Od sezonu 2014/15 Asseco Resovia czeka na mistrzostwo Polski. Zespół z południowego wschodu kraju w ostatnich latach kombinował, jak mógł. Wzmacniał się wieloma zawodnikami, ale niczego więcej niż brązowego medalu w 2023 roku nie osiągnęli. Przed bieżącymi rozgrywkami znów dokonano poważnych wzmocnień. Przede wszystkim przybył trener Massimo Botti, twórca sukcesu Bogdanki LUK Lublin z poprzedniego sezonu. Początek obecnej kampanii sugerował, iż to może być wreszcie ich czas, gdyż rzeszowianie wygrali pierwsze pięć spotkań. W szóstym musieli pokonać zespół, który smak ligowego złota zna doskonale.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy skoczkowie zaczynają sezon olimpijski. Nowy trener wyznaczył jasny cel
Resovia "podkradła" pół ZAKSY
I który solidnie "obrabowali", bo w tym roku Kędzierzyn-Koźle na Rzeszów zamienili środkowy Mateusz Poręba, libero Erik Shoji oraz rozgrywający Marcin Janusz. Wszyscy trzej dość gwałtownie dostali okazję zmierzenia się z byłym klubem, który bez nich ma kłopoty. ZAKSA koszmarnie zaczęła sezon, bo od trzech porażek. Natomiast ostatnio poprawili formę i wygrali z Barkomem Każany Lwów (3:2) oraz Jastrzębskim Węglem (3:0). Niemniej w tym meczu faworytem, wyraźnym, była Resovia.
Potężny początek gospodarzy, a potem szok
To potwierdziło się w secie pierwszym. Rzeszowianie gwałtownie zaczęli karać rywali blokiem. Zdobyli w ten sposób trzy z pierwszych pięciu punktów w tym meczu. Ich przewaga utrzymywała się w granicach 4-5 pkt. Mocno pracowali na to przyjmujący, czyli Yacine Louati i Artur Szalpuk, których niezwykle trudno było zatrzymać. Efektem był set dla gospodarzy wygrany 25:21.
W drugiej partii z kolei... wszystko stanęło na głowie. Drużyny jakby zamieniły się rolami, tylko ZAKSA była jeszcze mocniejsza niż Resovia w pierwszym secie. Kędzierzynianie zdominowali dwie statystyki: liczbę obron (9:5) oraz procent skuteczności w ataku (75:42). To przede wszystkim ta druga zdecydowała o tym, iż goście zupełnie niespodziewanie roznieśli rzeszowian aż 25:15!
Wielu kibiców w hali w Rzeszowie nie mogło prawdopodobnie w to uwierzyć, a tymczasem z biegiem meczu wcale nie było lepiej. Trzeci set był wyrównany, ale tylko do stanu 17:17. Wtedy to Konrad Stajer zafundował Danny'emu Demyanence potężny pojedynczy blok, czym zapoczątkował bardzo udaną końcówkę dla gości. U gospodarzy nie popisał się Karol Butryn, który nie skończył dwóch ataków (z czego raz zupełnie nie trafił w boisko), a skutecznością popisywał się Rafał Szymura. Set zakończył się blokiem Grobelnego na Szalpuku i wynikiem 25:20 dla ZAKSY, która wyszła w tym meczu na niespodziewane prowadzenie.
Resovia umie wychodzić z tarapatów
Rzeszowianie znaleźli się w opałach i to niemałych, ale tak już w tym sezonie bywało. Z Treflem Gdańsk przegrywali 1:2, a ostatecznie wygrali 3:2. Zaś z Bogdanką Lublin mieli do czynienia z jeszcze trudniejszą sytuacją, bo tam było już 2:0 dla lublinian, a Resovia i tak wyciągnęła mecz na 3:2. Teraz musieli znów aktywować swój talent zabierania głowy spod topora, jeżeli chcieli uniknąć pierwszej porażki.
W czwartej partii Resovia miała z początku dwie twarze. Wszystko co dobre wynikało z zagrywki. Niesamowitą serią popisał się Klemen Cebulj, który posłał trzy asy z rzędu. Potem kolejnego dorzucił Jakub Bucki. Zaś to, co złe, też wynikało z zagrywki. Bo przyjęcie w Resovii kulało. Stąd właśnie najpierw było 4:0, potem 6:6, potem znów 12:8. Oba zespoły falowały, więc nikogo nie zdziwiło, gdy gospodarze znów roztrwonili przewagę niemalże w pełni i po bloku Grobelnego zrobiło się tylko 19:18. Paniki to jednak wśród rzeszowian nie wywołało. Pomógł im nieco Kamil Rychlicki wpadając w siatkę, a po potężnym ataku Buckiego Resovia wygrała seta do 22. To oznaczało tie-breaka!
Nie tym razem Resovio. ZAKSA nauczyła się na błędach innych
W nim gospodarze mieli kłopoty. Na własne życzenie, bo popełniali proste błędy. Poręba w przyjęciu, Bucki w ataku. Potem jeszcze Konrad Stajer tak zaserwował, iż Erik Shoji przebił to jedynie na drugą stronę. Efektem było prowadzenie kędzierzynian 8:4. ZAKSA kroczyła ku zwycięstwu, a jeszcze asa serwisowego dorzucił Igor Grobelny, zdecydowany MVP tego meczu (19 pkt, prawie 60 proc. skuteczności w ataku). Postraszył ich jeszcze zagrywką Cebulj, rzeszowianie odrobili dwa punkty, ale to było już za mało. Kędzierzynianie dokończyli dzieła i nie pozwolili Resovii na kolejny w tym sezonie powrót. ZAKSA wygrała tie-breaka do 12, a cały mecz 3:2. To ich trzeci triumf z rzędu. Seria pięciu kolejnych triumfów rzeszowian została przerwana.
Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:21, 15:25, 20:25, 25:22, 12:15)

2 godzin temu












