Bayern Monachium był o krok od zapewnienia sobie mistrzostwa przed końcem sezonu, ale potrzebował wygrać RB Lipsk w hicie Bundesligi, by nie oglądać się na Bayer Leverkusen. Ale gracze z Lipska mieli o co walczyć, wciąż mieli szansę na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Jednak potrzebowali wygrać. Trzy punkty w starciu z liderem zdecydowanie ułatwiłyby końcówkę sezonu.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki wprost o przyszłości Feio po finale Pucharu Polski! Oto cała prawda
Najpierw Bayern rozczarował
Od początku meczu to Bayern utrzymywał się dłużej przy piłce, ale nie przekonywał w ofensywie. Brakowało dokładnego zagrania w pole karne i lub dobrego wykończenia. Rzucał się w oczy brak Harry'ego Kane'a, który pauzował za nadmiar żółtych kartek.
Lipsk czekał na możliwość wyprowadzenia kontry lub stałe fragmenty, nie był chętny do otwartej wymiany ciosów. Ale zdołali wyprowadzić dwa skuteczne ciosy, które poważnie zachwiały Bayernem. Pierwszy to gol Benjamina Seski w 11. minucie. Gospodarze wyprowadzili kontrę po źle rozegranym rzucie rożnym przez rywali. Do tego Bawarczycy zagapili się w defensywie. Sesko bezlitośnie to wykorzystał, strzelając do pustej bramki z ponad 30 metrów. Jonas Urbig nie zdążył wrócić.
Bayern atakował, ale nie przekonywał w ofensywie. adekwatnie nie stworzył żadnej groźnej okazji do 40. minuty, kiedy Serge Gnabry strzelił głową z bliska nad poprzeczką. Ale chwilę wcześniej Lipsk podwyższył prowadzenie. Celnie główkował Lukas Klostermann, mądrze zachował się przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Do przerwy mieliśmy 2:0 dla Lipska. Bayern zdecydowanie rozczarował w pierwszej połowie.
Potem Bayern zszokował wszystkich
Lipsk postanowił bronić wyniku, a Bayern wyszedł odmieniony na drugą połowę hitu Bundesligi. Grał znacznie szybciej w ataku, wręcz zamykał gospodarzy w ich własnym polu karnym. Ale wciąż brakowało gola kontaktowego. Aż przyszła 61. minuta. Eric Dier wyskoczył najwyżej do piłki zagranej z rzutu rożnego i uderzył pod poprzeczkę.
Nie minęła minuta, a już mieliśmy remis. Bayern wykorzystał błąd Lipska w rozegraniu, wyprowadził kontrę. Michael Olise nie pomylił się w sytuacji sam na sam. To był moment, który wstrząsnął Lipskiem. Stracił pewność siebie w obronie. Był zmuszony, by grać wyżej i się otworzyć. A Bayernowi wymiana ciosów jak najbardziej odpowiadała. Czuł się mocniejszy.
Gospodarze nie byli w stanie stworzyć poważnego zagrożenia, a Bayern pędził po trzeciego gola. Regularnie tworzył dogodne okazje strzeleckie. Jedynie brakowało skuteczności oraz chłodnej głowy. Konrad Laimer przestrzelił głową z bliska. Kingsley Coman wygonił siebie z boiska, kiedy mijał bramkarza.
Zobacz też: Ostra reakcja w Hiszpanii na decyzję Flicka. "Szczęsny na to nie zasługuje"
Wydawało się, iż kluczowa okaże się akcja z 83. minuty. Gnabry popędził, minął kilku rywali, zagrał przed pole karne do Joshuy Kimmicha, a ten zaskoczył defenswyę Lipska, rozciągając grę do wolnego Leroya Sane. Reprezentant Niemiec uderzył precyzyjnie przy dalszym słupku. W tamtym momencie Bayern znacznie przybliżył się do mistrzowskiego tytułu.
Ale o świętowaniu nie było mowy. Bawarczycy nie wytrzymali końcówki, stracili gola na 3:3 w ostatniej akcji meczu! Leon Goretzka nie zdołał wybić piłki sprzed własnego pola karnego, a Lipsk znalazł możliwość na posłanie prostopadłego podania i zgubienia obrony. Dzięki temu w sytuacji sam na sam znalazł się Yussuf Poulsen, który przelobował Urbiga. Zachował się jak profesor.
Lipsk wyszarpał remis 3:3 i sprawił, iż wciąż może myśleć o walce o LM. Dał też nadzieje Bayerowi, iż zdoła dogonić Bayern Monachium. Ten wynik sprawia, iż gigant z Bawarii ma dziewięć punktów przewagi nad Bayerem Leverkusen i musi czekać na jego starcie z Freiburgiem w niedzielę. Aktualny mistrz Niemiec musi wygrać, jeżeli chce mieć nadzieję na obronę tytułu. Mimo wszystko będzie o to trudno. Przy równej liczbie punktów w tabeli Bundesligi o pozycji decyduje lepszy bilans bramkowy, a ten Bayern ma wyraźnie lepszy, ma prawie 30 goli strzelonych więcej.