- To przywilej, iż prezydenci z różnych państw wspierają turnieje oraz tenis. To wspaniale dla tenisa, iż prezydent (Donald Trump - red.) będzie na finale. Postaram się o tym nie myśleć. Nie chcę się tym denerwować - mówił Carlos Alcaraz (1. ATP) na konferencji prasowej po zwycięskim półfinale US Open.
REKLAMA
Zobacz wideo "Tenis to moja pasja, miłość hobby". "Mezo" imponuje na korcie
Carlos Alcaraz wygrał US Open na oczach Donalda Trumpa. Teraz
Spotkanie o tytuł rozpoczęło się z ponad 1,5- godzinnym opóźnieniem z powodu przybycia Donalda Trumpa. Na jego oczach Hiszpan pokonał 6:2, 3:6, 6:1, 6:4 Jannika Sinnera (2. ATP), dzięki czemu zdobył trofeum oraz prowadzenie w światowym rankingu. A niedawno wrócił do swoich słów sprzed finału w Nowym Jorku.
Sprawdź także: Sabalenka zrobiła inaczej niż Świątek. To dlatego nie pracuje z psychologiem
Alcaraz nie miał zamiaru w żaden sposób lekceważyć prezydenta ("postaram się o tym nie myśleć") czy urazić kogokolwiek i miał tylko dobre intencje. - Staram się bardzo uważać na to, co mówię i jak to mówię, ponieważ czasami może to zostać znacznie wyolbrzymione. Jestem pewien, iż to, co mówię, może zostać znacznie wyolbrzymione - powiedział w wywiadzie dla "El Pais" (cytat za "Mundo Deportivo").
Carlos Alcaraz: "Staram się być jak najbardziej ostrożny"
Hiszpan musi ważyć słowa. - jeżeli powiesz coś, co nie jest źle widziane, ale nie użyjesz odpowiednich słów, może to spowodować problemy. Staram się po prostu być jak najbardziej ostrożny w tym, co mówię i jak to mówię - oznajmił 22-latek. Zwłaszcza gdy do gry wchodzi polityka, która, przynajmniej w teorii, jest daleka od świata sportu.
Hiszpan raczej nikomu nie podpadł, a mógł wręcz zachwycić Donalda Trumpa swoimi popisami na korcie im. Arthura Ashe'a. Na razie Carlos Alcaraz odpoczywa po zwycięskim finale, a do gry wróci na Puchar Lavera (19-21 września, San Francisco).