"1992: Wielka Gra". Powstał film o olimpijskiej drużynie z Barcelony. Reżyser: padają gole i strzelają je Polacy

nabialoczerwonym.com 7 miesięcy temu
PIŁKA NOŻNA. Ponad trzydzieści lat temu zadziwili nie tylko polskich kibiców, natomiast zwieńczeniem ich drogi był dramatyczny finał na słynnym Camp Nou! Olimpijska reprezentacja Polski Janusza Wójcika stała się tematem nowego filmu "1992: Wielka Gra". Od 7 marca można go oglądać na platformie streamingowej Viaplay. O kulisach powstania produkcji opowiedział mi jej reżyser, Michał Bielawski.
Michał Bielawski, reżyser serialu dokumentalnego "1992: Wielka Gra". Fot. Piotr Litwic.
Reprezentacja olimpijska powstała w 1989 roku, wtedy to Janusz Wójcik, przy ogromnej pomocy fundacji olimpijskiej, swoich współpracowników, zaczął tworzyć drużynę, która trzy lata później miała wystąpić w igrzyskach w Barcelonie. Okazało się, iż projekt przyniósł powodzenie, bowiem w eliminacjach grupowych do tego turnieju, na przełomie 1990-91 roku Polska zajęła pierwsze miejsce ogrywając Anglię oraz Irlandię! Zadyszka przyszła na początku 1992, kiedy drużyna poniosła bolesną porażkę z Duńczykami, ale dzięki wcześniejszemu dorobkowi z grupowej rywalizacji, zakwalifikowała się do turnieju w Hiszpanii. Tam stała się rewelacją.

Polacy pokonali kolejno: Kuwejt 2:0, Włochy 3:0, zremisowali z USA 2:2, potem pokonali Katar 2:0, Australię 6:1, by wreszcie po dramatycznym finale na Camp Nou przegrać z Hiszpanią 2:3 (po golu straconym w ostatniej minucie...). Andrzej Juskowiak, z siedmioma bramkami na koncie, został królem strzelców turnieju! Młodzież (najstarsi gracze urodzili się w 1969, najmłodszy w 1974 roku), która zdobyła srebro olimpijskiej, stała się wielką nadzieją polskiego futbolu. To, iż nie zostały one spełnione, jest już tematem na inną opowieść.
Film "1992: Wielka Gra", który wyprodukowała firma Telemark, a od 7 marca udostępnia Viaplay (w trzech odcinkach, które liczą 30 minut), opowiada historię zespołu, od jego powstania aż do występu w pamiętnych igrzyskach. O filmie rozmawiałem z jego reżyserem Michałem Bielawskim, znanym polskim dokumentalistą.
Piotr Stańczak: Skąd zainteresowanie piłkarską reprezentacją olimpijską? Jak w ogóle doszło do tego, iż podjął pan się kręcenia filmu na jej temat?
Michał Bielawski: - Przed laty nakręciłem już film "Mundial. Gra o wszystko", dotyczący Mistrzostw Świata w 1982 roku, jakże pamiętnych dla Polski (nasza reprezentacja zajęła tam trzecie miejsce - przyp. autora). Mój zaprzyjaźniony producent zaproponował mi właśnie, aby wspólnie zrobić kolejny film o piłce nożnej. Obaj jesteśmy kibicami. Zastanawialiśmy się nad tym, jaki temat poruszyć i wybór padł na Barcelonę'92. Ten nasz przekaz jeszcze dodatkowo wzmocnił nasz kolega, znany polski dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek, autor wielu książek o tematyce piłkarskiej. Producent Maciej Kubicki (firma Telemark - przyp. autora) był pewien, iż w tej historii jest wiele do opowiedzenia, iż losy drużyny z 1992 roku mają różne wątki. Na początku pojawia się zagadkowa, trochę tajemnicza postać trenera Janusza Wójcika, zaangażowanie wielkiego biznesu a na końcu są polonezy, które piłkarze otrzymali za zdobycie medalu igrzysk. Ta historia nas "chwyciła". Poza tym każdy z nas pamiętał przecież tamte wydarzenia, duże oczekiwania a potem lata zawodów i niespełnienia.
Na ile jest to film o samej piłce nożnej, rywalizacji na boiskach jaką toczyli olimpijczycy, a jak wiele jest w nim opowieści o przemianach ustrojowych w Polsce na przełomie lat 80. i 90.?
- "1992: Wielka Gra" to 3-odcinkowy serial dokumentalny, każdy dotyczy pewnego okresu. Żeby zrozumieć genezę powstania tej drużyny, jej rolę, jaką odegrała w polskiej piłce, dlaczego zaczęto pokładać w niej tak wielkie nadzieje, najpierw trzeba uzmysłowić widzowi, w jakich czasach to wszystko się działo.
Trochę "dzikich", pionierskich, po wieloma względami kolorowych, szeleszczących niczym te kresowe dresy, kiedy prawie wszyscy mieli dziwne fryzury i wąsy. To są historie wdzięczne do opowiadania, trochę zabawne, ludzie z tego też powodu mają sentyment do lat 90.
Był to również czas śmiałych, odważnych projektów w Polsce i pomysł budowania tej drużyny właśnie do takich należał. Jest też pewne napięcie, dramaturgia. Przyglądamy się temu zespołowi od momentu powstania, od powołania fundacji olimpijskiej, do finału w Barcelonie.
W zapowiedzi, filmowym trailerze widzimy wielu byłych piłkarzy tej drużyny, Andrzeja Juskowiaka, Wojciecha Kowalczyka, Jerzego Brzęczka, jeszcze kilka lat temu selekcjonera naszej reprezentacji...
... Arek Onyszko, Tomek Łapiński, Dariusz Gęsior, Grzegorz Mielcarski, Dariusz Adamczuk, Piotr Świerczewski oraz wiele innych osób związanych z tym zespołem i polską piłką, jak Michał Listkiewicz, Janusz Basałaj, Janusz Zaorski, który wtedy był szefem Radiokomitetu i prezesem Telewizji Polskiej, jest też twórcą legendarnego przecież filmu "Piłkarski poker", który powstał niedługo przed utworzeniem reprezentacji olimpijskiej. Cieszy mnie to, iż wszyscy byli chętni do współpracy i rozmowy.

Zapowiedź filmu "1992: Wielka Gra" - od 7 marca dostępnego w Viaplay.
Czy temat dopingu, wykrycia niedozwolonych substancji w organizmach niektórych piłkarzy przed igrzyskami jest poruszony w filmie?
- Tak. Historia tej drużyny ma kilka znaczących punktów zwrotnych i ta sprawa z dopingiem jest jedną z nich. Drużyna przecież już szykowała się do wyjazdu na igrzyska i nagle okazuje się, iż testy antydopingowe niekoniecznie są korzystne dla części piłkarzy, a potem, jak się głębiej temu przyjrzano, to choćby dla większej części niż tylko dla trzech. Chciałem o tym opowiedzieć, bo uważałem, iż ta sprawa również jest etapem historii drużyny. Nie wszystko było kolorowe, zespół został oczyszczony z różnych zarzutów, ale jednocześnie nie można tego wątku pominąć. Opowiedziałem o tym nie przesądzając, co się do końca wydarzyło a bardziej chciałem pokazać kolejną przeszkodę na jej drodze do igrzysk, jak ona działała na tę reprezentację. Wspominają o niej sami piłkarze, ale również osoby, które o całej sprawie mówią krytycznie.
Proszę opowiedzieć może o samych kulisach powstania filmu.
- Powstało bardzo dużo wywiadów, do których starałem się dobrze przygotowałem. Robię to zawodowo, jestem reżyserem, ale też interesuję się tą tematyką. Ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej mogliśmy liczyć na pomoc, jeżeli chodzi o archiwalne mecze z eliminacji do igrzysk, tu pomagali nam Paweł Drażba, Janusz Basałaj, dziennikarz sportowy od kilkudziesięciu lat i były szef działu prasowego PZPN. Oczywiście ogromne wsparcie merytoryczne miałem od Stefana Szczepłka, Piotra Żelaznego, dziennikarza, który teraz pracuje dla Viaplay. Rozmawiałem z Przemysławem Ofiarą, autorem książki o Januszu Wójciku "Jedziemy z frajerami". Starałem się przedstawić możliwie dużo różnych punktów widzenia. Przeczytałem różne książki, wywiady. Nieocenione były prywatne nagrania czy zdjęcia piłkarzy, część nigdy nie była pokazana.
Jak długo trwała realizacja filmu?
- Długo. Rozmowy o nim zaczęliśmy dwa lata temu i wtedy zastanawialiśmy się razem z Maćkiem Kubickim, jak tę historię opowiedzieć, podzielić ją na części. Potem przystąpiliśmy do gromadzenia materiałów, rozmów z bohaterami filmu.
Andrzej Juskowiak (z prawej) i Dariusz Szpakowski po 30 latach od igrzysk w Barcelonie. Pierwszy został królem strzelców turnieju, drugi komentował te wydarzenia w telewizji. Fot. Piotr Stańczak.
W jaki sposób zachęciłby pan widzów do jego obejrzenia?
- Warto, bo to jest niesamowite i energetyczne zanurzenie się w dziwnych latach 90., które były pełne niespodzianek, a największą dla ludzi, którzy tego czasu nie pamiętają, będzie, iż polscy piłkarze o mało nie zdobyli złota na olimpiadzie!
To jest materiał w którym naprawdę pada bardzo dużo bramek i ku zaskoczeniu widzów zdobywają je Polacy a nie nasi rywale (śmiech).
Ironizując można powiedzieć, iż dziś nie jest to aż takie oczywiste.
- Tam Polacy po prostu zdobywają bramki i w niektórych meczach robią to koncertowo. O tym, iż dziś tego nie doświadczamy zbyt często, też jest w filmie mowa. Znany dziennikarz Rafał Stec przypomina na przykład, iż on wychował się na takim głodzie zwycięstw polskich piłkarzy. Jego rodzice pamiętali znakomitą drużynę Kazimierza Górskiego, ale on już "nie załapał się" na te sukcesy, czy osiągnięcia zespołu Antoniego Piechniczka, ale na wielką porażkę w mundialu w Meksyku w 1986 i słynną "klątwę Bońka". Ona zresztą też początkowo trochę unosi się nad młodą drużyną olimpijską i jej nieszablonowym trenerem, dążącym do sukcesu i pochodzącym jakby z "innego świata". To też fajnie buduje napięcie.
PIOTR STAŃCZAK
POLECAM:
  • Wojciech Kowalczyk o igrzyskach w Barcelonie: chciałem strzelać gole tylko na Camp Nou!
  • Andrzej Juskowiak: na boisku świetnie uzupełnialiśmy się z "Kowalem". Nasi przeciwnicy mieli problemy
  • Ryszard Staniek: zwycięstwo nad Włochami otworzyło nam drogę do olimpijskiego medalu w Barcelonie
  • Abelardo: po meczu z Polską świętowaliśmy olimpijskie złoto, trener też musiał zatańczyć!
  • Kiko Narvaez: Po igrzyskach olimpijskich w Jerez de la Frontera witały mnie tysiące kibiców. Dotarło do mnie, iż dokonałem czegoś niesamowitego
Idź do oryginalnego materiału