Aż żal było patrzeć. Co za rozczarowanie po Portugalia - Francja!

2 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. REUTERS/Bernadett Szabo / REUTERS/Kai Pfaffenbach


Długa to była droga - z pokoju obklejonego plakatami Cristiano Ronaldo, do uścisku na środku boiska i wymiany proporczyków przed ćwierćfinałem Euro. Kiedyś Kylian Mbappe płakał, bo nie mógł mieć zdjęcia z idolem, teraz obaj uśmiechali się do setek fotografów na stadionie w Hamburgu. Ale o triumfie na mistrzostwach może marzyć już tylko Mbappe. Francja pokonała Portugalię w rzutach karnych (0:0, później 5:3).
Może było to spotkanie najlepszego kiedyś z najlepszym za chwilę, zmiana władcy na piłkarskim tronie. Dla Mbappe na pewno było to spotkanie z idolem, a dla Ronaldo - z chłopcem, którego kilkanaście lat temu natchnął. Ale tu i teraz - w ćwierćfinale Euro w Hamburgu - ich występ kompletnie rozczarował.
REKLAMA


Zobacz wideo Żelazny: Ronaldo pokazał, iż mężczyzna też może płakać. Ale czy to jest lider?


Ronaldo był najsłabszym zawodnikiem na boisku - nie pomagał w budowaniu akcji, długo nie mógł dojść do dobrej okazji, bo Dayot Upamecano i William Saliba wprost tłamsili go fizycznie. A gdy w końcu doczekał się idealnego dogrania tuż przed bramkę, to kopnął piłkę kilka metrów obok niej. Zaliczył też oczywiście tradycyjny strzał z rzutu wolnego prosto w mur. Ale po Portugalczyku jeszcze można się było takiego występu spodziewać. Gra Mbappe to dopiero rozczarowanie! jeżeli już uderzał na bramkę, to za późno lub za lekko. jeżeli kiwał, to raz na kilkanaście minut. jeżeli pojawiał się z piłką w polu karnym, to od wielkiego święta. Zostawienie go na ławce rezerwowych przed drugą połową dogrywki naprawdę nie mogło dziwić. Bardziej zaskakiwało, iż z tej ławki wciąż oglądał popisy Ronaldo.


Niezwykła historia znajomości Ronaldo z Mbappe. Od prośby o buty, po wymianę proporczyków na Euro
Kamery wyłapały ich już w tunelu, gdy spotkali się tuż przed meczem, przywitali uściskiem i szczerym uśmiechem. Chwilę porozmawiali w towarzystwie sędziego Michaela Oliviera. Podziw Kyliana Mbappe do Cristiano Ronaldo nie jest żadną tajemnicą. Był jego idolem, absolutnym bohaterem. Miał jego plakaty na ścianach wokół łóżka, przeprowadzał z nim wymyślone wywiady, śnił o równie wielkiej karierze, spędzał godziny przed komputerem oglądając jego najbardziej efektowne akcje, by później naśladować charakterystyczne zagrania na boisku. A gdy na mistrzostwach Europy do lat 19 strzelił gola przeciwko Portugalii, dokładnie odwzorował jego cieszynkę. W Hamburgu doszło do ich kolejnego spotkania. Całkiem możliwe, iż ostatniego na boisku, bo 39-letni Ronaldo zapowiedział już, iż ostatni raz przyjechał na Euro, a patrząc na tempo, w jakim schodzi z wielkiej sceny, kolejny mundial też wydaje się odległy.
Do pierwszego spotkania doszło natomiast w grudniu 2009 r., gdy rodzice Kyliana jako prezent na jedenaste urodziny kupili mu bilety na mecz Olympique Marsylia z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Na stadionie był już dwie godziny przed meczem, by śledzić każdy krok mistrza podczas rozgrzewki. Przebiegiem meczu był wprost zachwycony - Ronaldo strzelił dwa gole, a Real wygrał 3:1. Ale już po meczu płakał, bo okazało się, iż na drodze do największego wówczas marzenia - zdjęcia z Cristiano, stoi tylu ochroniarzy i tyle zamkniętych drzwi, iż nie uda się go spełnić. W ostatnim momencie, gdy rodzice mieli już zabrać płaczącego Kyliana do samochodu, zauważyli go wysiadający z windy prezes OM Pape Diouf i były pomocnik klubu Jean-Charles De Bono. A gdy wytłumaczył im, dlaczego płacze, powiedzieli, iż zaprowadzą go do tzw. mix zony, gdzie piłkarze po meczach udzielają krótkich wywiadów i będzie mógł z bliska przyjrzeć się swojemu idolowi. Kylian wykorzystał okazję - dostał autograf i zrobił sobie z Ronaldo zdjęcie. Miał jeszcze odwagę poprosić o jego buty na pamiątkę, ale Portugalczyk odmówił.


Trzy lata później spotkali się w Madrycie. Real zaprosił niezwykle obiecującego juniora wraz z jego rodzicami na weekend. Opiekował się nimi Zinedine Zidane, ale główną atrakcją było kolejne spotkanie z Ronaldo. Kylian zwiedził ośrodek treningowy, a Cristiano skończył zajęcia i mogli kilka minut porozmawiać. Wtedy Francuz jeszcze bardziej zakochał się w Realu, zatracił się w kibicowaniu Ronaldo, a rodzicom powiedział, iż nigdy w życiu nie był bardziej szczęśliwy niż podczas tych kilku dni w Madrycie. Kilka tygodni temu, po podpisaniu kontraktu z Realem, Mbappe zamieścił zdjęcie z tego spotkania w mediach społecznościowych.


Później wzajemnie się komplementowali: Ronaldo wymieniał Mbappe w gronie swoich potencjalnych następców, a Mbappe rzadko marnował okazję, by zachwycić się Ronaldo: to golem strzelonym przewrotką, to występem na mundialu w Katarze, to jego mentalnością. Komentowali swoje posty w internecie. Mbappe pisał pod zdjęciami Ronaldo: "IDOL", a po dopięciu transferu Mbappe do Realu, Ronaldo się rewanżował: "Moja kolej. Cieszę się, iż rozświetlisz Bernabeu #HalaMadrid!". Cztery razy wpadali na siebie na boisku - dwa razy w klubach, dwa razy w reprezentacjach. Po meczach wymieniali się koszulkami - Mbappe zostawiał zdobycz dla siebie, a Ronaldo wręczał jego koszulkę swojemu synowi. Cristiano Junior uwielbia Kyliana, jak niegdyś on jego ojca.
To miał być ich mecz. Kibice mogą być zawiedzeni
Wystarczył kilkunastominutowy spacer wokół stadionu, by zrozumieć, iż zbliża się spotkanie dwóch największych gwiazd Euro. Nie najlepszych piłkarzy turnieju, bo do tego im obu bardzo daleko. Ale postaci z punktu widzenia kibiców absolutnie najważniejszych. Młody fan Francji niósł transparent z napisanym po angielsku hasłem "Mbappe, daj mi swoją maskę", a wokół niego przechodziło pełno jest kibiców z RONALDO i "7" na koszulce. Zmieniały się tylko barwy - czerwono-zielone Portugalii, białe Realu Madryt, żółte Al-Nassr. Resztki wątpliwości, na kogo najbardziej liczyli kibice, rozwiały prezentacje składów. Portugalczycy najgłośniej skandowali zawodnika z numerem siódmym, a Francuzi swoją "dziesiątkę". Różnica względem pozostałych była gigantyczna.


Ale w rolach głównych wystąpili tylko do pierwszego gwizdka. Później każda kolejna minuta potwierdzała, iż Ronaldo piłkarsko ma już kilka do zaproponowania, a maska Mbappe zasłania też większość jego atutów. Ronaldo wciąż szukał pierwszego gola na swoim szóstym Euro - i nie znalazł. A Mbappe pierwszej bramki zdobytej z gry - i też skończyło się niepowodzeniem. To był taki mecz, iż po półtorej godziny najbardziej ekscytujący wydawał się powrót zmęczonego, 41-letniego obrońcy Pepe za piętnaście lat młodszym Marcusem Thuramem, który w dodatku raptem pięć minut wcześniej pojawił się na boisku. Ile w tym biegu było determinacji, woli walki i nieustępliwości! Jaka euforia towarzyszyła wybiciu piłki na rzut rożny! Piękne emocje. Skoro brakowało ich w ofensywnych popisach, to szukaliśmy ich w takich zagraniach.
To nie był ani mecz Ronaldo, ani mecz Mbappe. W ogóle nie był to mecz ofensywnych piłkarzy z wyjątkiem Rafaela Leao i Ousmane Dembele, którzy robili najwięcej zamieszania. Część kibiców i ekspertów kwestionowała Ronaldo i Mbappe jeszcze przed spotkaniem. We Francji wrze w związku z politycznym zaangażowaniem Kyliana, który dzień przed ćwierćfinałem pojawił się na konferencji prasowej i jeszcze raz zachęcał do pójścia na wybory i "głosowanie przeciwko ekstremistom". A iż turniej - choćby w porównaniu z mistrzostwami w Katarze - nie idzie mu zbyt dobrze, to po każdym kolejnym meczu przybywa głosów, iż powinien bardziej skoncentrować się na piłce i nie robić wokół siebie jeszcze większego szumu, bo nie służy to ani jemu, ani reprezentacji.


Przy Ronaldo można mieć natomiast "deja vu". Już dwa lata temu odbył się turniej, w którym głównym pytaniem było to, czy powinien zwolnić miejsce w wyjściowym składzie młodszemu koledze. Fernando Santos w Katarze po trzech meczach w końcu odpowiedział na nie twierdząco i na spotkanie 1/8 finału ze Szwajcarią wystawił Goncalo Ramosa - Portugalia wygrała 6:1, a napastnik PSG strzelił trzy gole.
W następnej rundzie lepsze jednak okazało się Maroko, Santos kilka tygodni później wylądował w Polsce, a Portugalię przejął Roberto Martinez, który miał przebudować drużynę i wprowadzić ją w erę "post Ronaldo". Tak się wydawało. W rzeczywistości nowy selekcjoner nigdy nie zapominał wysyłać mu powołań do Arabii Saudyjskiej. Gdy musiał obronić tę decyzję przed dziennikarzami, żonglował liczbami: goli, które Ronaldo strzelał dla Al-Nassr, a później również bramek, które zdobywał w kwalifikacjach Euro.
Dziennikarze wyciągali jednak swoje liczby. Odpowiadali, iż Ronaldo dziesięć z ostatnich dwunastu goli dla Portugalii strzelił drużynom z czeluści rankingu FIFA (wszystkie zajmowały miejsca poniżej 60.). Dwóch pozostałych też nie wbił żadnemu mocarzowi, a Słowacji z 45. miejsca. Gole w Arabii? Saudi Pro League wciąż jest na 27. miejscu w ligowym rankingu - tuż za ligą cypryjską. Ronaldo strzela tam bramkarzom pokroju Paulo Vitora - 35-letniego Brazylijczyka, który większość swojej kariery spędził w drugiej lidze portugalskiej albo Moataza Al Baqaawiego - Saudyjczyka z dorobkiem 21 meczów w najwyższej lidze w wieku 26 lat.
Mimo wieku, braku goli i niewielkiego wkładu w grę, Ronaldo jest według Martineza absolutnie niezbędny. Broni go i wychwala na konferencjach prasowych i ani myśli zdejmować z boiska, przez co ma najwięcej rozegranych minut w całym zespole - o 66 więcej niż Bernardo Silva i Ruben Dias. I to nie tak, iż Ronaldo nie ma zmiennika. Na ławce nogami przebierają Goncalo Ramos - autor 14 goli w 40 meczach dla PSG i Diogo Jota, który w minionym sezonie zdobył 15 bramek w 32 spotkaniach dla Liverpoolu. Doprawdy, trudno to zrozumieć i racjonalnie wytłumaczyć.


Ronaldo w karnych zrobił swoje, ale to Francja zagra w półfinale
Chyba, iż selekcjoner Portugalii naprawdę twierdzi, iż jego zespołowi opłaca się grać przez 120 minut z wrakiem napastnika, by później Ronaldo mógł jako pierwszy ustawić piłkę na jedenastym metrze i wzorem meczu z Słowenią nakierować zespół na drogę do awansu. Ostatnie minuty przed serią rzutów karnych spędził siedząc na przenośnej lodówce. Z Roberto Martinezem nie musiał choćby rozmawiać - wystarczyło, iż selekcjoner podszedł bliżej i spojrzał mu w oczy, by mieć absolutną pewność, iż kapitan weźmie to na siebie. Chwilę później wrzasnęli kibice Portugalii, bo okazało się, iż rzuty karne będą wykonywane na bramkę, za którą siedzi ich najwięcej.
Najpierw dobrze uderzył Ousmane Dembele, a już po chwili do piłki szedł Ronaldo. Przed sobą miał wspierających kibiców, zza pleców słyszał salwę gwizdów i przeraźliwe buczenie. Wziął głęboki wdech. Zamknął oczy. Ruszył. W tempie wolniejszym niż podczas spaceru ze środka boiska do pola karnego. Wrecie uderzył - podobnie jak w serii jedenastek ze Słowenią. Strzelił gola. Znów wyznaczył kierunek. Każdy go wyściskał. On sam sprawiał wrażenie kompletnie niewzruszonego.
Drugi w kolejności Bernardo Silva poszedł jego śladami - uderzył jeszcze pewniej, w górny narożnik bramki. Ale już trzeci Joao Felix trafił w słupek. Francuzi - Dembele, Fofana, Kounde, Barcola - uderzali perfekcjnie. Diogo Costa, który kilka dni temu obrobił wszystkie trzy rzuty karne Słoweńców i został bohaterem, w Hamburgu nie zatrzymał jednak ani jednego strzału. Ostatni w kolejności Theo Hernandez też uderzył w przeciwny narożnik. I to Francja awansowała do półfinału Euro. Mbappe spod ławki pobiegł cieszyć się razem z kibicami, a Ronaldo raz jeszcze ze środka boiska - tym razem jeszcze wolniej - poszedł w stronę bramki. Później długo wpatrywał się w trybuny. Planował inne zakończenie tej historii.
Idź do oryginalnego materiału