Cały świat patrzy na nich z zazdrością. Oto niedościgniony wzór dla Polski

2 godzin temu
Mają mistrza świata Formuły 1, doskonałych piłkarzy, świetnych kolarzy, lekkoatletów i panczenistów. Na każde 700 tysięcy mieszkańców przypada tam jeden złoty medalista olimpijski. Holandia jest niedoścignionym sportowym wzorem dla reszty świata. To element zintegrowanego planu, w którym sukcesy w elitarnym sporcie są naturalną konsekwencją zdrowego i aktywnego społeczeństwa.
- W jednym meczu można pokonać każdego - zapewnił Jan Urban, selekcjoner reprezentacji Polski, przed piątkową rywalizacją z Holandią. To zdanie zagrzewające jego zawodników do walki i zarazem jasno wskazujące układ sił. W sporcie takim jak futbol - gdzie wyniki są niskie, więc spory wpływ na nie ma przypadek i łut szczęścia - odsetek zaskakujących rozstrzygnięć jest najwyższy spośród wszystkich sportów zespołowych, w czym pewnie tkwi istotny powód jego popularności. Ale przeciwko Holandii Polska może ewentualnie wygrać tylko w trakcie wyjątkowo udanych 90 minut. Bo im dłużej trwałoby porównanie sił, tym wyraźniejsza byłaby przewaga rywali w umiejętnościach. To akurat wiemy na pewno, wszak nie wygraliśmy z nimi żadnego z ostatnich czternastu meczów.

REKLAMA







Zobacz wideo Tak będzie wyglądać skład na Holandię? Żelazny: Co ty się tak na Kapustkę uparłeś?"



To nie było zaskakujące ani kontrowersyjne zdanie polskiego trenera. Holandia brzmi jak futbol. Jej pomarańczowa koszulka w kibicach każdego pokolenia rodzi skojarzenia ze wspaniałymi piłkarzami. Nazwy największych tamtejszych klubów - Ajaxu Amsterdam, Feyenoordu Rotterdam czy PSV Eindhoven - to jednocześnie nazwy najbardziej elitarnych światowych kuźni talentów. Ekskluzywne butiki, w których od lat najbogatsze kluby zaopatrują się w przyszłe gwiazdy. Holandia, choćby jeżeli nigdy nie była mistrzem świata, a mistrzostw Europy uzbierała raptem tyle, ile Grecy, Czesi, czy Duńczycy, ma pełne prawo, by zaliczać się do wielkich piłkarskich nacji, przed każdym turniejem wymienianych wśród głównych kandydatów do zwycięstwa. W futbolu praktycznie nieprzerwanie od pół wieku może być dla Polski niedoścignionym wzorem.
Olimpijski wzlot
Futbol, choć w życiu Holendrów niewątpliwie ważny, to jednak aktualnie tylko drobny wycinek ich sukcesów na sportowych arenach. To, iż w Polsce w ostatnich czterdziestu latach tylko jeden piłkarz został Sportowcem Roku, nie dziwi, bo piłkarze zwykle byli w tym czasie tymi, którzy kibiców zawodzili najbardziej. To jednak, iż w Holandii od lat 80. tytuł najlepszego sportowca roku również tylko raz trafił w ręce piłkarza (Arjena Robbena), świadczy już o nieprawdopodobnej wewnętrznej konkurencji. Bo przecież od tego czasu Holendrzy grali w finale mistrzostw świata, a tamtejszy klub wygrał Ligę Mistrzów. A w innych dyscyplinach byli jeszcze lepsi.


W klasyfikacji medalowej ostatnich letnich igrzysk olimpijskich w Paryżu Holandia zajęła szóste miejsce. Najlepsze w historii. Przywiozła więcej złotych medali niż Polska wszystkich. Ustąpiła tylko Stanom Zjednoczonym, Chinom, Francji, Japonii i Australii, czyli nacjom nieporównanie ludniejszym. Szóste miejsce w klasyfikacji medalowej ostatnich zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie było natomiast dla nich delikatnym rozczarowaniem. Regresem w porównaniu do piątych pozycji cztery i osiem lat wcześniej.
Efektywność medalowa
Oprócz Holandii jedynie Chiny i USA znalazły się w czołowej szóstce medalowej obu ostatnich igrzysk. Pod względem efektywności medalowej nikt nie może się jednak z Holendrami równać. Jeden złoty medal letnich lub zimowych igrzysk przypadał tam ostatnio na 700 tysięcy mieszkańców. Dla porównania w Niemczech jeden na 3,5 mln, w Japonii - na 5,5, w USA - na 9, a w Chinach - na 28 milionów mieszkańców. W kwestiach sportowych Holendrzy wyciskają możliwości swojego społeczeństwa niemal do maksimum. Niemal, bo planują robić to jeszcze efektywniej.



Nie można jednak zestawiać tego, co robią w Niderlandach, z podobnymi polityczno-sportowymi centralnymi planami realizowanymi w przeszłości w innych miejscach świata. NRD też potrafiła wypadać doskonale w klasyfikacjach igrzysk, ale wynikało to (oprócz kwestii dopingowych, które są zupełnie inną opowieścią) ze starannego planowania, które dyscypliny mogą przynieść najwięcej medali. Podobnie kalkulowali w przyszłości Chińczycy, co uczyniło z nich sportowe potęgi tylko częściowo. W niektórych popularnych sportach, jak piłka nożna, Niemcy ze wschodu, czy Chińczycy nigdy nie zaczęli się liczyć i mają w dorobku tylko po jednym udziale w mundialu. Holendrzy robią jedno i drugie. Fenomenalnie wypadają w niszowych, w skali świata, sportach, które przynoszą im sporo medali. Ale jednocześnie mają seryjnego mistrza świata Formuły 1 i jedną z najsilniejszych reprezentacji piłkarskich, czyli pokazują się w globalnych i ekstremalnie konkurencyjnych dyscyplinach.
Kultura sportu
Nie zawsze tak było. Na zimowych igrzyskach olimpijskich z pierwszych sześciu startów nie przywieźli ani jednego złota. Po pierwsze udało się im sięgnąć dopiero w 1964 roku w Innsbrucku. Jeszcze w 1996 roku w Atlancie byli w klasyfikacji medalowej letnich igrzysk za Polską. Od tego czasu ich rozwój następował jednak skokowo i w sposób starannie zaplanowany. Zgodnie ze strategią ogłoszoną w 2022 roku przez tamtejszy Komitet Olimpijski, Holendrzy chcą w 2032 roku tytułować się Najbardziej Sportową Nacją Świata. Choć można się zastanawiać, czy ten tytuł nie należałby się im już teraz.


W holenderskim modelu sukcesy elitarnych sportowców mają być naturalną konsekwencją sportowej kultury całego społeczeństwa. Według danych z 2022 roku od 55 do 60 proc. holenderskiego społeczeństwa w wieku powyżej sześciu lat przynajmniej raz w tygodniu śledziła wydarzenia sportowe za pośrednictwem różnych mediów. Z kolei 21 proc. społeczeństwa w wieku powyżej 12 lat uczestniczyła w sportowym wydarzeniu przynajmniej raz w miesiącu, co było najwyższym wynikiem na świecie. Dobrze widać to chociażby po danych frekwencyjnych z krajowej ligi piłkarskiej. Władze Ekstraklasy szczycą się stadionowym boomem, jaki od kilku lat widać w Polsce, a średnia frekwencja z zeszłego sezonu (12 tysięcy) lokowała nasz kraj w czołowej dziesiątce kontynentu. Holendrzy i tak są jednak daleko z przodu. Mecze tamtejszej Eredivisie ogląda w tym sezonie na stadionach średnio ponad 19 tysięcy osób, co przebijają tylko znacznie silniejsze ligi top 5 (francuska, włoska, hiszpańska, niemiecka i angielska).
Promocja sportu masowego
Samo bierne zainteresowanie sportem jest ważnym, ale dopiero pierwszym krokiem do budowania aktywnego społeczeństwa. Znacznie ważniejsze jest zachęcanie ludzi do czynnej aktywności. Według danych z 2019 roku 65 proc. mieszkańców Holandii uprawiało jakiś sport przynajmniej raz w tygodniu, a niemal połowa społeczeństwa co najmniej dwa razy w tygodniu. Strategicznym celem ustalonym przez tamtejszy rząd jest, by do 2032 roku trzy czwarte społeczeństwa podejmowało w każdym tygodniu jakiś rodzaj aktywności fizycznej. Jest to element narodowego planu walki z otyłością i chorobami cywilizacyjnymi. Zwłaszcza iż i tam zaobserwowano alarmujące tendencje wśród najmłodszych, czyli w wieku od 4 do 11 lat. Ponad 39 proc. z nich w 2020 roku nie spełniało minimalnych standardów aktywności fizycznej i motorycznej ustalonych przez rząd. Tylko 10 proc. dzieci korzystało przynajmniej raz w tygodniu z publicznie dostępnych miejsc do uprawiania sportu. Ambitnym, 10-letnim celem ustalonym przez Holendrów jest, by odsetek dzieci niesprawnych ruchowo spadł poniżej 20 proc.



Efekty uczynienia ze sportu sprawy masowej, ogólnodostępnej, widać też chociażby w zawodach osób z niepełnosprawnościami. W letnich igrzyskach paralimpijskich w 2024 roku Holandia zajęła czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej, ustępując tylko Chinom, Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. To również oznaczało najlepszy wynik w historii. Co cztery lata Holendrzy przesuwają się coraz wyżej w klasyfikacji medalowej największej imprezy sportowej osób z niepełnosprawnościami.
Centralizacja szkolenia
Zdrowe i aktywne społeczeństwo ma zwiększyć pulę talentów, z których selekcjonowani są i szkoleni przyszli zawodowi sportowcy. Holandię, jako kraj mały, zwarty, gęsto zurbanizowany, zawsze wskazywano jako idealny do wyszukiwania talentów. I tam jednak zdecydowano się na stworzenie systemu, który zmniejszy odpowiedzialność klubów za ich rozwój, na rzecz centralnych ośrodków wszechstronnego kształcenia. Symbolem tej zmiany jest centrum Papendal, niedaleko Arnhem, gdzie dwie dekady temu rozbudowano narodowe centrum sportu, oferując doskonałe warunki lekkoatletom, kolarzom, jeźdźcom, łucznikom oraz wszelkim sportowcom z dyscyplin związanych z piłką. Jak w 2024 roku opowiadał w rozmowie z "Tagesschau" Ad Roskam, wieloletni dyrektor techniczny holenderskiej federacji lekkoatletycznej, codziennie na wielkiej powierzchni treningowej ćwiczy tam ponad pół tysiąca sportowców. - Najpierw ważne były po prostu dobre warunki treningowe, potem doszła opieka medyczna, dalej fizjoterapeuci, wreszcie psychologowie sportowi. No i potrzebni są oczywiście trenerzy, którzy potrafią zrobić różnicę - mówił.
W holenderskim sporcie zawodowym coraz mniejszą rolę zostawiano przypadkowi, a coraz mocniej starano się maksymalizować szanse na sukces. Wielu to właśnie w decyzji o rozbudowie Papendal widzi bezpośrednią przyczynę obecnych sukcesów. w tej chwili w kraju funkcjonuje już pięć podobnych centrów - także w Amsterdamie, Eindhoven, Heerenveen i obok Hagi. To zapewnia odpowiednią siatkę, która sprawia, iż sportowcy z całego kraju mają wygodny dostęp do idealnych warunków treningowych i wykwalifikowanej kadry trenerskiej.
Powiązanie sportu z nauką
Holenderski sposób działania dobrze widać na przykładzie tamtejszego sportu narodowego, czyli łyżwiarstwa szybkiego. Ze 133 medali zimowych igrzysk olimpijskich, jakie ma w dorobku Holandia, aż 124 przynieśli jej panczeniści. Takie bogactwo rodzi jednak pewne problemy. Jak opisywano w magazynie "Informs", podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu w 2018 roku, Holandia otrzymała 38 miejsc startowych w różnych konkurencjach tej dyscypliny - 19 dla mężczyzn i 19 dla kobiet. Można było jednak zgłosić tylko po dziesięciu sportowców obu płci, co oznaczało, iż część zawodników będzie musiała wystąpić na różnych dystansach.



Gerard Sierksma, matematyk z Uniwersytetu w Groningen, opracował więc dla tamtejszej federacji algorytm, który na podstawie wyników zawodników na różnych dystansach, miał zobiektyzować proces przyznawania nominacji olimpijskich. Tak, by jak najmniejszą rolę odgrywało subiektywne zdanie trenerów, czy działaczy związku. Algorytm wykazał bowiem, iż czasem korzystniej było zrezygnować z medalowych pewniaków, specjalistów na jednym dystansie, na rzecz minimalnie gorszych w pojedynczych konkurencjach, ale bardziej wszechstronnych panczenistów, dających nadzieję na kilka medali. Jak opowiadał Sierksma w "Berner Zeitung", trudniej było mu zdobyć adres mailowy prezesa federacji, niż przekonać go do pomysłu, co także świadczy o otwartości tamtejszych działaczy na współpracę z nauką.
Sport masowy i elitarny
Walkę o jak najlepsze wyniki mają zapewniać wykwalifikowani i profesjonalni trenerzy młodzieży, dla których prowadzenie treningów jest nie tylko dodatkowym zajęciem, ale pełnoprawnym zawodem. A oni sami uznawani są za społeczny kapitał całego systemu. Do tworzenia optymalnego klimatu dla sportu zawodowego należy też uznawanie sportowców za zawód jak każdy inny, co oznacza wsparcie po karierze w postaci dostępu do wykształcenia, ale też emerytur. jeżeli chodzi o kompleksowe powiązanie masowego sportu amatorskiego z elitarnym zawodowym szkoleniem oraz zdrowiem i aktywnością społeczeństwa, Holandia może dzięki temu uchodzić za wzór dla całego świata. A symbolem tej symbiozy niech będzie fakt, iż dwaj ostatni Sportowcy Roku w Holandii to kolarze - szosowy Mathieu Van der Poel i torowy Harrie Lavreysen. W kraju słynącym z rowerzystów to naturalne powiązanie między nawykami społeczeństwa a sukcesami elitarnego sportowca. W Polsce, gdzie Sportowcami Roku zostawali ostatnio m.in. skoczkowie narciarscy, młociarka, żużlowiec czy zawodniczka uprawiająca wspinaczkę sportową, czyli dyscypliny, z którymi 99 proc. społeczeństwa miała kontakt jedynie z poziomu kanapy, takie połączenie znaleźć znacznie trudniej.
Polska może więc jeżeli będzie miała wyjątkowo dobry dzień, w piątkowy wieczór wygrać jeden mecz z Holandią. Nie zmieni to jednak ogólnego obrazu, w którym holenderskie społeczeństwo przez cały czas będzie jednym z najbardziej wysportowanych na świecie, a w polskim podobne wskaźniki będą wypadać coraz gorzej. A wraz z nimi miejsce Polski w klasyfikacji medalowej kolejnych igrzysk. Największymi sportowymi ambasadorami kraju są dziś Robert Lewandowski i Iga Świątek, którzy osiągnęli sukces w bardzo konkurencyjnych dyscyplinach, nie dzięki polskiemu systemowi szkolenia, ale mimo niego. Takie rzeczy zawsze od czasu do czasu będą się w sporcie zdarzać, tak jak zwycięstwo z faworytem w jednym meczu. Dobrze by było jednak mieć świadomość, dlaczego pokonanie Holendra przez Polaka w jakimkolwiek sporcie coraz częściej będzie trzeba w kolejnych latach uznawać za niespodziankę. Mimo iż wciąż, mimo zmian demograficznych, mowa o narodzie dwukrotnie mniej ludnym.
Idź do oryginalnego materiału