów jest świetna akcja Igi na 40:30, z pójściem w kort i forhendem do boku, poza zasięgiem rywalki, ale też z bezpiecznym marginesem od korytarza deblowego. Ale to tylko przerywnik niemający znaczenia. Bo od razu po nim widzimy:
aut z forhendu,
kolejny aut z forhendu,
forhend w siatkę.


Szósty gem, serwuje Navarro:


Świątek psuje kolejny forhend, czwarty z rzędu i pewnie jakiś pięćdziesiąty w meczu;
bardzo dobry serwis Navarro;
forhendowy return Świątek dwa metry za kort;
bardzo dobry serwis Navarro i jej forhendowy winner na koniec. Gem do zera. Błyskawiczny, już bez walki, bez szarpania się przegranej Polki.


Świątek nie musi słuchać nas wszystkich. Ale dlaczego nie słucha tych, którym płaci?
Co pokazuje ten set? Świątek nie musi słuchać komentatorów, nie musi czytać dziennikarskich i kibicowskich analiz. Ale powinna sobie przypomnieć, iż za to płaci konkretnym ludziom, żeby korzystać z ich podpowiedzi. I iż całkiem niedawno przecież bardzo dobrze wychodziła na tym, iż słuchała konkretnych wskazówek swojego trenera (patrz choćby wygrany Wimbledon i odwrócony mecz z Rybakiną na Roland Garros).
Przegrany mecz to żaden dramat. Tak naprawdę nic się nie stało, Świątek przegra jeszcze wiele razy. Ale każdy, kto wie, jak bardzo jest ambitna, kto zna ją jako perfekcjonistkę, jest ciekaw, jak zareaguje na porażkę jednak wyjątkową. Statystyczny serwis Tennis Abstract gwałtownie wykazał, iż polska tenisistka nigdy wcześniej w karierze nie zagrała meczu, w którym pomyliłaby się aż tyle razy. Z Navarro Świątek popełniła 70 niewymuszonych błędów i to ma swoją wagę, zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę, iż nigdy wcześniej Iga nie miała meczu z choćby zbliżoną liczbą pomyłek. Bo jej drugi najwyższy wynik to 59 niewymuszonych błędów.


Podarowanie przeciwniczce aż 70 z jej 99 punktów (w całym meczu Świątek wygrała 85 punktów, a Navarro – 99, warto dodać, iż Amerykanka popełniła tylko 21 niewymuszonych błędów) musi zmienić nastawienie Polki. Musi! Iga nie może czegoś takiego powtórzyć. Granie w tenisa jak w ruletkę mimo bardzo wyraźnego przegrywania (przy 70 niewymuszonych błędach Świątek zagrała 35 winnerów, czyli miała bilans minus 35) jest bez sensu. I ktoś tak inteligentny jak Świątek na pewno to rozumie.
Ale tu pojawia się pytanie, czy Świątek nie jest aż tak uparta, by kolejnym razem znów nie spróbować postawić na swoim. I jeszcze: czy w trakcie meczu, w którym goni i nie potrafi grać na swoich warunkach, nie reaguje aż tak emocjonalnie, iż ważniejsze staje się dla niej wyładowanie frustracji i "udowadnianie" czegoś sobie, rywalce i całemu światu ("Jestem mocniejsza") niż znalezienie innego sposobu, innej drogi do zwycięstwa.


W meczu z Navarro w Pekinie widzieliśmy Świątek zaciętą i upartą chyba jeszcze bardziej niż choćby w majowym półfinale z Coco Gauff w Madrycie, gdzie chcąc grać na jeden strzał, przegrała 1:6, 1:6 (28 niewymuszonych błędów i 8 winnerów). Albo jeszcze bardziej zaciętą i upartą niż w ostatnim meczu z Tomaszem Wiktorowskim w roli trenera, gdy w ćwierćfinale US Open 2024 kompletnie nie słuchała jego wskazówek i przegrała z Jessiką Pegulą 2:6, 4:6 (41 niewymuszonych błędów przy zaledwie 12 winnerach).
Po tamtym meczu Pegula szczerze powiedziała, iż do zwycięstwa wystarczyło jej, iż wyszła na kort i po prostu panowała nad emocjami. Navarro, która zagrała przeciw Świątek bardzo dobry mecz (brawa za utrzymywanie piłek w wymianach, za bardzo dobrą pracę w defensywie i za konsekwentne, skuteczne atakowanie drugich serwisów Polki), mogłaby powiedzieć podobnie, bo została kolejną tenisistką, która wygrała mecz przeciw Idze Świątek, gdy ta grała nie tylko przeciw rywalce, ale i przeciw sobie.
Za kilka dni Polka wróci do gry, w kolejnym chińskim turnieju, w Wuhan. Tym ciekawsze byłoby obserwowanie, czy i jakie wyciągnęła wnioski, gdyby losowanie postawiło na jej drodze trudne przeciwniczki. Tego wypada Idze Świątek życzyć – niech się przełamuje i dalej rozwija.
Idź do oryginalnego materiału