- Powiem to z pełnym przekonaniem: jeżeli wygramy z Jagiellonią, nie będzie to niespodzianka - deklarował nowy trener Radomiaka Joao Henriques (cyt. za Weszło) przed wyprawą radomskiej drużyny na teren mistrza Polski. Starcie w Białymstoku miało być debiutem Portugalczyka, który chciał z pewnością zaprezentować się co najmniej tak, jak w ostatnim spotkaniu jego były klub Olimpija Lublana, która z Jagą bezbramkowo zremisowała, będąc zespołem choćby odrobinę lepszym.
REKLAMA
Zobacz wideo Adrian Siemieniec będzie następcą Michała Probierza? Szymczak: On jest wyjątkowy
Ależ lanie w Ekstraklasie! Mistrz Polski zabawił się z Radomiakiem. Po 10 minutach było 3:0!
No cóż, nie wyszło. Jagiellonia Białystok, która wyszła na to spotkanie z szansą na awans na drugie miejsce w tabeli Ekstraklasy, postanowiła za wiele nie czekać, by dać swoim kibicom na kibicowskie "Święto Ultry" trochę więcej powodów do świętowania. Choć mistrz Polski był wyraźnym faworytem, chyba nikt nie miał prawa się spodziewać, iż po 10 minutach będzie prowadził 3:0!
Jeszcze bardziej imponujące było jednak to, z jak wielką lekkością Jaga potrafiła rozmontować defensywę klubu z Radomia. Czwarta minuta - Miki Villar płaskim uderzeniem z kilkunastu metrów prowokuje błąd bramkarza Macieja Kikolskiego i otwiera wynik meczu.
Siódma minuta - po cudownej akcji zespołowej, w której Jaga wymieniała kolejne podania jak po sznurku, Kristoffer Hansen podaje do Afimico Pululu, a ten bez skrupułów wykorzystuje sytuację sam na sam z Kikolskim.
Dziesiąta minuta - po dokładnym dośrodkowaniu Mikiego Villara precyzyjnym strzałem głową dzieła zniszczenia w pierwszych 10 minutach gry dopełnia Jesus Imaz.
10 minut, 3:0 i choć nie takie rzeczy piłka nożna widziała, było tak naprawdę pozamiatane. Niewielu nowych trenerów było w stanie stracić trzy gole w 10 minutach debiutu, więc Joao Henriques z pewnością chciał zapaść się pod ziemię. Kibice Jagi z kolei mogli skupić się na świętowaniu.
Radomiak próbował się przebudzić, gdy gospodarze nieco oddali mu pole. Raz choćby świetną interwencją popisał się Sławomir Abramowicz, broniąc uderzenie głową z bliska nowego napastnika Radomiaka Pedro Perottiego. Goście opierali się przede wszystkim na centrach z bocznych stref boiska w poszukiwaniu rosłego napastnika z Brazylii, który też dwukrotnie uderzał niecelnie.
W pierwszej połowie gole strzelała jednak tylko Jagiellonia, która jeszcze do przerwy dobiła do "piątki". W 33. minucie Michal Sacek zaliczył przechwyt na połowie rywala i od razu zagrał do Afimico Pululu. Francuz wykorzystał fatalne ustawienie defensywy Radomiaka i znów okazał się skuteczny w sytuacji sam na sam z bramkarzem.
A to wciąż nie było wszystko, bo w 45. minucie kolejna piękna akcja zespołowa białostoczan zakończyła się drugą bramką Jesusa Imaza, który wykorzystał podanie Jarosława Kubickiego i z bliska zaskoczył Kikolskiego.
choćby przy rozstrzygniętym wyniku 5:0, Jagiellonia nie dawała Radomiakowi wiele do powiedzenia. To ona dominowała na boisku, stwarzała sobie kolejne sytuacje przy zachowaniu kompletnym spokoju pod bramką Sławomira Abramowicza. Trener Adrian Siemieniec dawał szansę kolejnym rezerwowym, jak kolejny po Leonie Flachu debiutant Enzo Ebosse czy też 16-letni skrzydłowy Oskar Pietuszewski.
Jagiellonia mogła strzelić kolejne gole, jednak wówczas dobrze w bramce Radomiaka spisywał się Maciej Kikolski, który w sytuacjach stuprocentowych zatrzymywał Kristoffera Hansena oraz Lamine'a Diaby'ego-Fadigę. Po stałym fragmencie gry z kolei minimalnie przestrzelił Enzo Ebosse.
Radomianie szansę na honorowe trafienie mieli dopiero w 80. minucie, gdy po rzucie wolnym celnie i precyzyjnie główkował Jan Grzesik, jednak znów świetnie w bramce Jagi spisał się Abramowicz. I choć piłkę do siatki dobił jeszcze Marco Burch, to Szwajcar był na wyraźnym spalonym. Chwilę później kolejny rzut wolny dla gości zakończył się uderzeniem w słupek Paulo Henrique.
Jagiellonia rozbiła Radomiaka 5:0 i niezwykle efektownie pokazała, iż jak najbardziej zamierza się liczyć w walce o obronę mistrzowskiego tytułu. Przeskoczyła Raków Częstochowa i teraz to ona jest druga ze stratą trzech punktów do prowadzącego Lecha Poznań, a białostoccy kibice znów mogą mieć nadzieje na kolejną historyczną rundę w wykonaniu zespołu Adriana Siemieńca?
A Radomiak? Rok temu rozpoczął rundę wiosenną od porażki 0:6 z Cracovią. Tam jednak grał od 1. minuty w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Leonardo Rochy. Teraz i w komplecie dostał potężne lanie na terenie mistrza Polski. I choć walka o utrzymanie w Ekstraklasie będzie się rozgrywała głównie w meczach ze słabszymi rywalami niż Jagiellonia, to po takim występie, jak ten w Białymstoku, w Radomiu z pewnością zapaliła się lampka alarmowa.