Chyba nie ma kibica i eksperta Ekstraklasy, który przed rozpoczęciem sezonu przewidziałby takie zestawienie czterech najlepszych drużyn po dziewięciu kolejkach. W kolejności od pierwszego miejsca były to: Górnik Górnik Zabrze, Korona Kielce, Cracovia, Wisła Płock. Piłkarze z Zabrza do Krakowa przybywali więc jako liderzy, którzy posiadali nad Cracovią punkt przewagi, ale zarazem zagrali jedno spotkanie więcej.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski już tylko rezerwowym w Barcelonie? Żelazny: Nie wyobrażam sobie, iż przegra rywalizację
Górnik chciał zremisować, Cracovia nie mogła wygrać
Cracovia znacznie lepiej weszła w mecz. Wystarczy tylko nadmienić, iż pierwszy celny strzał oddała po zaledwie czterdziestu sekundach gry. Taki początek zwiastował, jak będzie wyglądać to spotkanie. Gospodarze może nie forsowali tempa gry, ale kontrolowali wydarzenia na boisku. Mózgiem zespołu był Mateusz Klich, przez którego przechodziła niemalże każda akcja zespołu.
Co w zamian miał do zaoferowania Górnik? W ofensywie niewiele, poza kilkoma rzutami rożnymi. Jednak w trakcie całej pierwszej połowy oddał zaledwie dwa niecelne strzały, co tylko świadczy o tym, jak małe zagrożenie stwarzał. Ale za to w obronie piłkarze gości organizowali się naprawdę nieźle.
Efekt był taki, iż spotkanie było ciężkie do oglądania. Owszem, Cracovia po 45 minutach miała 65% posiadania piłki, dwa wolne wykonywane w okolicach pola karnego przeciwników, a jej piłkarze kilka razy zmusili Marcela Łubika do interwencji. Ale żadna z tych prób w gruncie rzeczy nie była groźna.
Odmieniony Górnik zaryzykował i strzelił! Ale do wygranej to nie wystarczyło
Zaraz przed drugą częścią meczu realizator pokazał Lukasa Podolskiego, który przebywał na trybunach, gdyż wciąż leczy kontuzję. Gwiazdor z Zabrza miał na twarzy szeroki uśmiech, co w symboliczny sposób ukazywało nastrój jego drużyny. Górnik w pierwszej połowie ewidentnie nastawiał się bowiem na remis, za pomocą którego mógł zachować fotel lidera co najmniej do niedzielnej serii gier.
Jakież musiało być zaskoczenie Cracovii, kiedy w drugiej części meczu goście wreszcie postanowili podjąć większe ryzyko i zaatakować. W efekcie przejęli inicjatywę, a w 50. minucie byli blisko strzelenia bramki. Piłka dośrodkowana przez Ousmane'a Sowa wylądowała pod nogami Erika Janży. Kapitan zabrzan oddał strzał, a ten po rykoszecie zatrzymał się na poprzeczce. Tym samym Górnik był o włos, by po okropnej pierwszej połowie, w drugiej wyjść na prowadzenie już na jej początku.
Nie była to jednak ich ostatnia dobra akcja. Na bramkę gospodarzy sunęły kolejne ataki, aż wreszcie w 72. minucie Górnik zagrał długą piłkę w pole karne na Sowa. Senegalczyk zgrał ją do Lisetha, a ten strzelił bramkę.
Górnik po zdobytej bramce wciąż kontrolował przebieg gry, choćby kiedy na boisku pojawili się Dijon Kameri i Kahveh Zahiroleslam. A jednak ta dwójka zapewniła gospodarzom punkt, gdy w 89. minucie Austriak przedarł się prawą stroną boiska, wypatrzył w polu karnym kolegę z zespołu, a ten skierował piłkę do siatki.
Ostatecznie w meczu na szczycie zobaczyliśmy podział punktów, który jest wynikiem sprawiedliwym, spoglądając na przebieg całego spotkania. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, iż taki rezultat znacznie bardziej zadowala gości, grających na remis od pierwszej minuty.
Cracovia 1:1 Górnik Zabrze
Bramki: 0:1 Liseth (72'), 1:1 Zahiroleslam (89').