Było już 0:1 i 25:26! Co za wyczyn Wilfredo Leona. Grbić tylko kręcił głową

1 dzień temu
Nikola Grbić kręcił głową i unosił brwi, gdy Japończyli mieli piłkę na 2:0 w setach w meczu z Polską. Naszą siatkarską kadrę uratował wtedy Wilfredo Leon. Czy teraz bez niego i bez innych gwiazd w składzie rozegramy kolejne zacięte spotkanie z wicemistrzami Ligi Narodów?
W środę w chińskim Xi’an polscy siatkarze rozpoczęli oficjalne granie w tym roku. W swoim pierwszym meczu Ligi Narodów 2025 pokonali Holendrów 3:1 (25:22, 22:25, 25:22, 25:22). Teraz poprzeczka pójdzie w górę.


REKLAMA


Zobacz wideo Lublin mistrzem Polski w siatkówce. Marcin Komenda: Przed sezonem mało kto na nas stawiał


W czwartek o godzinie 14.30 naszego czasu zmierzymy się z Japonią. To wicemistrzowie VNL z 2024 roku i brązowi medaliści z roku 2023. Bardzo kilka Japończykom zabrakło, by sensacyjnie, kosztem Włochów, awansowali do strefy medalowej ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. W ćwierćfinale prowadzili 2:0 w setach i 24:21 w trzeciej partii. Mieli aż cztery piłki meczowe, ale nie wykorzystali żadnej i przegrali spotkanie 2:3. Możliwe, iż na liście rozpamiętywanych porażek Japończycy mają też jeden z niedawnych meczów z Polakami.
Kapitan Kurek reagował jak najzagorzalszy kibic
W ubiegłym roku w Fukuoce starcie tych drużyn w pierwszej fazie Ligi Narodów nie miało historii. Polska wygrała 3:0, w setach do 17, 15 i 20. Do pewnego zwycięstwa nasz zespół prowadził kapitan Bartosz Kurek. Za to rok wcześniej Kurek był kontuzjowany i podczas zaciętej walki o finał Ligi Narodów w Gdańsku występował tylko w roli widza. I to bardzo emocjonalnie przeżywającego wszystko, co się działo na boisku.
Pierwszą partię tamtego półfinału Japończycy wygrali niespodziewanie aż 25:19. Bardzo dużo kosztował nas przestój w środkowej fazie seta – wówczas ze stanu 9:9 rywale uciekli nam na 15:9. Zespół Phillipe'a Blaine'a grał tak, iż Nikola Grbić najczęściej tylko unosił brwi. I kręcił głową, gdy po stronie swoich zawodników widział błędy na zagrywce, dziury w bloku i wyjątkowy brak skuteczności w ataku. Grbić zrobił szybką zmianę: za Bartosza Bednorza, który wyszedł w podstawowym składzie, wprowadził Wilfredo Leona. I czas pokazał, iż była to zmiana kluczowa.
Pierwszy set już za bardzo Polsce uciekł. Ale w drugim nakręconym Japończykom na kolejną zwycięską ucieczkę nie pozwolił przede wszystkim Leon, choć trzeba podkreślić, iż z wielką pomocą Łukasza Kaczmarka i Aleksandra Śliwki. W każdym razie gdy Japończycy przy stanie 26:25 mieli setbola i co za tym idzie ogromną szansę wyjścia na prowadzenie 2:0, to Leon osobiście na to nie pozwolił. Punkt na 26:26 wywalczył atakiem, następnie punkt na 27:26 zdobył blokiem, a wreszcie po świetnym serwisie Mateusza Bieńka przechodzącą piłkę dającą nam remis w setach 1:1 skończył Kaczmarek.


Ludzie Grbicia ugasili pożar i pokazali najlepszą siatkówkę
To był decydujący moment tamtego meczu. Po ugaszeniu pożaru nasz zespół zaczął wreszcie grać swoją najlepszą siatkówkę. I stłamsił Japonię. Trzeciego seta wygraliśmy 25:17, a czwartego, ostatniego – 25:21. Dzień później Polacy wygrali też finał z USA 3:1 i zdobyli złoto Ligi Narodów. A Japończycy wywalczyli brąz, pokonując Włochów 3:2.
Wracając do półfinału Polska – Japonia, trzeba podkreślić, iż w całym meczu wygranym 3:1 (19:25, 28:26, 25:17, 25:21) katem walecznych rywali był Leon. Mimo ich ofiarnej, kapitalnej gry w obronie, nasz przyjmujący skończył aż 21 z 29 ataków. Za tak kosmiczne granie, za w sumie 23 zdobyte punkty (dwa blokiem) wystawiliśmy wtedy na Sport.pl Leonowi idealną ocenę 6 w skali 1-6. „Pan Siatkarz" – pisaliśmy o nim.
Dziś Leona jeszcze w naszej kadrze nie ma. Wszystkie gwiazdy reprezentacji trener Grbić na razie oszczędza. Na późniejsze turnieje Ligi Narodów i zwłaszcza na wrześniowe mistrzostwa świata na Filipinach. Trudno oczekiwać, iż w czwartkowym meczu z nami Japończycy będą się bali kogoś w aż takim stopniu, w jakim strach czuli przed potężnymi zbiciami Leona niecałe dwa lata temu. Ale oni też nie są w najmocniejszym składzie. A po tym, co nasza kadra pokazała w środę przeciw Holandii, możemy mieć nadzieję, iż choćby atakujący Kewin Sasak może dać się Japończykom zapamiętać. O ile tylko dostanie szansę gry, bo nie wiadomo, jak bardzo trener Grbić będzie rotował składem.
Mecz Polska – Japonia na turnieju VNL w Chinach w czwartek o godz. 14.30 czasu polskiego. Transmisja w Polsacie, relacja na żywo na Sport.pl.
Idź do oryginalnego materiału