Iga Świątek w sobotnie popołudnie dokonała wielkiego wyczynu i wygrała wielkoszlemowy Wimbledon. Polka zrobiła to w dodatku w niesamowitym stylu i pokonała 6:0, 6:0 Amerykankę Amandę Anisimową. "Wielki finał Wimbledonu Świątek z Anisimovą można porównać do słynnego mema z Marcinem Gortatem. "100 do 0 - gracie dalej?!". Polka po prostu zmiotła Amerykankę z kortu i zgarnęła swój szósty wielkoszlemowy tytuł. - To nie jest normalne! Perfekcyjny mecz. Nie da się grać lepiej w wielkim finale - komentowali dziennikarze - pisał Dominik Wardzichowski, dziennikarz Sport.pl, nasz wysłannik na turniej w Londynie.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
114 lat i koniec. Wielki wyczyn Igi Świątek na Wimbledonie
Wielu ekspertów mogło spodziewać się zwycięstwa Igi Świątek, ale na pewno nie bez straty gema! Okazuje się, iż ostatni raz w finale Wimbledonu kobiet wynik 6:0, 6:0 padł w 1911 roku, czyli 114 lat temu! Wtedy Brytyjka Dorothea Douglass Chambers pokonała takim rezultatem swoją rodaczkę - Dorę Boothby.
Świątek jest również drugą zawodniczką w erze Open, która wygrała 6:0, 6:0 finał turnieju wielkoszlemowego. Dokonała tego tylko Niemka Steffi Graff w 1988 podczas finału Rolanda Garrosa.
Polka jest też czwartą zawodniczką w erze Open, która wygrała 6:0 pierwszego seta w finale Wimbledonu. Wcześniej dokonały tego Billie Jean King, Chris Evert i Martina Navratilova.
Zobacz także: Donald Tusk reaguje na wynik meczu Świątek. Zaliczył wpadkę
Świątek ma już zatem zwycięstwa w finałach trzech turniejów wielkoszlemowych (Wimbledon, Roland Garros i US Open). Do pełni szczęścia brakuje jej triumfu w Australian Open. Z taką formą będzie oczywiście jedną z głównych faworytek do zwycięstwa.
Niewytłumaczalne, co zrobiła Iga Świątek. Cały świat to zobaczył
"Tak wygrywają tylko najwięksi mistrzowie. W swoim szóstym w życiu wielkoszlemowym finale Iga Świątek sięgnęła po szósty tytuł. Rozbiła Amerykankę Amandę Anisimovą 6:0, 6:0, czego świat nie widział od czasów Steffi Graf. A my na coś tak imponującego i mimo wszystko niespodziewanego w wykonaniu Igi czekaliśmy 1736 dni, prawie pięć lat!" - pisał po finale w spostrzeżeniach z meczu Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl