W czasie, gdy Iga Świątek triumfowała w turnieju WTA 500 w Seulu, w chińskim Shenzhen odbywała się rywalizacja w finałach Billie Jean King Cup. W bezpośredniej konfrontacji o tytuł obrończynie tytułu Włoszki, które we wcześniejszych dniach wyeliminowały Chiny oraz Ukrainę, podejmowały Stany Zjednoczone. Amerykanki w drodze ogrywały Kazachstan i Wielką Brytanię. Trzeba przyznać, iż to one były faworytkami tego finału z uwagi na dwie bardzo mocne singlistki.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek utemperowali Nawałkę? Żelazny: Powiedzieli mu "no panie trenerze..."
Ależ sensacja! Znamy triumfatorki Billie Jean King Cup
Tradycyjnie zmagania otworzył pojedynek "dwójek". Emma Navarro była murowaną faworytką w starciu z Elisabettą Cocciaretto, ale mecz rozpoczęła od straty podania. Wydawało się, iż to jedynie drobne potknięcie na samym początku starcia, ale Cocciaretto - 91. zawodniczka świata - dość pewnie wygrywała kolejne gemy serwisowe. Zawahanie przyszło dopiero w kluczowym momencie. Włoszka w momencie podania na seta musiała bronić pierwszego break pointa, ale zrobiła to doskonale, zamykając partię na 6:4.
Z kolei w drugiej partii doszło do niesamowitego zwrotu. Wydawało się już, iż Navarro zgodnie ze swoją pozycją w światowym tenisie - 18. WTA - przejmie kontrolę nad pojedynek. Prowadziła w drugim secie 4:2, ale Cocciaretto nie zamierzała się poddawać. Wciąż starała się grać konsekwentnie i wymuszać na rywalce większą liczbę błędów. To sprawiło, iż wygrała cztery gemy z rzędu i ze stanu 2:4 doszła do zwycięstwa 6:4. To oznaczało także pierwszy punkt dla Włoszek.
Sensacja sprawiła, iż w trudnym położeniu znalazła się Jessica Pegula. Liderka USA musiała pokonać Jasmine Paolini, która w reprezentacji pozostało bardziej waleczną i groźniejszą zawodniczką. Pokazała to, chociażby w piątek, gdy wróciła ze stanu 3:6, 2:4 z Eliną Switoliną. W pojedynku z Pegulą od początku weszła na wysokie obroty, ale to samo można było powiedzieć o Amerykance. Do stanu 4:4 tenisistki sumiennie wygrywały swoje gemy serwisowe, ale wtedy Włoszka wpadła w opały. Pegula miała trzy break pointy, ale nie zdołała ich wykorzystać. Chwilę później to ona znalazła się w podobnych tarapatach. Paolini była jednak do bólu skuteczna. Wykorzystała pierwszą szansę na przełamanie, która była zarazem piłką setową. Italia była seta od obrony tytułu.
Druga odsłona tego pojedynku miała całkowicie inne oblicze. Przełamanie za przełamaniem, jednak w końcu to Paolini ustabilizowała swoją grę przy serwisie. Po 86 minutach gry, dopiero za czwartą piłką meczową, ósma rakieta świata zamknęła ten pojedynek 6:4, 6:2.
Dla Włoszek to drugi z rzędu triumf w Billie Jean King Cup - rok temu pokonały w finale Słowację - a szósty tytuł w ogóle w historii tej imprezy (wcześniej Puchar Federacji).