- Trudniej być nie może - podsumowała z uśmiechem Jekaterina Aleksandrowa, gdy w 2023 roku - po awansie do 1/8 finału turnieju WTA rangi 1000 w Madrycie - spytano ją o jej kolejną rywalkę, czyli Igę Świątek. I miała rację, choć sprawiła potem faworytce całkiem sporo kłopotów. Walczyły wówczas niemal dwie i pół godziny. Ale na koniec polska tenisistka potwierdziła, iż na kortach ziemnych - choćby jeżeli zdarzają się jej przestoje - pokonać ją jest rzeczywiście bardzo trudno.
REKLAMA
Zobacz wideo Kryzys dopadł Igę Świątek? Wesołowicz: Zacznie się bagno
Świątek prowadziła 6:4, 5:2 i zaczęły się kłopoty. Nie pomogły choćby gimnastyczne popisy
Świątek nieraz powtarza, iż woli grać w sesji dziennej, ale czasem musi przymusowo zamienić się na korcie w nocnego marka. Tak też było dwa lata temu w stolicy Hiszpanii, gdy mecz z 17. wówczas w rankingu WTA Aleksandrową zaczęła dopiero kwadrans przed godz. 23. Mieszkająca od dzieciństwa w Pradze Rosjanka już wcześniej odnosiła dobre wyniki na "mączce" - w Madrycie rok wcześniej dotarła do półfinału. Mało kto jednak spodziewał się, iż trzeci mecz w karierze z nią (pierwszy na ziemi) będzie dla Polki aż tak trudną przeprawą.
Sytuacja w tym spotkaniu zmieniała się nieraz. Odważnie grająca Aleksandrowa w pierwszym secie prowadziła 3:1, by później zapisać w nim na swoim koncie już tylko jednego gema. Wydawało się, iż Świątek pewnie zmierza po zwycięstwo w tym pojedynku, gdy w drugiej odsłonie wygrywała 4:1 i 5:2. Ale wtedy do gry wróciła jej rywalka. Albo - jak oceniało to część obserwatorów - została na nowo wpuszczona do meczu przez Polkę.
Nie pomógł potem ani gimnastyczny popis faworytki w ósmym gemie (wykonała praktycznie sznur, próbując sięgnąć trudną piłkę), ani jej piłka meczowa przy prowadzeniu 5:4. Zamiast więc przypieczętowania zwycięstwa w dwóch setach ówczesna liderka światowego rankingu spędziła na korcie wtedy jeszcze dodatkową godzinę. W decydującej partii jednak gwałtownie uspokoiła swoich fanów - umiejętność odbudowania się po przegranym secie była wtedy adekwatnie jej specjalnością i pokazała to ponownie. Trudy długiego nocnego pojedynku dały wreszcie o sobie znać Rosjance. W ostatniej akcji Świątek, grając w ofensywie, przebiła piłkę na środek kortu, a Aleksandrowa - próbując skończyć pośpiesznie akcję - posłała wyraźnie piłkę na aut.
Świątek nadrobiła hiszpańską nieobecność. Słodki rewanż na Sabalence i brak litości dla Sorribes Tormo
Było to drugie podejście niespełna 22-letniej wówczas Polki do turnieju w Madrycie. Dwa lata wcześniej odpadła właśnie w 1/8 finału, a rok później zrezygnowała ze startu. Oficjalnie jako powód podano wtedy kontuzję ramienia, ale chodziło o danie młodej tenisistce chwili oddechu po kilku bardzo intensywnych tygodniach rywalizacji.
W 2023 r. w Hiszpanii na wyeliminowaniu Aleksandrowej zaś nie poprzestała - zatrzymała się wtedy dopiero w finale, w którym uległa Arynie Sabalence 3:6, 6:3, 3:6. Dwanaście miesięcy później zrewanżowała się Białorusince, którą pokonała po bardzo widowiskowym i ponadtrzygodzinnym meczu o tytuł 7:5, 4:6, 7:6. Ten triumf miał dodatkowe znaczenie, bo był brakującym sukcesem Świątek w najbardziej prestiżowych turniejach na kortach ziemnych. Wcześniej triumfowała już w Stuttgarcie, Rzymie i wielkoszlemowym Roland Garros, a Madryt jako jedyny pozostawał przez nią niepodbity.
W ubiegłorocznej edycji tej imprezy zupełnie inaczej wyglądał za to jej mecz o ćwierćfinał niż ten z Aleksandrową. Reprezentantce gospodarzy Sarze Sorribes Tormo oddała bowiem zaledwie jednego gema. I to na samym początku, a potem zapisała na swoim koncie dwanaście kolejnych. Polka dała wtedy pokaz wielkiej dominacji - w drugim secie straciła zaledwie pięć punktów.
W poniedziałek w 1/8 finału madryckiego turnieju zagra z Dianą Sznajder. Mecz, który ma się rozpocząć wczesnym popołudniem (nie wcześniej niż o g. 13), będzie jej pierwszym pojedynkiem z zajmującą 13. miejsce na światowej liście Rosjanką. Sama Świątek zaś w Hiszpanii walczy dodatkowo o to, by po zakończeniu tych zawodów wciąż być wiceliderką zestawienia WTA.