Była 112. minuta, gdy Gikiewicz został bohaterem Widzewa. Szkoda, iż już tam nie gra

4 godzin temu
Los skrzyżował w 1/16 finalu Pucharu Polski zespoły Widzewa Łódź i Zagłębia Lubin. To był pierwszy mecz Rafała Gikiewicza po odejściu z łódzkiego klubu i od razu przeciwko swojemu byłemu zespołowi. Okazał się on antybohaterem spotkania, w którym przez bardzo długi czas trudno było wskazać lepszy zespół. Wszyscy nastawiali się na rzuty karne. Ostatecznie Widzew wygrał po dogrywce 1:0.
Rafał Gikiewicz zaczął sezon jako bramkarz Widzewa. Zagrał w dwóch meczach na samym starcie rozgrywek, ale potem decyzją Zeljko Sopicia został posadzony na ławce rezerwowych. Z końcem sierpnia łódzki klub postanowił rozwiązać z nim umowę. Gikiewicz był bezrobotny przez ok. 1,5 miesiąca. Ostatnio trafił do Zagłębia Lubin na zasadzie transferu medycznego, zastępując poważnie kontuzjowanego Dominika Hładuna.


REKLAMA


Zobacz wideo Siatkarki MOYA Radomki Radom z trzecim zwycięstwem w okresie 25/26. Kornelia Garita: Nie zagrałyśmy dzisiaj naszej siatkówki"


Fatalny błąd Gikiewicza. Koszmar w debiucie
Los chciał, by Gikiewicz zadebiutował w barwach Zagłębia w starciu z Widzewem w 1/16 finału Pucharu Polski. W regulaminowym czasie trudno było wskazać lepszy zespół. Dłużej przy piłce byli łodzianie, ale więcej strzałów oddali lubinianie. Jednak oba zespoły wyglądały na takie, które nie chcą podejmować ryzyka, wolały grać zachowawczo.
Po 90 minutach mieliśmy bezbramkowy remis, a Gikiewicz nie miał zbyt wiele pracy, musiał obronić zaledwie dwa strzały. W dogrywce oba zespoły próbowały grać bardziej otwarty i ofensywny futbol, ale nie był on finezyjny. Widzew i Zagłębie operowały prostymi środkami.


Pierwsza połowa dogrywki nie przyniosła żadnych goli. W drugiej nikt nie miał klarownej sytuacji do zdobycia gola. Jednak Widzew w pewnym momencie miał więcej szczęścia. Jak się okazało, to była ta jedna, kluczowa akcja całego spotkania.
To była 112. minuta, Widzew miał rzut wolny prawie 40 metrów od bramki "Miedziowych". Goście nie postawili muru, nastawili się na wrzutkę w pole karne. Ale Bartłomiej Pawłowski postanowił zaryzykować i zaskoczył wszystkich mocnym strzałem z dystansu.


Piłka zmierzała prosto w Rafała Gikiewicza. Wydawało się, iż bramkarz Zagłębia był dobrze ustawiony, więc powinien pewnie złapać tę piłkę. Chciał łapać, ale piłka odbiła mu się od klatki piersiowej, potem od dłoni i uciekła mu za plecy. Nie zdołał jej już odbić i przekroczyła linię bramkową. Koszmarny błąd w debiucie w nowym zespole.


Zobacz też: Rozprawa w tajnym procesie. Wezwali przyjaciela Lewandowskiego
Zagłębie próbowało gonić wynik i doprowadzić do rzutów karnych, na które wszyscy nastawiali się aż do sytuacji z błędem Gikiewicza. Ostatecznie Widzew szczęśliwie wygrał przed własną publicznością 1:0 i awansował do 1/8 finału Pucharu Polski.
Idź do oryginalnego materiału