Burza wokół nowego klubu kadrowicza Probierza. Chyba nie wie, w co się pakuje

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


"To jakiś spektakl, a my nie damy się kupić", "Stwórzcie sobie własną ligę" - na Galatasaray, nowy klub Przemysława Frankowskiego, spada gigantyczna fala krytyki. W Turcji panuje przekonanie, iż związek i sędziowie ciągną klub za uszy. Po kontrowersyjnym karnym ich rywale zeszli z boiska.
Przemysław Frankowski przeprowadza się do Stambułu w epicentrum futbolowej burzy. Polski pomocnik, który ma być wypożyczony z Lens do końca sezonu z obowiązkiem wykupu za 8 mln euro, idzie do jednej z najbardziej nielubianych ekip w Turcji, będącej co chwilę na ustach mediów, trenerów, prezesów i działaczy. W ostatni weekend Galata znów zamieszana była w jeden z największych skandali obecnego sezonu.


REKLAMA


Zobacz wideo Podolski chce kupić Górnika Zabrze. Kosecki: Kto chce inwestować w polski klub?!


Prezes nakazał zejście z boiska
Do skandalu doszło w trakcie meczu Galatasaray - obecnego lidera ligi - przeciwko ostatniej w tabeli Adanie Demirspor. Kibice, którzy w komplecie wypełnili stadion w Stambule, obejrzeli tylko 30 minut meczu. Po tym czasie goście opuścili boisko i poszli do szatni. Przekazali, iż dalej grać nie będą.
Jak się okazało, taką decyzję miał podjąć prezes Adany, który poprosił piłkarzy i sztab o zbojkotowanie meczu. To pokłosie kontrowersyjnej decyzji sędziego o rzucie karnym dla Galatasaray. Piłkarz Galaty Dries Mertens, biegnąc w polu karnym, symulował faul, samemu uderzając w wystawioną nogę jednego z rywali. Widać to na wielu powtórkach. Sędziowie VAR nie skorygowali decyzji głównego arbitra Oguzhana Cakira. Zdaniem wielu obserwatorów, a choćby samego trenera Galatasaray, rzut karny był niesłuszny.


- Myślę, iż w tej sytuacji nie powinno być karnego. W meczach zdarza się sporo błędów, zarówno na naszą korzyść, jak i niekorzyść. Ale takie opuszczanie boiska to wielki cios dla tureckiej piłki - mówił trener Okan Buruk.
Kłótnie przyjezdnych z sędzią nic nie dały. Galata dostała karnego i wyszła na prowadzenie. Kilkanaście minut później przy mocnych gwizdach publiczności Adana z meczu zrezygnowała. Chwilę później z boiska zeszli gospodarze i sędziowie, którzy przerwali spotkanie. O wyniku rozstrzygnie tamtejsza federacja, ale nikt nie ma wątpliwości, iż mistrz kraju otrzyma walkower 3:0.


"Niech społeczeństwo wreszcie ogląda czystą piłkę"
- To nie jest cios wymierzony w Galatasaray. Zrobiłbym to samo, gdybym grał przeciwko Besiktasowi, Fenerbahce czy Trabzonowi - mówił prezes Adany Murat Sancak. - To protest przeciwko federacji i komisji sędziów. To jakiś spektakl, a mnie nie można kupić - tłumaczył, sugerując, iż najpotężniejsze kluby są przez związek ciągnięte za uszy. Do jego narracji gwałtownie włączyli się też inni.
- Niech Fenerbahce i Galatasaray grają w swojej własnej lidze między sobą. Stwórzcie ją sobie sami - ironizował menedżer Gaziantepu Erim Arkan. Z kolei wiceprezes Konyasporu Adem Bulut dodał: - Dziś nie wytrzymała Adana. My też nie mamy już cierpliwości do tego dramatu z Fenerbahçe i Galatasaray w roli głównej! Niech społeczeństwo wreszcie ogląda czystą piłkę nożną.


Fenerbahce wykorzystało sytuację, by uderzyć w lokalnego rywala. "Gratulujemy. Do czego doprowadziliście turecki futbol! Przez was nie ma już ani zaufania, ani sprawiedliwości!" - czytamy. Fener we w wpisie zarzuciło Galatasaray oszustwa przy kontraktach, nielegalny handel biletami, manipulowanie opinią publiczną przy użyciu zaprzyjaźnionych mediów oraz "nieszczere oświadczenia".
To ostatnie tyczy się prawdopodobnie słów trenera Buruka. "Nie sądzę, żeby to, co się stało, było takie niewinne. Przez to turecka piłka nożna wygląda źle poza granicami naszego kraju" - przekazał trener, ubolewając nad sytuacją z meczu z Adaną.


Siedem karnych w dziewięciu meczach. "Wygrywają prawie każdy mecz w lidze"
Kilka słów ze strony Fenerbahce dodał też przewodniczący zarządu klubu: "Dopóki federacja nie będzie przestrzegała zasad, ten teatr będzie trwał. Nie oczekujemy litości od tureckiej federacji, ale domagamy się, aby natychmiast rozmontowała ten brudny system" - napisał Sekip Mosturoglu.
Trzy grosze wtrącił też trener Fenerbahce Jose Mourinho. - To dlatego Galatasaray miało dziewięć rzutów karnych w ostatnich 10 meczach! Dlatego Galatasaray przegrywa z Young Boys, czy Malmo, ale od pięciu lat wygrywa prawie każdy mecz w swojej lidze - skomentował portugalski szkoleniowiec.
Mourinho nie przesadził. Galatasaray musiało w tym sezonie do końca walczyć, by znaleźć się chociaż w play-offach Ligi Europy i na wiosnę grać w europejskich pucharach. W lidze wielkich problemów jednak nie ma, choć wygrywa zwykle jedną bramką. W ostatnich dziewięciu meczach przyznano jej siedem rzutów karnych. W całej rundzie zebrało się ich już kilkanaście. Co interesujące adekwatnie wszystkie jedenastki przyznali jej tureccy sędziowie. Przy 10 zagranicznych arbitrach, którzy też prowadzili ligowe zawody w Turcji z udziałem Galatasaray, tylko jeden sędzia zagwizdał mistrzowi kraju karnego.
W Turcji pracują też czasem sędziowie m.in z Włoch, Niemiec, Hiszpanii, Anglii czy Skandynawii. Tamtejsza federacja w wyniku coraz ostrzejszej krytyki arbitrów, szczególnie w najważniejszych meczach, wspiera się współpracą z arbitrami z Europy. Ale to nie zmniejszyło liczby futbolowych skandali w Turcji.


W Turcji skandal za skandalem


W grudniu 2023 r. na podobny gest, co piłkarze Adany, zdecydowała się ekipa Istanbulsporu. Uczyniła to również rozgniewana kontrowersyjną decyzją sędziego podczas meczu z Trabzonsporem. Za mecz dostała walkower.
W kwietniu 2024 r. doszło do skandalu w meczu o Superpuchar Turcji. Fenerbahce wysłało na spotkanie z Galatasaray młodzieżową drużynę. Od razu straciło bramkę i zbiegło z boiska. To był protest przeciwko działaniom federacji, braku zgody na przełożenie meczu, a także braku na nim międzynarodowego arbitra.


Zresztą Fenerbahce zasłynęło też z protestu przeciwko federacji, malując na murawie napis "Fair Competition" - "Uczciwe Rozgrywki". Przy tak wymalowanej trawie piłkarze rozgrywali mecze. To była łagodna forma protestu. Wcześniej Fenerbahce groziło choćby opuszczeniem tureckiej Superligi po tym, jak jego piłkarze zostali zaatakowani na murawie przez zdenerwowanych chuliganów Trabzonsporu. Trabzon stracił gola w końcówce spotkania i po gwizdku arbitra na boisku doszło do szarpaniny. Nieco ponad rok temu światowe media obiegło nagranie jak na murawę po ligowym meczu wtargnął prezes Ankaragucu i uderzył sędziego głównego spotkania z Caykurem Rizespor. Arbiter padł na murawę, a działacz spędził potem 15 dni w areszcie i dostał grzywnę.
Chociaż Przemysław Frankowski ma już 30 lat, a w tym czasie grał nie tylko w Ekstraklasie, ale też w MLS i w Ligue 1, to bardzo prawdopodobne jest, iż czas spędzony w Turcji będzie bardzo gorącym, nie tylko od strony sportowej okresem w jego karierze.
Idź do oryginalnego materiału