Justyna Kowalczyk pierwszy raz tak szczerze po śmierci męża

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl


Justyna Kowalczyk-Tekieli w zeszłym roku straciła męża w szwajcarskich Alpach. Teraz w wywiadzie dla "Magazynu na Szczycie" wróciła myślami do najtrudniejszych chwil po tamtej tragedii. - Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, iż muszę to zrobić, dać na to przestrzeń - mówiła. Opowiedziała też, jak w tej chwili wygląda jej życie.
W maju 2023 roku świat polskiego sportu obiegły tragiczne wieści. Podczas wspinaczki na Jungfrau (4158 m) w Szwajcarii zginął mąż Justyny Kowalczyk-Tekieli - Kacper Tekieli. Mężczyzna był alpinistą i instruktorem wspinaczki górskiej. Tuż po potwierdzeniu śmierci mistrzyni olimpijska w krótkim wpisie pożegnała partnera. - Był najcudowniejszy - napisała na Facebooku.

REKLAMA







Zobacz wideo Sport Luźny trening kadrowiczów. Lewandowski znów bezbłędny!



Justyna Kowalczyk-Tekieli udzieliła wywiadu. "Jestem z siebie dumna"
Po tej tragedii była biegaczka narciarska na dłuższy czas odsunęła się w cień i nie udzielała wywiadów. Teraz 41-latka przerwała milczenie i zdecydowała się na rozmowę z "Magazynem na Szczycie". - Doszłam do wniosku, iż przyszedł moment, iż albo zamknę się w domu, albo będę na siłę próbowała wrócić do normalnego życia - wyznała. - Jestem na rozdrożu: albo wezmę się za siebie i będę próbowała normalnie funkcjonować, albo zamknę się w tym naszym domku i tym wycieczkowo-dziecięco-rodzinnym świecie. A wtedy może wiele lat upłynąć, zanim się otworzę kolejny raz - powiedziała.


Kowalczyk-Tekieli po śmierci swojego męża musiała zmierzyć się z życiem, jakiego nie znała. - Wyprowadzanie życia na prostą nie było łatwe, kiedy wyzwaniem zaczynają być choćby zwykłe rzeczy. Jak jest ta druga osoba, to dzielicie się obowiązkami, a tu nagle wszystko zostało na mojej głowie i jeszcze musiałam sobie poradzić z ogromną traumą. Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, iż nie zrobię mu tego i iż nie będzie żadnych ucieczek. Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie - za jakieś 10, czy 15 lat - nie wróciła - oznajmiła.


W dalszej części wypowiedzi 41-latka nie ukrywała, iż bardzo przeżyła śmierć ukochanego. - Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, iż muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, iż nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam - wyznała.


Była biegaczka narciarska zdradziła też, iż w tej chwili jej życie kręci się wokół wychowywania synka oraz podróży. - Jak sobie dzisiaj wymyślę, iż chcemy jutro pojechać do Gdańska czy do Włoch, to po prostu wsiadamy w samochód i ruszamy. Dzieciaczka mam skrojonego na swoje potrzeby. On jest cały szczęśliwy, iż się pakujemy i znów gdzieś jedziemy. Zwyczajnym życiem bym tego więc raczej nie nazywała, ale na co dzień rzeczywiście jest normalnie. Bardziej szalenie, ale normalnie - powiedziała.
Idź do oryginalnego materiału