Był gwiazdą Ekstraklasy, Legia dała za niego fortunę. Szok, co stało się potem

3 godzin temu
Ruben Vinagre nie zagrał od pierwszej minuty w dwóch ostatnich meczach Legii Warszawa. Chociaż klub oficjalnie poinformował, iż w niedzielnym meczu z Pogonią Szczecin Portugalczyka zabrakło z powodu drobnej kontuzji, to domysłów nie brakuje. Zwłaszcza iż zawodnik, który przed rokiem błyszczał w ekstraklasie, teraz jest cieniem samego siebie i na dodatek ma być niezadowolony ze swojej sytuacji.
Trzy - tyle minut rozegrał Ruben Vinagre w dwóch ostatnich meczach Legii. Portugalczyk pojawił się na boisku w końcówce środowego spotkania z Jagiellonią (0:0), a w niedzielnym meczu z Pogonią (1:0) w ogóle nie znalazł się w kadrze meczowej.

REKLAMA







Zobacz wideo Jakub Kosecki o sędziach w Ekstraklasie: Ich poziom jest zdecydowanie wyższy niż piłkarzy



Mimo iż dyrektorka do spraw marketingu i komunikacji Legii Aleksandra Kalinowska przekazała, iż to efekt drobnej kontuzji z sobotniego treningu, to domysłów w sprawie Vinagre'a nie brakuje. Portugalczyk jeszcze rok temu był jednym z najlepszych piłkarzy w ekstraklasie, a od kilku miesięcy rozczarowuje na całej linii i nie ma pewnego miejsca w składzie drużyny Edwarda Iordanescu. Zwłaszcza iż w spotkaniach z Jagiellonią i Pogonią z dobrej strony pokazał się konkurent Vinagre'a - Arkadiusz Reca.
Ekstraklasę wziął szturmem
Kiedy Vinagre trafiał do Legii w lipcu zeszłego roku, można było przypuszczać, iż gwałtownie zostanie gwiazdą ekstraklasy. W końcu do naszej ligi nieczęsto trafiają zawodnicy z przeszłością w Premier League, Serie A i młodzieżowych reprezentacjach Portugalii.
- Wyobraźmy sobie, iż rozmawiamy o mojej karierze, ale dzieje się to pięć lat temu. Nie sądzę, iż wówczas myślałbym o Legii. Wierzyłbym, iż wszystko potoczy się nieco inaczej. Tylko iż to nie ma już żadnego znaczenia. Trafiłem do Warszawy i nie mam poczucia, iż stało się to za karę. To nie jest zsyłka. Dziś mogę myśleć o mojej karierze i przez cały czas myśleć, iż to dobry czas, bo wciąż robię to, co kocham. Nie mam też poczucia, iż Legia jest krokiem wstecz. Powiem więcej, to krok do przodu - mówił Vinagre w rozmowie z TVP Sport.
26-latek gwałtownie udowodnił swoją jakość i został jednym z najlepszych piłkarzy w ekstraklasie. Mimo iż Vinagre to lewy obrońca, imponował szczególnie w ataku. Portugalczyk bardzo często brał udział w akcjach ofensywnych, wygrywał pojedynki, kreował zagrożenie pod bramką przeciwników. Było tak nie tylko w ekstraklasie, ale też w europejskich pucharach, bo Vinagre miał asysty w meczach z Broendby, Dritą, Betisem i Backą Topolą w Lidze Konferencji. W sumie w 27 występach w rundzie jesiennej Portugalczyk miał dziewięć asyst.



- Dobry jest, co? Nie macie często okazji oglądać takich piłkarzy. Delektujcie się, póki możecie, bo nie wiadomo, jak długo tu będzie grał - zachwycał się rodakiem Feio. - Czy zostanie w Legii? Jest taka szansa, ale musiałaby zostać też ta osoba, która go tu sprowadziła. Czyli ja - dodał. Vinagre grał na tyle dobrze, iż mógł choćby otrzymać powołanie do reprezentacji Portugalii, co przed meczem z Polską w Porto w Lidze Narodów przyznał selekcjoner Roberto Martinez.
Wypożyczając Vinagre'a ze Sportingu, Legia zapewniła sobie możliwość wykupienia piłkarza za około 2,5 mln euro. I z tej możliwości stołeczny klub skorzystał już w lutym, dokonując wówczas najdroższego transferu w historii ekstraklasy.
Chociaż nikt nie miał wątpliwości, iż to dobry ruch Legii, to mało kto spodziewał się, iż dojdzie do niego już zimą. Warszawiacy musieli jednak wykupić Vinagre'a, by móc też wypożyczyć ze Sportingu Vladana Kovacevicia, którego chciał Feio. W tamtym momencie Portugalczycy mieli już wypożyczoną maksymalną liczbę zawodników, więc Legia musiała sięgnąć głęboko do kieszeni. Plan na Vinagre'a pozostawał jednak niezmienny: maksymalnie skorzystać z jego jakości, a później oddać z zyskiem na Zachód.
Inny na wiosnę
Problem w tym, iż Portugalczyk wyraźnie obniżył loty i w Legii gra do dziś, w niczym nie przypominając zawodnika sprzed roku. Pierwsze oznaki zjazdu formy piłkarza widoczne były już wiosną. Dość powiedzieć, iż w rundzie rewanżowej Vinagre rozegrał 23 spotkania, strzelił dwa gole i nie miał żadnej asysty. Feio wielokrotnie bronił rodaka, przypominając o kontuzji, przez którą nie zagrał już w grudniowych meczach z Lugano i Djurgarden w Lidze Konferencji oraz stracił część okresu przygotowawczego.



- Wraca do formy po dosyć długiej przerwie od treningów. Wciąż uważam, iż to jeden z najlepszych piłkarzy naszej ligi. Na pewno jest najlepszy na swojej pozycji. Radzę wszystkim się nacieszyć takim graczem, dopóki możecie. Nie zdarza się często, żeby w Polsce grał ktoś taki. Myślę, iż długo tu nie zostanie - mówił Feio po lutowym meczu z Puszczą Niepołomice.
Vinagre jednak wciąż nie dawał w ofensywie tyle, co jesienią i coraz częściej rozczarowywał kibiców Legii. - Ruben ma gorsze liczby ofensywne niż pół roku temu, ale z kolei liczby defensywne ma lepsze. Średnie ustawienie Rubena w rundzie wiosennej było niższe. On ma nieprawdopodobne umiejętności wyprowadzenia piłki. Trzeba trochę popatrzeć na to, co on robi koło naszej bramki. Większość wyjść spod pressingu to zasługa Rubena. To są rzeczy, które Ruben robi dla drużyny, a które ostatecznie nie zostają później doceniane - analizował Feio w kwietniu.
I patrząc na dokładne statystyki, można mu przyznać rację. Liczby statystycznej firmy StatsBomb wskazują, iż wiosną Vinagre częściej wyprowadzał piłkę i dostarczał ją do ataku, a jego dryblingi i podania miały mniejszy wpływ na kreowanie groźnych akcji. Portugalczyk przestał być najważniejszy pod bramką przeciwnika, a stał się bardzo ważnym ogniwem Legii na początku budowania akcji i poprawił niektóre liczby w obronie.
Vinagre rzadziej tracił piłkę, miał więcej wygranych pojedynków główkowych, przechwytów i wybić. Portugalczyk rzadziej brał udział w pressingu, przez co miał też mniej prób odbioru piłki i fauli. Można powiedzieć, iż w porównaniu do jesieni Vinagre grał mniej agresywnie, ale lepiej przewidywał boiskowe wydarzenia. To, co nie mogło się jednak podobać, to wyraźny spadek wygranych pojedynków (z 50 proc. na 38 proc.).



Forma coraz słabsza
Mimo iż latem Feio odszedł z Legii, to wbrew jego przewidywaniom został w niej Vinagre. To jednak żaden powód do euforii dla kibiców, bo Portugalczyk gra fatalnie. I widać to już na pierwszy rzut oka, bo dziś 26-latek ma raptem jedną asystę, a dokładnie rok temu miał ich pięć. Tym razem liczby w ogóle nie bronią legionisty.
W porównaniu do rundy wiosennej poprzedniego sezonu Vinagre wypada gorzej i w obronie, i w ataku. Vinagre ma mniej przechwytów, wybić i wygranych pojedynków. Portugalczyk ma też mniej podań otwierających drogę do strzału, mniej wejść w strefę ataku oraz słabiutką skuteczność dośrodkowań, która wynosi raptem 33 proc.
O ile Feio bronił Vinagre'a, o tyle Iordanescu stara się do niego trafić w inny sposób. W meczu z Jagiellonią Rumun - który do tej pory chętnie stawiał na Portugalczyka - posadził go na ławce, dając szansę Arkadiuszowi Recy. Szansę, którą 30-latek wykorzystał, bo należał do najlepszych zawodników na boisku.
Podobnie było w niedzielę. Z tą różnicą, iż Vinagre'a w ogóle zabrakło w kadrze meczowej. Nie wiadomo, czy Portugalczyk będzie gotowy na czwartkowe spotkanie z Samsunsporem w Lidze Konferencji, ale choćby jeżeli wyzdrowieje, to miejsca w składzie może nie odzyskać. Zastępujący go Reca w niedzielę też pokazał się z dobrej strony.



- Ruben doznał lekkiego urazu w trakcie sobotniego treningu i jeszcze w niedzielę rano nie wiedzieliśmy, czy zagra. Ostatecznie nie był przygotowany do gry w 100 proc., więc nie chcieliśmy ryzykować. Zresztą Arek Reca zagrał kolejny dobry mecz, dając nam to, czego oczekiwaliśmy - powiedział Iordanescu po niedzielnym spotkaniu.
- Forma Vinagre'a? Mogę powiedzieć, iż rozmawialiśmy na ten temat. Ale nie zdradzę szczegółów. On wie, co robił źle, co robił dobrze i czego od niego oczekuję. Mogę jeszcze tylko dodać, iż to fantastyczny zawodnik, który dojrzewał piłkarsko w świetnych ligach. Ma wiele jakości, którą może nam zaproponować - dodał.
Niezadowolony z powodu niedoszłego transferu?
Problem Vinagre'a wydaje się jednak głębszy. Jak poinformował Dominik Piechota z Kanału Sportowego, Portugalczyk jest niezadowolony, iż latem nie odszedł do Lyonu. Problem w tym, iż - jak udało nam się ustalić - do takiego transferu nie było choćby blisko. Faktem jednak jest, iż Portugalczyk chciał latem opuścić Legię, która ma teraz problem, jak odzyskać zainwestowane w piłkarza pieniądze.
Pieniądze niemałe, bo Vinagre to nie tylko rekordowy transfer, ale też najwyższy kontrakt w klubie i jeden z najwyższych w ekstraklasie. Portugalczyk zarabia w Legii około 250 tys. złotych miesięcznie, co jest mocnym obciążeniem dla klubowej kasy. Zwłaszcza gdy Vinagre nie daje drużynie tyle, ile jeszcze kilka miesięcy temu.



- Nie wiem, czy było coś na rzeczy, czy nie. Nie wiem, czy klub otrzymał ofertę i ją odrzucił, ale fakty są takie, iż Ruben wciąż jest z nami i od niego - tak samo jak od każdego innego zawodnika - oczekuję pełnego zaangażowania. W poniedziałek lub wtorek ocenimy jego stan zdrowia i zobaczymy, czy będzie mógł dołączyć do nas na czwartkowy mecz. Nie szukajmy więcej problemów tam, gdzie ich nie ma - komentował Iordanescu.
W tym momencie sytuacja jest jednak patowa i tracą na niej wszyscy. choćby jeżeli nastrój Vinagre'a rzeczywiście nie jest problemem w Legii, to kiepska forma zawodnika jak najbardziej. Portugalczyk w takiej dyspozycji na pewno nie zapracuje na transfer do silniejszego klubu, a Legia nie tylko nie odzyska zainwestowanych pieniędzy, ale też nie będzie miała jakościowego zawodnika, który nie tak dawno zachwycał nas wszystkich.
Idź do oryginalnego materiału