Żył w USA, teraz mieszka w Rosji. Zwraca uwagę na jedno

3 godzin temu
Michaił Abramow to rosyjski hokeista, który w latach 2018-2024 występował w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. W 2024 roku podjął decyzję o powrocie do Rosji. W niedawno udzielonym wywiadzie portalowi "Czempionat" porównał życie w tych krajach. Gdzie było najspokojniej, a gdzie strach zaglądał mu w oczy?
Michaił Abramow urodził się w Moskwie w 2001 roku. Do 18. roku życia występował w zespołach młodzieżowych stołecznego CSKA. Następnie ruszył na podbój Ameryki Północnej. W 2019 roku został wybrany w drafcie przez kanadyjską ekipę Victoriaville Tigres. Tam grał przez trzy sezony. Następnie trafił do Toronto Marlies, gdzie występował do 2023 roku.


REKLAMA


Zobacz wideo Oto szansa dla polskich skoczków. Można odetchnąć


Dwie kolejne kampanie Rosjanin spędził w Springfield Thunderbirds. Miejscowość kojarzona jest przede wszystkim z miejscem akcji serialu animowanego "Simpsonowie". Po wypełnieniu kontraktu Abramow postanowił wrócić do ojczyzny i przeniósł się do Torpedo Niżny Nowogród. Od niedawna występuje w barwach Sibira Nowosybirsk.
"Zrozumiałem amerykańskie życie"
Abramow udzielił wywiadu rosyjskiemu portalowi "Czempionat", w którym opowiedział o życie w USA i Kanadzie. Jak sam przyznał, mieszkanie w Stanach Zjednoczonych było dla niego zderzeniem z inną rzeczywistością.
- Niedaleko Springfield znajduje się miejscowość Hartford, która także jest naznaczona kryminalnie. To jakieś 20-30 minut drogi autem. Dzięki Bogu, mieszkałem pomiędzy tymi miastami w bezpiecznym i cichym miejscu - zaczął hokeista.


- Pewnego razu pojechaliśmy do Hartford na mecz towarzyski. Postanowiłem, iż pojadę samochodem. Po drodze zdałem sobie sprawę, iż muszę zatankować, żeby wrócić do domu. Pojechałem na stację benzynową. Było już ciemno, późno i byłem zmęczony. Rozejrzałem się i widząc dziwną, opuszczoną ulicę, po której chodzili ciemnoskórzy ludzie, stwierdziłem, iż lepiej stąd jak najszybciej odjechać. gwałtownie zatankowałem za pięć dolarów i odjechałem - wspominał.


- Zrozumiałem amerykańskie życie. Starałem się nie pokazywać na ulicy w nocy. W zasadzie przemieszczałem się tylko pomiędzy domem i areną. Wiedziałem, iż muszę być bardziej ostrożny. Kto wie, co mogło się wydarzyć? Próbowałem odciągać od siebie te myśli - dodał Abramow.
"Ludzie w Kanadzie są bardziej otwarci"
24-latek dużo lepiej wspomina pobyt w Kanadzie. W pamięć zapadli mu w szczególności kibice mieszkający w Toronto.
- Mieszkałem blisko areny, gdzie swoje mecze rozgrywa zespół Maple Leafs. Cóż - choćby gdy okna są zamknięte i oglądasz spotkanie w telewizji, najpierw usłyszysz głośną syrenę. Wtedy wiesz, iż Toronto strzeliło, zanim jeszcze zobaczyłeś to na ekranie - powiedział Abramow.


- Ludzie w Kanadzie kochają sport. Proszą o zdjęcia, życzą wszystkiego dobrego. To spokojne i ciche miejsce. W porównaniu do USA, czujesz różnice. Przede wszystkim w mentalności. Kanadyjczycy są bardziej otwarci i przyjaźnie nastawieni, a Amerykanie są pretensjonalni - choćby gdy spotkasz ich w sklepie czy na ulicy. Dużo bardziej wolę Kanadę niż Stany Zjednoczone - przyznał.


Zawodnik nie zdobył się jednak na ocenianie życia w rodzimej Rosji. Stwierdził tylko krótko, iż "zawsze dobrze być w domu - nieważne co inni ludzie mówią na ten temat".
Zobacz też: Arcymistrz zdradził Rosję. Tak go potraktowali
Idź do oryginalnego materiału