Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
SZYBKI GOL I KONIEC PLANU NA MECZ
—
Lech Poznań nie mógł lepiej rozpocząć meczu, w którym musiał wygrać, a najlepiej minimum 2:0, żeby z umiarkowanym spokojem lecieć za tydzień na Islandię. Na szczęście już w 4 minucie udało się zdobyć gola na 1:0, gwałtownie udało się ukłuć Breidablik, któremu od 5 minuty posypał się cały plan na Mistrza Polski. Zgodnie z naszymi przewidywaniami trener Arnason defensywnie ustawił swój zespół, chciał zagrać podobnie jak w Rrogozhine, jednak to się nie udało. Breidablik grający w systemie 1-4-3-3 z eksperymentalnym, zagęszczonym środkiem pola (aż dwóch defensywnych pomocników) i bez lewego pomocnika (wystąpił tam nominalny środkowy pomocnik), chciał tutaj przede wszystkim nie stracić gola, zremisować 0:0, by wszystko rozstrzygnąć w rewanżu u siebie. Szybki gol dla Lecha zburzył taktykę Breidablika, na dodatek nic nie zmienił wyrównujący gol na 1:1, gdyż do tej bramki poznaniacy cały czas atakowali, przeważali, powinni szybciej prowadzić 2:0, 3:0, ale nie mieli szczęścia, które miał Mistrz Islandii. Lech stracił gola po przypadkowej akcji i przypadkowym karnym a nie po zmianie taktyki przez Breidablik, który po utracie bramki na 0:1 nie wiedział, co się dzieje. Drużyna rywala była sparaliżowana prosząc się od 5 minuty o kolejne gole.
CZERWONA KARTKA KLUCZEM DO POGROMU
—
Przypadkowo stracony gol nie miał prawa podciąć skrzydeł Kolejorzowi, a tym bardziej, iż przecież mieliśmy to spotkanie pod kontrolą i wręcz ogromną przewagę w jakości. Dosłownie 2 minuty po bramce dla gości obrońcy Breidablika należała się czerwień za faul taktyczny, którą sędzia pokazał po obejrzeniu powtórki VAR. 32 minuta była kluczem do pogromu w tym meczu, rywalowi 10 na 11 grało się jeszcze ciężej, a tym bardziej, iż Breidablik choćby 11 na 11 kilka pokazywał prosząc się o kolejne gole. Lech gwałtownie odzyskał prowadzenie, potem poczuł krew, był mocny, rozpierała go energia, było widać po naszych piłkarzach, iż czują sportową moc, czują się pewnie i zamierzają tutaj odstawić show dosłownie rozszarpując osłabionego, słabszego piłkarsko i niezorganizowanego rywala.
LECH POSZEDŁ NA CAŁOŚĆ
—
Lech Poznań od stanu 2:1 poszedł na całość. Wszyscy kibice Lecha Poznań wiedzieli o tym, iż wynik 2:1 czy 3:1 nic nam nie daje, to tylko minimalny rezultat przed rewanżem, więc tym bardziej każdy liczył na o wiele bardziej efektowne zwycięstwo pozwalające lecieć na Islandię z dużym spokojem. Na szczęście jeszcze przed przerwą Kolejorz dał prawdziwy, ofensywny popis, przewyższał Breidablika jakością, wykorzystał kiepskie przygotowanie taktyczne przeciwnika czy wykorzystywał słabe boczne sektory, o których pisaliśmy w analizach. Przez całą pierwszą połowę Lech sporo grał skrzydłami, wykorzystywał przestrzenie zostawiane przez Valgeirssona czy Jonssona, wygrywał pojedynki 1 na 1 w tych strefach i tak naprawdę już po 45 minutach mógł być pewien awansu. Po przerwie Mistrzowie Polski cały czas siedzieli na rywalu, zmiennicy tylko podnosili jakość drużyny, udane wejście zaliczył m.in. Timothy Ouma, przez co można było liczyć na kolejne gole. Tak się stało. Lech Poznań po zmianie stron może nie grał już z takim zębem, aż tak gwałtownie i widowiskowo, ale od czasu do czasu stwarzał kolejne sytuacje, po których zdobył 6 i 7 bramkę wygrywając ostatecznie aż 7:1.
HISTORYCZNY POGRAM OTWIERAJĄCY BRAMY EUROPY
—
Za nami historyczny mecz rozegrany 22 lipca 2025 roku. Mistrz Polski wrócił do wygrywania i to w jakim stylu! W sierpniu 2008 roku było 6:0 z Grasshoppersem Zurych, po prawie 17 latach mamy wygraną różnicą 6 bramek nad Breidablikiem Kopavogur, którego Lech Poznań rozgromił 7:1. Nie ma już czego ani kogo się bać, sztuczna murawa, chłód na Islandii czy inaczej grający rywal u siebie niż na wyjeździe nie będzie nam już straszny. Rewanż w Kopavogur trzeba po prostu odbębnić, rozegrać jakoś 90 minut i wrócić do Polski z pewnym awansem oraz bez kontuzji. Powoli, powoli cały Lech Poznań może już myśleć o tym, co stanie się z Crveną Zvezdą Belgrad, z którą zagramy 5-6 sierpnia u siebie i 12 sierpnia na wyjeździe. Lech Poznań jest już pewny awansu w 99%, bo w końcu zagrał na miarę Mistrza Polski, dobrze przeanalizował przeciwnika, wykorzystywał wszystkie jego słabości, gwałtownie strzelił gola, gwałtownie odzyskał prowadzenie po przypadkowej jedenastce dla Blikar i przede wszystkim choćby na moment nie zadowolił się prowadzeniem 2:1, a tym bardziej grając 11 na 10. Kolejorz oprócz mocy sportowej pokazał dziś również charakter porywając kibiców swoją grą. Taki zespół wszyscy chcemy oglądać i gra z nieco słabszymi piłkarsko Islandczykami 11 na 10 nie ma tutaj nic do rzeczy. Takiego Kolejorza wszyscy chcemy widzieć!
PUCHARY MINIMUM DO POŁOWY GRUDNIA
—
Efektowne 7:1 nad Breidablikiem oznacza jeszcze coś. Na 99% zagramy jesienią co najmniej w fazie ligowej Ligi Konferencji 2025/2026, zatem kolejny cel minimum na rok 2025 oraz po zdobyciu Mistrzostwa Polski zostanie zrealizowany. To ważna wiadomość, ponieważ wszyscy potrzebujemy tej Europy, meczów co 3-4 dni, emocji z nimi związanych, potrzebujemy grać na arenie międzynarodowej co najmniej do połowy grudnia i po rozbiciu Islandczyków to na 99% stało się pewne już 22 lipca. Jeszcze nigdy w historii Lech Poznań nie był tak blisko prawdziwej Europy już w lipcu, jak jest dzisiaj po rozgromieniu zielono-białych. Zwycięstwo 7:1 choćby nie uchyliło a już otworzyło bramę do Europy, w której Lech Poznań po ponad 2 latach znów zagra, od września znowu cały Lech Poznań będzie pisał piękną, pucharową historię dopisując (być może) kolejne niezapomniane mecze we wtorki, środy czy w czwartki, po których ciężko będzie zasnąć. Dzisiejsze 7:1 nad Breidablikiem to coś więcej niż wygrana różnicą 6 goli, ale od środowego popołudnia pora wrócić na ziemię. W sobotę gramy w Gdańsku o pierwszą ligową wygraną w okresie 2025/2026!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)