Andrzej Duda odpowiedział na apele. Błyskawiczna reakcja

3 godzin temu
- Mieszkałam 25 lat na Białorusi, ale to w Polsce jest mój dom - mówi Maria Żodzik. To dzięki skoczkini wzwyż, która początkowo treningi u nas musiała łączyć z pracą w McDonaldzie, z lekkoatletycznych mistrzostw świata 2025 wróciliśmy z medalem. A ona dzięki nam już nie jest okradana.
- No brawo! Fantastyczna postawa Maszy! Dwa metry skoczone, proszę państwa, a to oznacza, iż mamy medal mistrzostw świata! - cieszył się komentator TVP, Marek Rudziński. - Ależ nieprawdopodobny wyczyn! Rekord życiowy i medal mistrzostw świata. Coś niebywałego - dodawał zachwycony sprawozdawca.

REKLAMA





Takie emocje przeżywaliśmy niedawno, ostatniego dnia mistrzostw świata w lekkoatletyce, które we wrześniu odbyły się w Tokio. Dziś, na zakończenie roku, przypominamy je w ramach plebiscytu "Momenty Roku", w którym czytelnicy Sport.pl wybierają najlepszy ich zdaniem moment roku 2025 w polskim sporcie. Głosować na jeden z nominowanych przez nas momentów możecie w sondzie pod tym artykułem.
Wracając do Marii Żodzik i jej wyczynu - na medal dla Polski w mistrzostwach świata w Tokio czekaliśmy do ostatniego dnia. Nikt z naszej utytułowanej kadry nie był w stanie go zdobyć, aż wreszcie w bardzo trudnym, deszczowym konkursie skoku wzwyż zrobiła to sportsmenka, która Polskę reprezentuje od niedawna.
Białorusini okradli ją z igrzysk
W 2023 roku Maria Żodzik wystąpiła o polskie obywatelstwo, w 2024 roku dostała je od prezydenta Andrzeja Dudy, a w 2025 roku startując z białym orłem na piersi, została wicemistrzynią świata. Moment, jaki zawdzięczamy Marii, z pewnością był jednym z najważniejszych i najbardziej wzruszających w całym polskim sporcie w mijającym roku.
28-letnia Żodzik urodziła się w Baranowiczach na Białorusi, niecałe 200 kilometrów od granicy z Polską. Przez lata reprezentowała Białoruś i pewnie tak by zostało, gdyby w 2022 roku za sprawą ataku Rosji i pomagającej jej Białorusi, w Ukrainie nie wybuchła wojna.



Choć prawda jest taka, iż już wcześniej Żodzik miała poważne powody, żeby poszukać sobie innego miejsca do życia i rozwijania kariery. W 2021 roku, z powodu fatalnego zachowania białoruskich działaczy, zdolna sportsmenka straciła szansę startu na igrzyskach olimpijskich w Tokio. "Choć skoczkini wzwyż uzyskała kwalifikację z rekordem życiowym 196 cm, to nie pojechała na zawody ze względu na brak badań antydopingowych. Federacja po prostu zapomniała zorganizować niezbędną liczbę kontroli, która jest wymagana dla zawodników planujących start w igrzyskach olimpijskich. Białorusinka posiadająca kwalifikację nie została w ostatniej chwili zabrana do Tokio ze względu na zator w systemie" - opisywał portal tribuna.com.
Kilka miesięcy później sytuacja stała się nie do zniesienia, bo z powodu wspomnianej wojny sportowcy z Białorusi zostali pozbawieni możliwości międzynarodowych startów w większości dyscyplin sportowych.
W Polsce zaczynała od McDonalda
W 2023 roku Żodzik uznała, iż skoro duża część jej rodziny to Polacy, w tym dziadkowie, którzy też uprawiali lekkoatletykę, to spróbuje kontynuować karierę w naszym kraju.
Maria postanowiła, iż albo zdoła dołączyć do naszej reprezentacji, albo skończy ze sportem. Łatwo nie było. Początkowo po przyjeździe do Białegostoku nie była w stanie utrzymać się tylko ze sportu, więc treningi łączyła z pracą w restauracji McDonald’s. Z czasem mogła sobie pozwolić na skupienie się tylko na treningach. I wypracowała taką formę, dzięki której druga wielka impreza w Tokio nie tylko jej nie uciekła, ale stała się jej świętem.



W walce o medal na Stadionie Olimpijskim w stolicy Japonii Żodzik pokazała, iż jest zahartowana i żadnej pracy się nie boi. Że jest gotowa na wszystko. Zawody rozpoczęła od pokonania poprzeczki na wysokości 1,88 m, następnie zaliczyła 1,93 i 1,97 m. Gdy poprzeczka powędrowała na 2,00 m, rozpętała się ulewa. Przez nią Maria musiała czekać na swoją próbę aż kilkanaście minut. I strąciła. Za drugim razem też nie dała rady. Została jej ostatnia szansa. I wtedy przeżyliśmy ten moment, w którym pewnie wielu z nas podskoczyło z euforii tuż po jej skoku. Gdy tylko Żodzik wylądowała na mokrym materacu z nowym rekordem życiowym, my byliśmy już pewni, iż mamy medal.
Po medalowym skoku Polki lało jeszcze bardziej. Tak bardzo, iż sędziowie musieli przerwać konkurs. Ale my już się nie martwiliśmy. Wtedy w polskich domach panowały nastroje raczej na zaśpiewanie i zatańczenie "Deszczowej piosenki" niż na przejmowanie się, co to dalej będzie. - Kiedy zaczęło padać, to było trochę strasznie, ale jestem już stabilna i spokojna, więc dałam radę się wyłączyć - mówiła później nasza wicemistrzyni.
Prezydent Duda odpowiedział na apele
W Tokio Żodzik potwierdziła to, co znający ją mówili jeszcze wtedy, gdy dopiero zabiegała o reprezentowanie Polski - iż jest utalentowana i pracowita, co powinno dać jej i przy okazji nam sporo radości. Dobrze pamiętamy, jak Tomasz Majewski, czyli dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą w ostatnich latach występujący w roli wiceprezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, robił wszystko, żeby przyspieszyć naturalizację Marii. - Papiery są u prezydenta, procedura się toczy, my zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy - mówił nam w lutym 2024.
Ówczesny prezydent RP, Andrzej Duda, odpowiedział na apele środowiska i przyznał Żodzik obywatelstwo na tyle szybko, iż zawodniczka wystąpiła dla Polski już na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Tam jeszcze nie osiągnęła sukcesu, odpadła w eliminacjach. Ale rok 2025 przyniósł już jej najpiękniejszy moment w karierze. A wygląda na to, iż sportsmenka, która właśnie weszła w najlepsze lata swojej kariery, może osiągnąć jeszcze dużo więcej.



Czy srebrny medal MŚ wyskakany przez Marię Żodzik uważasz za moment roku 2025 w polskim sporcie? Głosowanie trwa od 22 do 30 grudnia, sondaż znajdziesz pod tym tekstem. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.
Idź do oryginalnego materiału