Władze włoskiego tenisa mają już plan: najpierw chcą nabyć licencję na organizację turnieju w Madrycie, następnie zlikwidować go, a potem przenieść do Rzymu jako dwutygodniowy turniej wielkoszlemowy, który poprzedzą tygodniowe eliminacje.
REKLAMA
Zobacz wideo Kryzys dopadł Igę Świątek? Wesołowicz: Zacznie się bagno
Okres na mączce w Europie jest krótki - zaczyna się w kwietniu, a kończy w czerwcu na Roland Garros. Madryt gości najlepszych tenisistów pod koniec kwietnia. Potem startuje turniej w Rzymie, a tydzień później w Paryżu.
Szlem w Rzymie?
Włosi chcieliby wykupić Madryt, a następnie go zlikwidować, by zyskać więcej przestrzeni w kalendarzu ATP i WTA. Pierwsza oferta w wysokości 550 mln dol. została już przesłana.
Dlaczego Włosi chcą mieć własny turniej wielkoszlemowy? Powodów jest kilka. Główny dotyczy ich ostatnich sukcesów. Włoski tenis przeżywa najlepszy okres w historii i chce pójść za ciosem. Jannik Sinner to numer jeden męskiego tenisa, żaden Włoch nie był wcześniej tak wysoko. Sinner wygrał ostatnie turnieje Australian Open i US Open, w tej chwili pozostaje zawieszony do 4 maja w związku ze sprawą dopingową.
Czwarta na świecie jest Jasmine Paolini, która rok temu dotarła w singlu do finału Roland Garros i Wimbledonu. Na igrzyskach w Paryżu zdobyła w deblu złoto w parze z Sarą Errani. W listopadzie poprowadziła Włoszki do triumfu w drużynowych rozgrywkach Billie Jean King Cup w Maladze.
Włosi świetnie radzą sobie w rozgrywkach Pucharu Davisa, w których zdobywali tytuł w 2023 i 2024 roku. W top 100 rankingu ATP znajdziemy dziś aż 10 przedstawicieli tego kraju - oprócz Jannika Sinnera to m.in. Lorenzo Musetti (17.), Matteo Berrettini (35.), który kilka dni temu w pierwszej rundzie w Dosze pokonał Novaka Djokovicia, i Lorenzo Sonego (36.), który w styczniu dotarł do ćwierćfinału w Melbourne.
Rywalizacja z Madrytem
Drugi powód to wieloletnia rywalizacja Rzymu z Madrytem. - Madryt pojawił się na mapie tenisowej jako łączony turniej damsko-męski w 2009 r. (Rzym w 1930 r. - red.) i zdaniem wielu zajął najlepsze miejsce w kalendarzu - mówi Sport.pl włoski dziennikarz Diego Barbiani z portalu Oktennis.it. Dlaczego najlepsze? Bo Madryt odbywa się w środku sezonu gry na mączce, a Rzym zaledwie tydzień przed Roland Garros.
Nasz rozmówca dodaje: - Włoscy organizatorzy czuli się zazdrośni, więc zaczęli dodawać na oficjalnych plakatach informacje o kwalifikacjach, sztucznie 'wydłużając' turniej do prawie dwóch tygodni i sugerując podobieństwo do Wielkiego Szlema.
Aż przyszedł sezon 2023, gdy władze tenisowe same zdecydowały o wydłużeniu zawodów rangi ATP 1000 i WTA 1000. Dla przykładu w tym roku impreza w Madrycie potrwa od 22 kwietnia do 4 maja, a w Rzymie od 6 do 18 maja.
- Włosi ciągle powtarzają, iż mają o wiele lepszy turniej niż ten w Madrycie, a obiekt Foro Italico jest ładniejszy niż Caja Magica - słyszymy od rozmówcy. Hiszpański kompleks jest bardziej nowoczesny, z możliwością zadaszenia. Włoski jednak bardziej unikalny - drzewa piniowe i posągi wokół kortów tworzą niesamowitą atmosferę.
Problemem w stolicy Włoch pozostaje m.in. brak dachu nad kortem centralnym. Włosi zapowiedzieli budowę już kilka lat temu, wzmocnili przekaz w zeszłym roku, gdy w okresie 2023 z uwagi na ulewy zawody zostały sparaliżowane. Postępów w pracach przez cały czas brakuje.
Diego Barbiani wątpi, by udało się zorganizować imprezę wielkoszlemową w Rzymie. Stawia, iż to raczej kolejny sposób na promocję zawodów. - Nasz turniej od lat jest promowany wśród kibiców we Włoszech jako najlepsze wydarzenie sezonu - takie, którego nie można przegapić z żadnego powodu, najmodniejsze, najbardziej niesamowite, najlepsze. To stanowi również wymówkę do ustanawiania absurdalnie wysokich cen biletów - mówi.
I dodaje: - Wiele osób daje się na to nabrać, nie zdając sobie sprawy, iż są bardzo dobre turnieje tuż za granicami Włoch, gdzie bilety kosztują 1/4 tego, co w Rzymie. Pomysł ze stworzeniem Wielkiego Szlema to prawdopodobnie nowy sposób na reklamę wydarzenia i pokazania, iż jesteśmy lepsi od innych.
To może być tylko reklama
Jak to wygląda cenowo? Przykładowo na finał tegorocznego turnieju ATP 1000 w Monte Carlo (6-13 kwietnia) można nabyć wejściówki za około 100 euro, a za męski finał w Rzymie bilety zaczynają się od 334 euro. Mimo to od lat nie brakuje tłumów na Foro Italico.
Czytaj także: WTA reaguje ws. Raducanu
Włosi organizują w tej chwili nie tylko turnieje ATP i WTA w Rzymie, ale także m.in. kończące sezon męskiego tenisa zawody ATP Finals w Turynie, które w latach 2026-2030 zostaną przeniesione do Mediolanu. Do tego finały Pucharu Davisa będą odbywać się w Bolonii przez najbliższe cztery lata. Wielki Szlem na Foro Italico miałby być wisienką na torcie.
Pomysł stworzenia piątej imprezy wielkoszlemowej wraca co kilka lat. Podobny plan mieli już Chińczycy czy Amerykanie. W przypadku Włochów nie brakuje wątpliwości natury logistycznej. Gdyby udało się w Rzymie zorganizować taki turniej to sąsiadowałby w kalendarzu z Roland Garros - kolejnymi zawodami wielkoszlemowymi. Dwa podobne turnieje obok siebie? Dla zawodników byłby to wysiłek ponad miarę.
Co z logistyką
Sam pomysł może być interesujący dla specjalistów od mączki. Na Foro Italico obowiązuje nawierzchnia ziemna - jak w Paryżu. To byłaby korzyść dla takich tenisistów jak m.in. Iga Świątek. Dziś z czterech imprez Wielkiego Szlema dwie rozgrywane są na kortach twardych (Nowy Jork, Melbourne), a jedna na trawie w Londynie.
Pewnym rozwiązaniem mogłoby być przeniesienie imprezy rzymskiej na lipiec - tuż po Wimbledonie, a przed okresem gry w Stanach Zjednoczonych do US Open. W tym czasie w Europie zwykle są i tak organizowane mniejsze zawody na mączce rangi ATP 250 lub WTA 250.
Jednak najlepsi mają wtedy często krótkie wakacje, a wymagać od nich występów w rytmie: mączka w Paryżu, trawa w Londynie, mączka w Rzymie spotka się z protestami. W zeszłym roku tak to wyglądało, gdy w na przełomie lipca i sierpnia odbywały się igrzyska w stolicy Francji na obiekcie Roland Garros. Z tego powodu część zawodników nie chciała ponownie zmieniać nawierzchni i nie przystąpiła do walki o medale.
Przechodzenie z jednego typu kortów na drugi zwykle wymaga krótkiego lub dłuższego przygotowania, na co w napiętym terminarzu tenisowym prawie nigdy nie ma czasu. Włosi mogą więc marzyć o szlemie, ale w praktyce będzie to trudne do zrealizowania.