Aż dwie i pół godziny trwał mecz Włochy – Belgia rozegrany 16 września w drugiej kolejce grupy F siatkarskich mistrzostw świata na Filipinach. Zaledwie osiem dni temu Belgowie sprawili sensację, pokonując obrońców tytułu 3:2 (25:23, 25:20, 22:25, 21:25, 15:13). Teraz w ćwierćfinale Włosi pokazali, jak się wyciąga wnioski. Jeden z głównych faworytów mundialu dał popis siatkówki. A jednocześnie Belgowie wyglądali na przestraszonych szansą, przed jaką stanęli.
REKLAMA
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Pierwszy set był błyskawiczny i błyskawicznie pokazał nam, iż Italia jest żądna rewanżu, a Belgom tym razem drżą ręce. Z 3:2 faworyci wyszli na 9:4, po czym przewagę tylko powiększali. Już przy ich prowadzeniu 12:5 było niemal pewne, iż Belgowie ich nie dogonią. A niedługo zrobiło się aż 20:9. Włosi dobrze serwowali, zagrywkę rywali przyjmowali pewnie i spokojnie, cały czas nękali Belgów blokiem, a Simone Giannelli rozgrywał jak chciał, wykorzystywał w ataku wszystkie opcje, dawał zdobywać punkty swoim wszystkim kolegom.
Komentator widział, jak zachowuje się trener Włochów. „Luzik"
Wynik 25:13 dobrze oddawał dominację Włochów. Gdy na początku drugiego seta obraz gry ani trochę się nie zmieniał, a trener Belgów poprosił o przerwę przy wyniku 2:6 patrząc z jego perspektywy, to znamienne słowa wypowiedział Wojciech Drzyzga. - Ferdinando De Giorgi jeszcze chyba nie wstawał. Dziś sobie siedzi tak spokojnie, iż tylko kawa by mu się przydała. Luzik – podsumowywał były siatkarz, który razem z Tomaszem Swędrowskim komentował mecz w Polsacie Sport.
Belgowie próbowali coś zrobić, ale ich liderzy – Sam Deroo i Ferre Reggers – tym razem nie byli w stanie kończyć akcji. Przy wyniku 0:1 i 12:18 włoski trener Belgów Emanuele Zanini jeszcze raz poprosił o przerwę i próbował coś na niej zdziałać, ale kompletnie nie był w stanie.
Belgowie w czapkach niewidkach
- Gdyby Reggers mógł, to założyłby dziś czapkę niewidkę – gorzko żartował Drzyzga, mówiąc o graczu, który osiem dni temu był katem Włochów, a teraz zapadał się w sobie po nieudanych atakach.
Osiem dni temu siatkarz występujący na co dzień we włoski Allianz Milano zdobył aż 31 punktów. Teraz po dwóch setach miał ich zaledwie siedem (7/21 w ataku). Ale teraz nie tylko on był jakby niewidzialny – w ćwierćfinale to dotyczyło wszystkich Belgów. Wtedy po dwóch setach było 2:0 dla Belgii (25:23, 25:20), teraz było 2:0 dla Włochów (25:13, 25:18). Wtedy zanosiło się na sensację i do niej doszło, mimo iż Italia się podniosła, powalczyła i doprowadziła do tie-breaka. Teraz wyglądało na to, iż Belgowie nie mają żadnego punktu zaczepienia. I – niestety dla nich – to się potwierdziło w trzecim i ostatnim secie.
Co prawda trzecia partia zaczęła się inaczej – Belgowie wyszli na prowadzenie 6:4. Ale Włosi zachowywali spokój, a Belgowie na wyższym poziom wznieśli się tylko na moment. Za chwilę po autowym ataku Reggersa było już 7:7. A za kolejny moment Włosi już prowadzili (10:9), po czym znowu zaczęli odjeżdżać rywalom. Po asie Michieletto na 12:10 przerwę na żądanie wziął Zanini. Ale od razu po niej Włosi zablokowali Deroo na 13:10, a na 14:10 kontrę skończył Mattia Bottolo. Wtedy trener Belgów poprosił o ostatnią przerwę w meczu. Próbował jakkolwiek wybić Włochów z uderzenia. Ale nie był w stanie nic zrobić.
Po kolejnym asie Michielletto na 21:16. słyszeliśmy od komentatorów o włoskiej zabawie i o tym, iż włoska maszyna działa na swoich wysokich obrotach.
Broniący mistrzostwa świata Włosi wygrali ćwierćfinał z Belgią zaskakująco łatwo i już czekają na rywala w sobotnim półfinale. Wyłoni go mecz Polska - Turcja (dziś o godzinie 14). Zdecydowanym faworytem są Polacy, aktualni wicemistrzowie świata (w finale w 2022 przegrali z Włochami 1:3). A jeżeli nasza reprezentacja wygra swój ćwierćfinał, to zobaczyliśmy, jak trudne zadanie będzie ją czekało w walce o finał.