Już niedługo Anna Bańkowska stanie na starcie mistrzostw Polski w maratonie w Łodzi. To tam weźmie udział w ostatnim wyścigu o olimpijskie minimum na tegoroczne igrzyska w Paryżu. Biegaczka ma już za sobą jeden maratoński bieg w tym roku. Teraz mówi otwarcie, iż zamierza postawić wszystko na jedną kartę. W rozmowie z Bieganie.pl prosto z Kenii opowiedziała między innymi o tym, jak wygląda obozowe życie na drugim końcu świata, a także o ukochanym Podlasiu, z którego pochodzi.
Aleksandra Bazułka: Jak mija obóz w Kenii?
Anna Bańkowska: Dobrze mi się trenuje, choć pogoda jest w kratkę. Czasami łapie nas deszcz, ale mimo wszystko warunki treningowe są dobre. Na ten moment wszystkie treningi odhaczone, więc jest w porządku.
Zdradzisz, jak wyglądają twoje przygotowania do maratonu? Jakie jednostki wykonujesz i ile kilometrów masz w nogach? Mam przy tym nadzieję, iż zdrowie dopisuje.
W tym roku w Kenii jestem już drugi raz. Pierwszy obóz odbyłam na przełomie stycznia i lutego. Teraz tygodniowo kręcę około 165 kilometrów. Jest już blisko maratonu w Łodzi, więc to druga część pracy i nie potrzeba aż tak dużo objętości, jak na pierwszym obozie. Zdrowie dopisuje i mam nadzieję, iż tak już pozostanie.
Czy w tej chwili w trening biegowy w Kenii wplatasz również treningi na siłowni?
Tak, mamy tutaj taką możliwość. Ćwiczę siłowo, wykonuję również ćwiczenia stabilizacyjne oraz dużo sprawności. Bieganie to nie tylko kilometry. Musi być również włączona do niego ta cała otoczka. Na obozie mam możliwość, żeby w pełni się na tym skupić.
Podczas obozu możesz liczyć na całkiem niezłe towarzystwo.
Dokładnie, choć nasz pobyt w Kenii całkiem się nie pokrywał. Dziewczyny spały zresztą w innym ośrodku. Na miejscu jest jednak wiele narodowości, wielu biegaczy, więc zawsze można się pod kogoś podłączyć, aby wykonać wspólny trening.
Dlaczego akurat Kenia? Wiadomo, iż jest to trafny kierunek pod wieloma względami treningowymi, ale jak to wygląda z twojej perspektywy? To ty wybrałaś lokalizację swoich obozów?
Chodzi przede wszystkim o magię gór. 2400 m n.p.m. – ta wysokość jest dosyć istotna w przygotowaniu pod biegi długodystansowe. Efekty są odczuwalne zresztą tuż po zjeździe z wysokości. Teren jest tutaj pagórkowaty, więc ma to wpływ na wzmocnienie nóg. Dodatkowo zimą lubię uciec od polskiej zimy właśnie do cieplejszego klimatu w Kenii. W kwietniu trwa tutaj pora deszczowa, więc trzeba już liczyć się z tym, iż pogoda płata figle. Temperatura jest mimo wszystko optymalna do biegania. Nad wszystkimi zaletami góruje natomiast jedna najważniejsza – spokój. Tutaj nie ma rozpraszaczy. Skupiam się tylko na treningu, inspirując się przy tym widokiem trenujących biegaczy z całego świata.
Na swoim Instagramie pisałaś, iż jesteś fanką kenijskiego awokado. Jak wygląda twoja dieta podczas takiego obozu? Kulinarnie to również zupełnie odmienny świat od naszego.
W naszym ośrodku mamy dostęp do „kenijskiego” jedzenia. Dieta jest bardzo węglowodanowa, do tego trochę tłuszczy i bardzo mało białka. Mam swoje sprawdzone potrawy. Nie wszystko lubię tutaj jeść. Lubię placki na bazie mąki, wody, soli z dodatkiem tłuszczu. Lubię tutejszą soczewicę. Nie cierpię natomiast połączenia kapusty na ciepło z grochem i fasolą. Mięso również jest dostępne, ale w mniejszych ilościach. Nigdzie natomiast nie jadłam tak pysznego awokado. W dodatku jego cena jest kusząca. Tutejsze owoce i warzywa na czele z mango to rewelacyjna sprawa. Uwielbiam je.
Przejdźmy do spraw zawodowych. Zdradzisz, jakie masz cele na maraton w Łodzi?
To jest rok igrzysk olimpijskich. Dam tego dnia z siebie wszystko. Będę atakować minimum olimpijskie. W Łodzi na trasie będzie kilka mocnych kobiet i mam nadzieję, iż będziemy się wzajemnie motywować. Nie ma innej możliwości od uzyskania wyniku lepszego niż 2:26.50, żeby pojechać na igrzyska. Mam nadzieję, iż wszystko ułoży się po naszej myśli, a rywalizacja w ramach mistrzostw Polski dodatkowo napędzi nas do szybkiego biegania. Obóz w Kenii był zaplanowany specjalnie z myślą o występie w Łodzi.
Powrócę jeszcze do niedalekiej przeszłości – do maratonu w Sewilli. Jak z perspektywy czasu oceniasz tamten występ? To wynik, który dodał ci pewności siebie?
Tempo było podyktowane na bieg choćby w graniach 2:27. Miałam jednak problemy żołądkowe i w drugiej części dystansu nie mogłam rozwinąć skrzydeł. Plan był taki, żeby pierwszą część przebiec trochę bardziej zachowawczo, a w drugim etapie wyścigu przyspieszyć. Organizm niestety nie współpracował ze mną adekwatnie. Myślę, iż było to jakieś zatrucie pokarmowe, bo dyskomfort utrzymywał się jeszcze do środy po wyścigu. Wiem jednak, iż byłam bardzo dobrze przygotowana. Po maratonie nie czułam większego zmęczenia mięśniowego. Zakładaliśmy też z trenerem, iż po dziewięciu tygodniach po drugim obozie w Kenii będę lepiej przygotowana do kolejnego maratonu. Jestem optymistycznie nastawiona. Tutaj nie ma już półśrodków.
Po drodze zdobyłaś również medal mistrzostw Polski w półmaratonie, więc był to kolejny pozytywny akcent w drodze do celu.
Tempo półmaratonu w Warszawie było dla mnie komfortowe. Ruszyłam z grupą na życiówkę. Miałam jednak w nogach maraton, więc po dziesiątym kilometrze kontynuowałam już bieg samotnie na wynik 1:13. Mimo wszystko na mecie powiedziałam trenerowi, iż spokojnie mogłabym biec dalej. Z pewnością był to optymistyczny akcent przed maratonem w Łodzi. Półmaraton był dla mnie elementem drogi w przygotowaniach do dwa razy dłuższego dystansu. Sama nie dałabym rady wykonać takiej formy treningu.
Na co dzień masz swoją grupę treningową, z którą możesz współpracować, czy może jesteś typem biegowego samotnika?
Niestety trenuję sama. Dobrze by było mieć kogoś, z kim mogłabym wzajemnie sobie pomagać na szybszych odcinkach. Na trening w towarzystwie mogę liczyć raczej tylko na obozach. Jest wtedy zdecydowanie raźniej. Z drugiej strony przyzwyczaiłam się już do samotności długodystansowca.
W swojej okolicy masz piękne lasy do biegania, więc przynajmniej część jednostek upływa w przyjemnych okolicznościach przyrody.
Zdecydowanie. Wystarczą dwa kilometry od domu, aby znaleźć się w samym sercu Narwiańskiego Parku Narodowego. Nie zabieram ze sobą słuchawek. Natura wokół nastraja mnie bardzo pozytywnie. choćby podróżując po większych miastach w Polsce, odczuwam, iż w Białymstoku oddycha się inaczej. Mieszkając na co dzień w bardziej zielonych terenach, czuje się różnicę.
Nie mogłabym nie zapytać o historyczny dzień dla światowej lekkoatletyki, w którym padł rekord świata kobiet w biegu na 10 km. Uczestniczyłaś w tym wyścigu (10K Valencia Ibercaja – przyp.red.). Tuż po zawodach napisałaś, iż zrobiło to na tobie ogromne wrażenie. Czy takie momenty, w których kobiety przekraczają tak wyśrubowane granice, nastrajają cię do jeszcze solidniejszej pracy, a może wręcz przeciwnie, jest to dla ciebie frustrujące, iż świat biega na poziomie, który bardzo ciężko jest dogonić?
Takie rezultaty zdecydowanie napędzają mnie do pracy. Szczerze przyznam, iż wynik 28.46 to już jednak inny wymiar. Jest to już rezultat, który jest choćby pewną barierą dla mężczyzn biegających w Europie. Tak samo rezultat 2:11 w maratonie. Widziałam rekordzistkę świata na 10 km – Agnes Jebet, na treningach w Kenii i jej prędkości wyglądały dla mnie niewyobrażalnie. Było to dla mnie bardzo prawdopodobne, iż granica 29 minut zostanie złamana. Widziałam jej luz na treningach, ale mimo wszystko nie sądziłam, iż będzie to aż taki rezultat. Muszę tutaj dodać, iż trenując w Kenii, obserwowałam już inne zawodniczki, które swoimi treningami udowadniają, iż są przygotowane na bieg poniżej tej granicy. Machina się napędza. Nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie istnieje granica. Myślę, iż jeszcze w tym roku może paść wynik bliski rekordowi lub choćby lepszy.
Życzę ci zatem takiego „kenijskiego luzu” w Łodzi. Obyś czuła się świeżo przez cały dystans, miała zapas w nogach i przede wszystkim była zadowolona z siebie, bo to jest najważniejsze. Zawsze to my sami powinniśmy być z siebie dumni. Nic innego się nie liczy.
Właśnie! Kiedy robisz coś więcej, zawsze wokół będzie się słyszeć głosy nieprzychylności i zazdrości. Nie można się nimi przejmować w drodze do celu. Tylko pozytywne myślenie i działanie zgodne z własnym sumieniem. Będzie fajnie! Jestem dobrze nastawiona i zarażona spokojem po obozie w Kenii. Tutaj nikt się nie spieszy. Po takim czasie docenia się bardziej małe rzeczy.
W tym roku odwiedziliśmy Annę Bańkowską w ramach projektu kieRUNek Polska! W naszej podróży odkrywaliśmy województwo podlaskie, które oferuje niesamowity klimat i piękną przyrodę. Całość materiału możecie obejrzeć tutaj.