Cały świat oniemiał po tym, co stało się na Wimbledonie. Mecz stulecia

3 tygodni temu
Czy można zaserwować ponad sto asów w meczu tenisowym i przegrać? Można. Czy Wimbledon może żyć bardziej starciem Amerykanina i Francuza spoza topu światowego rankingu niż pierwszą od 33 lat wizytą brytyjskiej królowej? Otóż może. John Isner i Nicolas Mahut rozegrali na wimbledońskiej trawie mecz z rekordami nie do pobicia. Mija 15 lat, odkąd epicką batalię rozciągniętą na trzy dni i 11 godzin oraz 5 minut czystej gry wygrał Isner. Drugiego takiego meczu nie będzie pewnie i przez kolejne 150, a nie 15 lat.
- Jaki to ma sens, grać przez tyle godzin? – pytała w rozmowie ze Sport.pl Agnieszka Radwańska. - Ten rekord efektownie wygląda, ale sportowo ta sytuacja jest bez sensu. Od jakiegoś momentu powinien być jednak grany tie-break - dodawała.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


Po latach Radwańskiej przyznano rację, wprowadzając tie-break do decydującego seta (od 2022 we wszystkich turniejach wielkoszlemowych gra się go w ostatniej partii do 10 punktów, ale od stanu 9-9 dotąd, aż ktoś osiągnie dwupunktową przewagę). A już wtedy, w 2010 roku, rację mieli ci wszyscy tenisiści, którzy od razu mówili, iż to będzie rekord, którego nikt nigdy nie pobije. Piętnaście lat temu John Isner i Nicolas Mahut nie tyle pobili, co zmiażdżyli rekord Fabrice’a Sanoto i Arnauda Clementa, którzy na Roland Garros 2004 walczyli przez sześć godzin i 33 minuty (6:4, 6:3, 6:7, 3:6, 16:14 dla Santoro). Po 2010 roku tamten rekord Francuzów z French Open poprawiły jeszcze trzy inne pary (w jedne był Isner!). Ale już żadna nigdy nie zbliżyła się do tenisowego maratonu na ponad 11 godzin.
Wszystko o wyczynie Isnera i Mahuta mówi ta tabela. Oto najdłuższe mecze w historii tenisa:


John Isner – Nicolas Mahut 11 godzin i 5 minut (6:4, 3:6, 6:7, 7:6, 70:68 w pierwszej rundzie Wimbledonu 2010)
Tomas Berdych – Stanislas Wawrinka w 7 godzin i 1 minutę (6:4, 5:7, 6:4, 6:7, 24:22 w Pucharze Davisa 2013)
Leonardo Mayer – Joao Souza w 6 godzin i 43 minuty (7:6, 7:6, 5:7, 5:7, 15:13 w Pucharze Davisa 2015)
Kevin Anderson – John Isner w 6 godzin i 36 minut (7:6, 6:7, 6:7, 6:4, 26:24 w półfinale Wimbledonu 2018)
Fabrice Sanoto - Arnaud Clement w 6 godzin i 33 minuty (6:4, 6:3, 6:7, 3:6, 16:14 w pierwszej rundzie Roland Garros 2004)


Jeden set tego kosmicznego meczu Isner – Mahut był dłuższy niż każdy z wymienionych pod nim meczów. Partię numer 5, tę z wynikiem 70:68, Isner i Mahut grali aż 8 godzin i 11 minut!
Mahut zabrał rekord koledze z debla. Obaj przegrali najdłuższe mecze
- Jestem przeszczęśliwy, iż oni pobili rekord z mojego meczu z Santoro – mówił Clement. – Teraz już nikt nie będzie mnie więcej pytał o rekordowy mecz, w którym grałem. Denerwowało mnie, bo przecież przegrałem – dodawał. A swoje zdumienie wyczynem Isnera i Mahuta podkreślał, mówiąc tak: „Wiedziałem, iż kiedyś nasz rekord zostanie pobity, ale nie w ten sposób. Wyobrażałem sobie mecz toczony przez na przykład 6 godzin i 45 minut. Oni przekroczyli wszelkie granice".


Co ciekawe, Clement był w tamtym Wimbledonie deblowym partnerem Mahuta. I już trzy godziny po porażce z Isnerem Mahut razem z Clementem wyszedł ponownie na kort. Ostatecznie starcia z Brytyjczykami Flemingiem i Skupskim Francuzi tego wieczoru (24 czerwca) nie dokończyli. Przerwano je ze względu na zapadające ciemności. A iż 25 czerwca Clement grał singlowy mecz z Rogerem Federerem i inne spotkania ułożyły się tak, iż nie zdążył już zagrać debla, to razem z Mahutem pokonał Brytyjczyków dopiero 26 czerwca.
Wtedy w Wimbledonie nie było już Isnera. Po pokonaniu Mahuta w wyczerpującym, trzydniowym meczu Amerykanin uległ w drugiej rundzie Holendrowi Thiemo de Bakkerowi 0:6, 3:6, 2:6 w zaledwie godzinę i 14 minut. – Nie miałem żadnych szans, byłem zbyt zmęczony. Ale nie chciałem się poddać, wycofać – mówił król asów serwisowych, który w tamtym meczu nie zanotował ani jednego asa. A przeciw Mahutowi zagrał ich aż 113, co jest rekordem wszech czasów (Mahut też zaimponował, serwując 103 asy). Uwaga: z tymi 113 asami Isner zajął pierwsze miejsce w Wimbledonie 2010, jeżeli chodzi o liczbę asów. Drugi w zestawieniu Tomas Berdych zaserwował 111 asów w siedmiu meczach – Czech doszedł aż do finału (przegranego z Rafaelem Nadalem).
Telewizje pokochały Isnera bardziej niż Federera
Wracając do Isnera: po meczu z Mahutem skarżył się na wyczerpanie również psychiczne. - Spałem długo, zjadłem gigantyczne ilości jedzenia, ale z takim wyczerpaniem, także psychicznym, nie byłem w stanie wygrać. No i zrobił mi się straszny odcisk na stopie – opowiadał. Na pewno w regeneracji nie pomogła mu wizyta w aż 19 stacjach telewizyjnych z całego świata. Organizatorzy Wimbledonu poinformowali, iż dostali więcej próśb o ekskluzywne wywiady z Isnerem niż rok wcześniej z Rogerem Federerem po tym jak Szwajcar wygrał turniej.
Zainteresowanie było rekordowe, bo mecz Isner – Mahut przyniósł aż 12 rekordów, które trafiły do Księgi Rekordów Guinnesa. Najważniejszym z nich jest oczywiście długość meczu. Na 11 godzin i 5 minut gry złożyły się trzy „odcinki" rywalizacji. Wszystko zaczęło się 22 czerwca o godzinie 18.14. I gdy niecałe trzy godziny później – o 21.07 – mecz przerwano z powodu braku oświetlenia na korcie, wydawało się, iż następnego dnia to już nie potrwa długo.


Rekordziści zepsuli tablicę. Wynik prawie jak u Bryanta i Los Angeles Lakers
23 czerwca do dogrania był tylko ostatni set. Panowie zaczęli o godzinie 14.05. Kilka godzin później padła tablica wyników – zgasła przy wyniku 47:47 – ale nie tenisiści. Przy stanie 59:59 Mahut skarżył się, iż coraz mniej widać i o godzinie 21.09, mecz znów przerwano.
Drugiego dnia Isner i Mahut walczyli przez 7 godzin i 6 minut. Gdy wznawiali spotkanie 24 czerwca, w nogach mieli już prawie 10 godzin harówki (dokładnie 9 godzin i 58 minut). Ostatniego dnia walczyli jeszcze przez godzinę i siedem minut (od 15.40 do 16.47) gdy w końcu Isner wygrał. – Jestem trochę zmęczony – stwierdził w swoich pierwszych słowach. Musiał wiedzieć, iż zapłata za to zmęczenie wynagrodzi mu wszystko. Już 23 czerwca, czyli drugiego dnia tego meczu, „New York Times" informował, iż emocjonują się nim choćby Kobe Bryant i jego koledzy z Los Angeles Lakers. Gwiazdy NBA oglądały mecz tenisa z koszykarskim wynikiem.
Makaron kontra 12 Big Maców
Gdy panowie Isner i Mahut rozgrywali pierwsze piłki, to tak naprawdę mało kogo interesowały wydarzenia na wimbledońskim korcie numer 18. Dziś jest tam pamiątkowa tablica.


Dziś każdy, kto wtedy na tamten kort w końcu zawitał, jest dumny, iż poniekąd uczestniczył w tworzeniu historii tenisa.


Grający w tamtym Wimbledonie Andy Roddick, który rok wcześniej dotarł do finału, wpadł do rodaka, czyli Isnera, z trzema pizzami i z kurczakiem. To było na koniec drugiego dnia meczu. Isner mówił, iż nie mógł patrzeć na makaron, który kazał mu jeść trener (dobrze znany polskim kibicom Craig Boynton, który jeszcze niedawno prowadził Huberta Hurkacza). I iż najchętniej zjadłby wtedy 12 Big Maców. Wizyta kumpla była dla niego wybawieniem. „Daily Mail" wyliczało później, iż Isner i Mahut spalili aż 16 tysięcy kalorii.
Legendy tenisa miały problem z wejściem na trybuny
– Ten mecz może każdemu z nich skrócić karierę o półtora roku – twierdził John McEnroe. Trzykrotny mistrz Wimbledonu pod koniec drugiego dnia tego meczu miał problem ze zdobyciem miejsca na widowni. Stewardzi musieli się bardzo natrudzić, żeby usadzić gdzieś nie tylko jego, ale też byłą numer jeden światowego rankingu tenisistek, Tracy Austin.
Trzeciego dnia tego meczu nad meczami żyli nim już wszyscy tak bardzo, iż w cień w świecie sportu zeszły choćby mecze piłkarskiego mundialu w RPA. To się wydawało nierealne. „L’Equipe" gorzko żartowało, iż reprezentacja Francji miała czas przegrać swój ostatni mecz [1:2 z RPA 22 czerwca, czyli w pierwszym dniu spotkania Isner – Mahut], odpaść z mistrzostw, wrócić do kraju i włączyć się na to spotkanie. Brytyjski „Times" opublikował rysunek, na którym sędzia ogłaszał: „Panowie, mecz zostaje przerwany, ponieważ osiągnęliście wiek emerytalny", co wpisywało się w dyskusję o emeryturach, jaka wtedy toczyła się na Wyspach.
Tak przez cały czas pocieszał przegranego
Media z całego świata naprawdę mocniej niż czymkolwiek żyły starciem 19. i 148. tenisisty świata. Ale faworyzowany Isner i Mahut, który wszedł do turnieju głównego z kwalifikacji, absolutnie zapracowali sobie na to zainteresowanie. Po wszystkim było strasznie żal Mahuta. Pokonany mówił, iż mocno czuje gorycz porażki, ale ma nadzieję, iż z czasem poczuje dumę. Od razu pomagała mu m.in. wiadomość od Rafaela Nadala. Francuz ujawnił, iż wielki mistrz nazwał go wzorem dla całego świata sportu i również wzorem dla dzieci.


Mahut wygrał w tym meczu więcej punktów – 502, a Isner – 478. W sumie punktów rozegrano aż 980. Dla porównania: w kapitalnym finale Roland Garros 2025 między Carlosem Alcarazem a Jannikiem Sinnerem (4:6, 6:7, 6:4, 7:6, 7:6 dla Alcaraza) rozegrano 385 punktów (193:192 dla Sinnera). I ten kapitalny finał trwał 5 godzin i 29 minut. Czyli był ponad dwa razy krótszy od meczu Isner – Sinner (11 godzin i 5 minut).
Z rekordzistami przegrała choćby królowa Elżbieta II
Bardzo możliwe, iż na ostatni odcinek tamtej trylogii miała ochotę wybrać się królowa Elżbieta II. W czwartek 24 marca monarchini wybrała się na korty Wimbledonu po raz pierwszy od 33 lat, od 1977 roku. Przybyła tam, by obejrzeć mecz Andy’ego Murraya (szybkie zwycięstwo nad Finem Nieminenem w drugiej rundzie – 6:3, 6:4, 6:2), wówczas rosnącej nadziei brytyjskiego tenisa, półfinalisty Wimbledonu 2009.
Media pisały, iż na kort numer 18 królowa nie mogła wejść, ponieważ skromny obiekt bez loży i na zaledwie 782 miejsca nie nadawał się do przyjęcia członka rodziny królewskiej. A zasady Wimbledonu nakazywały dokończyć mecz tam, gdzie się zaczął. W gazetach z 25 czerwca oceniono - chyba nie bez racji - iż Isner i Mahut przyćmili choćby wizytę królowej.
Idź do oryginalnego materiału