Burza w Chinach po tym, co zrobiła Amerykanka. "Jakim cudem?"

4 godzin temu
Zdjęcie: instagram.com/emma_navarro48


Emma Navarro zagra w turnieju WTA 125 w Hongkongu, choć jest dziś ósmą tenisistką świata. To rzadka sytuacja, by czołowa tenisistka występowała w zawodach tak niskiej rangi. - Jakim cudem? - pyta jeden z amerykańskich dziennikarzy. Odpowiedź znajdziemy w przepisach WTA.
Końcówka sezonu w kobiecych rozgrywkach ujawnia kolejne absurdy regulaminowe. W Hongkongu od poniedziałku ruszył turniej rangi WTA 125 - najniższej kategorii w ramach Organizacji Kobiecego Tenisa. Najwyżej rozstawioną zawodniczką w tej imprezie jest Amerykanka Emma Navarro. Jej obecność w Hongkongu wywołuje sporo kontrowersji. Dlaczego?


REKLAMA


Zobacz wideo Co dalej z Igą Świątek? "Przeżyła ogromne napięcie. To był wielki cios"


Zgodnie z przepisami WTA obowiązującymi od tego roku, w turniejach rangi WTA 250 - a więc o wyższej kategorii niż ten w Chinach - może występować jedynie jedna tenisistka z top 10 na świecie. Emma Navarro to jedna z najlepszych zawodniczek ostatnich miesięcy. - Jakim cudem Navarro, w tej chwili ósma rakieta tenisa, jest w drabince zawodów WTA 125? - pyta amerykański dziennikarz Myles David z podcastu Tuned into Tennis. Kibice wtórują: "Tak dobra zawodniczka w tak małym turnieju?", "Nie wiem, czy powinna być dopuszczona", "Trudno zrozumieć przepisy WTA".
Wątpliwości wokół startu Emmy Navarro
Jest to możliwe z uwagi na brak konsekwencji w przepisach Organizacji Kobiecego Tenisa. Wydawać by się mogło, iż skoro w większych imprezach WTA 250 uczestniczyć może tylko jedna tenisistka z czołowej "10", to w tych najmniejszych żadna z tak wysoko sklasyfikowanych zawodniczek nie ma prawa zagrać. A jest inaczej.
Jak wynika z regulaminu WTA, jeżeli tenisistka w ciągu jednego tygodnia przystąpi do więcej niż jednego turnieju, może grać w imprezie kategorii WTA 125 pod warunkiem, iż dojdzie do tego w drugim tygodniu trwania zawodów Wielkiego Szlema lub imprezy rangi WTA 1000, a wcześniej odpadnie z rywalizacji.
Przesłanki tego przepisu zostały w tym przypadku idealnie spełnione przez Emmę Navarro. W środę 25 września ruszył turniej WTA 1000 w Pekinie. Dwa dni później Amerykanka odpadła już w drugiej rundzie z Chinką Shuai Zhang. Dzięki temu mogła dołączyć do imprezy rozpoczynającej się trzy dni później w Hongkongu.


W turniejach rangi WTA 125 występują głównie zawodniczki z drugiej lub trzeciej "setki" kobiecego zestawienia. Obecność Navarro w tym gronie będzie wyjątkowa, ale nieprzypadkowa, jeżeli zrozumiemy o co dziś walczy. 23-latka notuje najlepszy sezon w karierze, odpadła gwałtownie z Pekinu więc nie zyskała wielu punktów, a jest blisko zapewnienia sobie pierwszy raz prawa udziału w kończącym sezon turnieju WTA Finals.
W Rijadzie zagra osiem najlepszych tenisistek rankingu WTA Race, który obejmuje wyniki tylko z tego roku. Emma Navarro jest dziś siódma. Stąd bierze udział w mniejszym chińskim turnieju, gdzie ma spore szanse na zwycięstwo i kolejne bezcenne punkty. Do samej tenisistki nie można mieć żadnych pretensji, iż korzysta z możliwości, jakie stwarza jej regulamin WTA.
Hongkong korzysta, Warszawa straciła
Na tej sytuacji korzysta zresztą nie tylko Navarro, ale i sam turniej w Hongkongu. Nazwisko zawodniczki z czołowej "10" przyciąga większe zainteresowanie mediów, kibiców na trybuny czy przed telewizory. Cieszą się także sponsorzy. Trudno przy tej okazji nie zauważyć, jak ważne jest umiejscowienie danej imprezy w konkretnym fragmencie kalendarza WTA.
Hongkong zyskał na tym, iż odbywa się w trakcie imprezy WTA 1000 w Pekinie. Podobnego szczęścia nie miały chociażby zawody WTA w Warszawie, co wpłynęło niekorzystnie na decyzję o rezygnacji przez organizatorów z kolejnych edycji turnieju po ubiegłorocznej rywalizacji.


Turniej warszawski miał rangę WTA 250, co oznaczało, iż w myśl nowych przepisów ograniczona liczba czołowych zawodniczek mogła znaleźć się na starcie. Zawody w stolicy Polski odbywały się w połowie lipca. W zeszłym roku wygrała tam Iga Świątek, a organizatorzy mogli ściągnąć wtedy jeszcze w ostatniej chwili Karolinę Muchową, która miesiąc wcześniej doszła do finału Roland Garros.
Ograniczenie możliwości występowania większych nazwisk w turniejach rangi WTA 250 krytykowała niedawno Daria Kasatkina. - To bardzo trudne dla tych imprez, by w ogóle przetrwać. Nie rozumiem tych głupich zasad. Wiele z nich odbywa się jedynie w cyklu WTA, a nie męskim ATP. Brak czołowych tenisistek uniemożliwia przyciągnięcie większej liczby kibiców - mówiła Rosjanka.


ATP działa inaczej
Takiego problemu nie mają zawody Organizacji Męskiego Tenisa (ATP). Turniej w Genewie rangi WTA 250 i tegoroczna edycja odbywająca się w maju tuż przed Roland Garros? Na liście startowej m.in. Novak Djoković, finalista szlema z Paryża 2023 i ósmy wówczas na świecie Casper Ruud oraz dwaj Amerykanie z top 20: Ben Shelton i Taylor Fritz. Wielkie gwiazdy w imprezie rangi podobnej do zeszłorocznej w Warszawie. Lipcowe zawody - także ATP 250 - w chorwackim Umagu reklamowały się z kolei występami m.in. szóstego na świecie Andreja Rublowa oraz przedstawicieli top 20: Holgera Rune i Lorenzo Musettiego.
Działacze ATP, w przeciwieństwie do tych z WTA, pozwalają najlepszym grać także w najmniejszych turniejach. Historia Emmy Navarro z Hongkongu tylko przypomniała nam, jak bezsensowne bywają zasady kobiecej organizacji w stosunku do imprez niższej kategorii, które powinny być podstawą rozgrywek.
Idź do oryginalnego materiału