Była 16. minuta, Flick aż spojrzał na Szczęsnego. Skończyło się awanturą

1 miesiąc temu
FC Barcelona pokonała Espanyol 2:0 i zdobyła 28. w historii mistrzostwo Hiszpanii. Chociaż w czwartek i przez cały sezon bohaterem drużyny Hansiego Flicka był Lamine Yamal, to dla polskich kibiców najważniejsze są historie Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego, którzy mieli wielki wkład w ten sukces.
Kiedy Cesar Soto Grado zakończył derby, piłkarze Barcelony zaczęli świętować zdobycie mistrzostwa Hiszpanii na stadionie lokalnego rywala. Ich euforia trwała jednak tylko kilka sekund. Hansi Flick nie zdążył choćby pokazać swoim zawodnikom, by zeszli do szatni, kiedy na murawie doszło do awantury.


REKLAMA


Zobacz wideo Barcelona w końcu doczeka się nowego stadionu?! 1,5 miliarda euro


Zawodnicy Espanyolu nie chcieli dopuścić do tego, by przeciwnicy bawili się na oczach ich kibiców. Po krótkim spięciu między piłkarzami na murawie włączone zostały zraszacze. Ale i one nie studziły rozpalonych emocjami zawodników Hansiego Flicka.
Ostatecznie na stadionie Espanyolu nie było tak niebezpiecznie jak dwa lata temu, kiedy po zwycięstwie 4:2 piłkarze Xaviego nie świętowali, tylko uciekali do szatni w obawie przed chuliganami. Drużyna Flicka dziś pewnie nie zaśnie, tak samo jak nie zasną jej kibice. Na dwie kolejki przed końcem tego sezonu La Liga FC Barcelona zapewniła sobie 28. mistrzostwo Hiszpanii. Mistrzostwo, w które wielki wkład mieli Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny.
Szczęsny bohaterem, słaby Lewandowski
To nie był dla Barcelony mecz tak łatwy, jak ten sprzed dwóch lat, kiedy po golu Julesa Kounde w 53. minucie drużyna Xaviego prowadziła aż 4:0. W czwartek do wspomnianej 53. minuty i kosmicznego gola Yamala Barcelona się męczyła i jeżeli ktoś był bliżej strzelenia gola, to zdecydowanie Espanyol.
Drużyna Flicka biła głową w mur ustawiony z piłkarzy Espanyolu przed ich polem karnym. Gospodarze nie dawali miejsca gwiazdom z drużyny Flicka, atakowali ich ostro i zdecydowanie. Bezbarwni byli Raphinha i Lamine Yamal, jeszcze słabiej niestety wyglądał Lewandowski.


Przed przerwą Polak błysnął dwukrotnie. Pierwszy raz w 13. minucie, kiedy oddał strzał w drugie tempo sprzed pola karnego, ale piłka poleciała minimalnie obok bramki Joana Garcii. Drugą szansę Lewandowski miał tuż przed przerwą, kiedy dopadł do piłki zagrywanej przez Erica Garcię, jednak po dobrym przyjęciu na klatkę piersiową oddał kolejny niecelny strzał.
Poza tym kapitan reprezentacji Polski snuł się po boisku. Jak na dłoni widać było, iż Lewandowski daleki jest od swojej optymalnej formy po niedawnej kontuzji mięśniowej. 36-latkowi zdarzały się proste błędy w przyjęciu piłki, Lewandowski przegrywał też pojedynki fizyczne. Widać było, iż Lewandowskiemu brakowało rytmu meczowego i czucia piłki. Kiedy w 65. minucie zmieniał go Fermin Lopez, nikt nie mógł czuć zdziwienia.


Espanyol jednak nie ograniczał się do szczelnej i agresywnej obrony. Dość powiedzieć, iż po pierwszej połowie statystyka goli oczekiwanych gospodarzy wynosiła 1,27. To, iż Barcelona nie przegrywała do przerwy, zawdzięczała przede wszystkim Szczęsnemu. O ile w 4. minucie Urko Gonzalez uderzył minimalnie obok bramki Polaka, o tyle 12 minut później Szczęsny uratował swoją drużynę. Do sytuacji sam na sam z 35-latkiem doszedł Javi Puado, jednak choćby w takiej sytuacji nie był w stanie strzelić gola.
Szczęsny bronił świetnie, a realizator pokazywał wtedy rozemocjonowanego trenera Espanyolu Manolo Gonzaleza. Po chwili też stojącego obok Hansiego Flicka. Szkoleniowiec Barcelony był spokojny, przed przerwą z uznaniem patrzył zdecydowanie częściej na to, co wyprawia się w okolicach pola karnego jego drużyny, a nie przeciwnika.


Wszystko dzięki Szczęsnemu, szczególnie we wspomnianej 16. minucie, kiedy polski bramkarz nie rzucił się za wcześnie, wyczekał rywala do końca i w efektowny sposób odbił jego strzał. Niedługo później Szczęsny mógł być w podobnej sytuacji, jednak zapobiegł temu, skutecznie wychodząc poza pole karne i uprzedzając przeciwnika.
Po meczu bohaterem Barcelony na pewno będzie Yamal, który nie tylko strzelił gola, ale też po chamskim faulu na nim z boiska wyleciał Leandro Cabrera. Fakty są jednak takie, iż gdyby nie Szczęsny, czwartkowego zwycięstwa i mistrzostwa na stadionie lokalnego rywala mogłoby nie być.
Świetny sezon Lewandowskiego
Mimo iż w czwartek Lewandowski zaprezentował się słabiej, to jego wkład w 28. mistrzostwo Hiszpanii Barcelony było nie do przecenienia. Tego, ile kapitan reprezentacji Polski znaczył dla drużyny Flicka, nie umniejszają też ostatnie, gorsze tygodnie.
Lewandowski na gola czeka od 9 kwietnia, kiedy zdobył dwie bramki w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Borussii Dormtund (4:0). Od tamtej pory Polak poluje na 100. gola w barwach Barcelony, czego w jej 126-letniej historii dokonało tylko 18 zawodników. Na gola w lidze Lewandowski czeka od 30 marca, przez co w klasyfikacji strzelców wyprzedził go Kylian Mbappe. Polak ma w tej chwili 25 goli, Francuz trzy więcej.


Ale w kontekście całego sezonu to naprawdę kilka znaczy. W końcu Lewandowski, którego już w poprzednich rozgrywkach wielu spisywało na straty, a latem choćby wypychało z Barcelony, znowu wzniósł się na wyżyny. Napastnik, który latem skończy już 37-lat, długimi momentami wyglądał jak za swoich najlepszych czasów, zdobywając bramkę za bramką.
Do historii przeszedł jego październikowy występ przeciwko Realowi Madryt (4:0) na Santiago Bernabeu, kiedy w dwie minuty zdobył dwie bramki, a Hiszpanie znów oszaleli na jego punkcie. A były też przecież hat-trick z Alaves, po dwa gole wbijane Valencii, Villarrealowi, Sevilli, Gironie i długie serie meczów z przynajmniej jedną bramką. Lewandowski znów zachwycał, jego nazwisko - choć pewnie na wyrost - znów wymieniano w kontekście Złotej Piłki.
W tym sezonie Lewandowski to najskuteczniejszy strzelec Barcelony z 40 golami na koncie. Drugi w kolejności Raphinha zdobył 34 bramki. To w ogóle był doskonały sezon Lewandowskiego, który był najskuteczniejszy, odkąd latem 2022 r. trafił do Barcelony.
Bajeczna historia Szczęsnego
Szczęsny, który na debiut w Barcelonie czekał długo, również stał się ważnym zawodnikiem w drużynie Flicka. W La Liga Polak rozegrał 15 meczów, w ośmiu z nich zachował czyste konto. To najlepszy wynik wśród bramkarzy, którzy w tym sezonie ligowym wystąpili przynajmniej 10 razy.


Szczęsny puścił tylko 12 goli w lidze, co daje mu średnią 0,80 bramki na mecz. To czwarty najlepszy wynik w tym sezonie La Liga. Polaka wyprzedzili jedynie Unai Simon i Julen Agirrezabala z Athleticu Bilbao oraz Jan Oblak z Atletico Madryt. Chociaż Szczęsny tak dobrze nie wypadał pod względem liczby i skuteczności interwencji, to jego pozytywnego wkładu w wyniki Barcelony nikt nie może podważać.
Zresztą Szczęsny imponował nie tylko formą. On stał się talizmanem Barcelony, bo z nim w składzie drużyna Flicka długo nie przegrywała. Dobra passa skończyła się dopiero w Dortmundzie, jednak w lidze hiszpańskiej wciąż trwa. Z 15 meczów ligowych, w których grał Szczęsny, Barcelona nie wygrała tylko raz! Było to 5 kwietnia, kiedy Katalończycy niespodziewanie zremisowali u siebie z Betisem (1:1).
Szczęsny, który jeszcze kilka miesięcy temu ogłosił przejście na sportową emeryturę, zaliczył spektakularny powrót. Mimo iż Barcelona przegrała z Interem Mediolan w Lidze Mistrzów, to zdobycie mistrzostwa i Pucharu Hiszpanii, to wciąż wspaniałe podsumowanie tej imponującej historii.
To, ile dla Szczęsnego znaczył sukces z Barceloną, widać było po niedzielnym zwycięstwie z Realem Madryt. "Gdy wybrzmiał ostatni gwizdek, emocje puściły. Polak przykucnął na murawie, wpatrywał w cieszących piłkarzy Barcelony i po prostu się wzruszył" - pisał Dominik Wardzichowski.


W czwartek wzruszy się pewnie niejeden kibic Barcelony. To wielki moment dla klubu, ale też polskich kibiców. W końcu wkład naszych zawodników w ten wielki sukces był naprawdę ogromny.
Idź do oryginalnego materiału