Bolesne i poruszające wyznanie Justyny Kowalczyk: „Wyłam jak pies, jak zranione zwierzę”

2 godzin temu


Justyna Kowalczyk po raz pierwszy publicznie opowiedziała o najtrudniejszych chwilach w swoim życiu. 17 maja 2023 roku, podczas wspinaczki w Alpach, tragicznie zginął jej mąż, Kacper Tekieli.

  • Czytaj też: Wielka euforia Julii Szeremety! Czekała na ten moment całe życie

Dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich, która samotnie wychowuje syna Hugo, przez 17 miesięcy unikała mediów, próbując odnaleźć spokój w domowym zaciszu. Teraz, po długim okresie milczenia, podzieliła się swoją historią w wywiadzie dla „Magazynu Na Szczycie”, którego udzieliła Robertowi Jałosze.

Justyna Kowalczyk: życie po stracie

Dla Justyny najważniejszy stał się syn Hugo, który dał jej siłę w najtrudniejszych chwilach. „Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, iż nie zrobię mu tego i iż nie będzie żadnych ucieczek” – tłumaczy Kowalczyk. Jej celem było zapewnienie synowi obecności mamy, zwłaszcza w tym trudnym okresie.

Podkreśla, iż dała sobie czas na przeżycie żałoby, wiedząc, iż stłumione emocje mogą powrócić w przyszłości. „Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie – za jakieś 10 czy 15 lat – nie wróciła” – dodaje.

Walka z traumą

Justyna Kowalczyk opowiada o trudnych emocjach, z którymi musiała się zmierzyć, nie ukrywając, jak bolesny był ten proces. „Myślę, iż wyszłam, a raczej, iż wychodzę z tego dość dobrze. Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, iż muszę to zrobić, dać na to przestrzeń” – wyznaje.

Te słowa doskonale oddają skalę cierpienia, z którym musiała się zmierzyć, jednak zaznacza, iż nie uciekała od swoich emocji. „Jestem z siebie dumna, iż nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam” – dodaje z dumą.

Powrót do świata

Mimo wielkiego bólu, Justyna Kowalczyk zdaje sobie sprawę, iż życie musi toczyć się dalej – dla niej i dla jej syna. „Świat nigdy nie będzie już taki jak przed 17 maja 2023 roku. Ale zrozumiałam, iż muszę do niego wrócić. Tego potrzebuje Hugo, choć on sam jeszcze tego nie rozumie. I tego chciałby Kacper” – wyznaje.

Zdecydowanie odrzuca myśl o zamknięciu się w żałobie, wiedząc, iż byłoby to zaprzeczeniem idei życia jej męża. „Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba” – podkreśla.

Justyna Kowalczyk rozpoczęła nowy etap życia

Justyna Kowalczyk czuje, iż stoi na rozdrożu, zastanawiając się nad swoją przyszłością. „Jestem na rozdrożu. Albo wezmę się za siebie i będę próbowała normalnie funkcjonować, albo zamknę się w tym naszym domku i tym wycieczkowo-dziecięco-rodzinnym świecie. A wtedy może wiele lat upłynąć, zanim się otworzę kolejny raz” – przyznaje.

Jej szczere wyznanie pokazuje, jak trudne jest pogodzenie się z tragedią, ale także wskazuje na siłę, którą znalazła w sobie, by ruszyć dalej. Dla Justyny Kowalczyk najważniejsze jest teraz Hugo, a także realizacja ideałów, które podzielała ze swoim mężem.

Justyna Kowalczyk, mimo niewyobrażalnej straty, stara się odnaleźć nową równowagę w życiu, koncentrując się na swoim synu i wartościowych wspomnieniach, jakie pozostawił po sobie Kacper Tekieli. Jej droga do powrotu do normalności nie była łatwa, ale jej historia to dowód na siłę ducha i odwagę w obliczu najtrudniejszych wyzwań.

Idź do oryginalnego materiału