Absolutna katastrofa Igi Świątek w Rzymie! Aż sama nie mogła to uwierzyć

2 godzin temu
Iga Świątek dotychczas wygrała aż siedem z ośmiu meczów z Amerykanką Danielle Collins. Teraz w III rundzie turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Rzymie Amerykanka wzięła wielki rewanż i wygrała 6:1, 7:5.
Był jedenasty gem meczu. Właśnie wtedy Iga Świątek (2. WTA) po godzinie gry z Danielle Collins (35.WTA) wygrała dopiero po raz pierwszy swój własny gem serwisowy (wcześniej pięć razy z rzędu była przełamana). W dodatku do zera i doprowadziła do remisu 2:2. Wydawało się, iż może to być punkt zwrotny pojedynku. Wreszcie zaczął funkcjonować forhend Polki, były też pozytywne sygnały jej euforii po wygranych punktach. Po gładko przegranym pierwszym secie, tym razem doszło do wielkich emocji w końcówce. Przy stanie 4:4 Świątek nie wykorzystała dwóch break pointów i przegrała arcyważnego gema na przewagi. Po chwili obroniła piłkę meczową przy swoim podaniu. Nie potrafiła jednak tego zrobić w 12. gemie. Wtedy Polka popełniła kilka niewymuszonych błędów, obroniła jedną piłkę meczową, ale przy drugiej wyrzuciła piłkę w aut.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Wielki rewanż Danielle Collins
Od początku mecz kompletnie nie układał się po myśli Igi Świątek. Już w pierwszym gemie została przełamana, a zakończyła go podwójnym błędem serwisowym. Polka błyskawicznie mogła odrobić straty, ale nie wykorzystała break pointa po prostym błędzie. Potem rywalka dzięki skutecznej, agresywnej grze (głównie z bekhendu), wygrała gema na przewagi i prowadziła 2:0. Chwilę później było jeszcze gorzej. Polka znów po podwójnym błędzie serwisowym została przełamana.


- Wiele scenariuszy zakładaliśmy tego meczu, ale na pewno nie takiego. Iga wygląda bardzo źle, a Collins bardzo dobrze. Iga musi poszukać samej siebie, złapać jakiś rytm. Ona na razie przegrywa mecz mentalnie. Oglądamy inną Polkę, niż zazwyczaj. Nie podejmuje zupełnie walki - mówił Żelisław Żyżyński, komentator Canal+Sport.
Chwilę później Collins po dwóch efektownych returnach miała trzy piłki setowe. Wykorzystała już pierwszą, oczywiście po skutecznym returnie z bekhendu, po którym Polka, tak jak to często robiła w tym secie, tylko bezradnie odprowadziła piłkę wzrokiem.


Collins w pierwszej partii miała cztery razy więcej winnerów (12-3) i mniej niewymuszonych błędów (8-10). Polka miała zaledwie 33 proc. skuteczność z pierwszego serwisu (rywalka 55 proc.) i wygrała tylko 14 proc. punktów po drugim podaniu (Collins - 40 proc.). - To są koszmarne liczby, w zasadzie nie ma co na nie patrzeć - dodawał Żyżyński.


Już w pierwszym gemie drugiego seta Świątek nie wykorzystała aż pięć break pointów. Przy szóstym pomogła rywalka, wyrzucając piłkę z bekhendu w aut. Wciąż agresywnie grająca na returnie Amerykanka błyskawicznie odrobiła straty. A potem doszło do wielkich emocji w tej partii, które opisaliśmy już wyżej.
Collins miała w meczu dwa razy więcej winnerów (32-15) i popełniła mniej niewymuszonych błędów (13-22). Po spotkaniu obie zawodniczki, które relacje są bardzo chłodne, tylko podały sobie ręce i nie powiedziały choćby słowa.
Zobacz: Gigantyczna sensacja w Rzymie! Keys wyrzucona. To ważne wieści dla Świątek
Collins w IV rundzie zmierzy się z lepszą ze starcia: Elina Switolina (Ukraina, 14. WTA) - Hailey Baptiste (USA, 90. WTA).


III runda w Rzymie: Iga Świątek - Danielle Collins 1:6, 5:7.
Idź do oryginalnego materiału