Żużel. Zaczął jako 28-latek. Został legendą żużla i największym sportowcem miasta. Wspomnienie Johna Louisa

1 tydzień temu

Tylko nieliczni zawodnicy zaczynają swoją przygodę z żużlem tak późno i odnoszą w nim tak wielkie sukcesy. Takim wyjątkiem był nie kto inny, jak zmarły niedawno John Louis. Wielki pasjonat tańca Ceroc wyróżniał się nie tylko wiekiem, w którym postanowił posmakować jazdy w lewo, ale i swoją charakterystyczną „skórą”. To właśnie jej kolorystyka i czarne paski na żółtych rękawach sprawiły, iż zyskał przydomek „Tiger”.

O śmierci Johna Louisa informował niedawno na swojej pierwszej stronie dziennik Ipswich Star. Ta wiadomość, zdaniem wydawców gazety, była tego dnia najważniejsza dla mieszkańców Ipswich. Tytuł artykułu brzmiał: „Umarł największy sportowiec miasta”. Tak w czterech zaledwie słowach podsumowano życie byłego reprezentanta Anglii na żużlu. Takiego wyróżnienia, choćby pośmiertnie, oczekiwać może niewielu. Nie wiadomo czy znajdzie się drugi żużlowiec na świecie, którego w taki sposób żegnała czy będzie żegnać lokalna prasa.

Nazwisko Louis stało się w angielskim żużlu synonimem waleczności i ciągłego samodoskonalenia zwieńczonego sukcesami. Nic zatem zaskakującego nie ma w tym, iż osiem lat po debiucie na żużlowych torach John Louis został poproszony, aby jako jeden z wybranych reprezentował miasto Ipswich na spotkaniu z królową podczas jej objazdowego tournée po kraju. To on był jednym z tych, którzy weszli na pokład królewskiego statku, zacumowanego w miejscu, gdzie łączą się rzeki Orwell oraz Stour przed wpłynięciem do Morza Północnego.

– Louis zaczynał karierę w wieku prawie 30 lat, ale zdążył zdobyć wiele znaczących tytułów. Miałem okazję go oglądać i dla mnie był to zawodnik z kategorii kompletnych. Miał fajną, dynamiczną sylwetkę. John był skromnym, niezwykle przesympatycznym człowiekiem. W 1991 roku jak byłem z ekipą Sparty w Mildenhall, to miałem okazję spędzić z nim sporo czasu. W kolejnych latach parokrotnie u niego bywałem i naprawdę wspominam go niezwykle miło. Fantastyczny człowiek. Swego czasu były przecież pogłoski, iż miał być menadżerem reprezentacji Polski. Ile było w tym prawdy? Nie wiadomo – wspomina dziennikarz Bartłomiej Czekański.

Na torze żużlowym Louis pojawił się we wrześniu 1969 roku. Pierwsze dwa występy w końcówce sezonu nie napawały optymizmem. Nie można jednak zapominać, iż zaczynając swoją przygodę na czarnym torze, która później przemieniła się w znakomitą karierę, żużlowiec miał na swoim „karku”… 28 lat. Legenda żużla zaczęła się rodzić dokładnie 9 października 1969 roku, kiedy to Louis w pojedynku z Berwick wywalczył sześć punktów i dwa bonusy.

– Pamiętam, iż rozmawiałem wtedy z nikim innym, jak Howdym Byfordem i on powiedział mi, abym zwrócił uwagę na tego nowicjusza, bo zrobi furorę w kolejnym sezonie w barwach Ipswich – wspomina na łamach Speedway Star, Peter Oakes. Do żużla Louis trafił jako jeden z pierwszych zawodników, którzy wcześniej uprawiali motocross. To urodzony w 1941 roku Louis był swoistym „katalizatorem” dla zawodników motocrossu, którzy w latach późniejszych szli jego przykładem i próbowali swoich sił również na żużlu.

– On większość czasu spędzał na byłym lotnisku pod Ipswich. Tam wraz z innym zawodnikiem wyznaczali sobie łuki i godzinami ćwiczyli sztukę składania się i jazdy po nich. John był przyzwyczajony do motocykla z hamulcami, więc nauka nie szła mu łatwo. Jednak upór i praca robiły swoje. Dochodził z czasem do perfekcji – wspominał Byford.

Z każdym swoim występem Louis stawał się coraz lepszym zawodnikiem i gwałtownie został czołowym jeźdźcem ligi brytyjskiej. W 1972 roku zadebiutował w finale światowym na Wembley, w którym zajął wysoką, piątą pozycję. Dwa lata później w finale na torze w Goeteborgu uplasował się na czwartej lokacie. Po roku zajął trzecie miejsce w finale rozgrywanym na Wembley i tym samym stał się drugim angielskim zawodnikiem, który stanął na podium indywidualnych mistrzostw świata od 1962 roku, kiedy złoty medal na podium odbierał nie kto inny, jak Peter Craven.

W 1976 roku wystąpił w ostatnim swoim finale światowym, który zakończył na szóstej pozycji. Niepowodzenie na torze w Chorzowie Louis „odbił” sobie w tym samym sezonie w szwedzkiej Eskilstunie, gdzie wraz z Malcolmem Simmonsem został mistrzem świata par. Zawodnik zapisał się na kartach żużlowej historii z jeszcze jednego powodu. Był drugim po Jacku Youngu żużlowcem, który wystartował w finale światowym reprezentując barwy klubu drugiej ligi.

Na swoim koncie zmarły niedawno ojciec Chrisa Louisa ma również wywalczony w 1975 tytuł indywidualnego mistrza Wielkiej Brytanii. Nie wypada nie wspomnieć, iż John Louis trzykrotnie ze swoją reprezentacją zdobywał Drużynowe Mistrzostwo Świata.

– Skąd John wziął się tak naprawdę na żużlu skoro odnosił sukcesy w motocrossie? Oboje pracowaliśmy w tej samej firmie w Ipswich. John był pochłonięty motocrossem, w którym jeździł z powodzeniem. Pewnego dnia namówił mnie, abym ja z kolei namówił jego na spróbowanie jazdy motocyklem żużlowym. Pomysł podchwyciłem. Przejechał cztery najbardziej spektakularne okrążenia jakie widziałem i podczas których cały czas się modliłem. Później swoją pracą osiągnął niezwykle dużo – wspominał po latach były zawodnik Ipswich, Ron Bagley.

John Louis był również pierwszym angielskim żużlowcem, który miał okazję próbować silnik marki Weslake. Odegrał on dużą rolę w sukcesach angielskiego żużla w latach 70. ubiegłego wieku.

Sumując powyższe osiągnięcia, można dojść do wniosku, iż jak na kogoś kto do żużla przyszedł w wieku lat 28 Louis osiągnął bardzo wiele. Od żużla jako zawodnik Louis odszedł w 1984 roku. W ostatnich dekadach działał w zespole Ipswich, którego był promotorem. „Stery” klubu przekazał synowi, Chrisowi, w 2019 roku. Kariera na żużlu dla Johna Louisa nie zawsze była jednak „usłana różami”. Jedno z najbardziej negatywnych wydarzeń rozegrało się w niemieckim Abensbergu w 1973 roku, kiedy nasz bohater znajdował się w doskonałej formie.

Tuż przed finałem europejskim dowiedziałem się, iż nie wystartuję, a wierzyłem w awans do finału światowego. Paliwo, którego użyłem we wcześniejszej rundzie mistrzostw, finale brytyjsko-nordyckim w Coventry, zostało zbadane i okazało się, iż zawiera czynnik zewnętrzny – składnik ułatwiający rozruch silników samochodowych, który został dodany przez pomyłkę przez moich mechaników. Dochodzenie przeprowadzone przez władze angielskie, sądziłem, wyjaśniło sprawę, ponieważ stwierdzono, iż nie miałoby to korzystnego wpływu na moje silniki. Później, przygotowując się psychicznie i fizycznie na jedno z najważniejszych spotkań w mojej karierze, dowiedziałem się, iż zostałem z nich wycofany, zaledwie kilka godzin przed pierwszym biegiem. Nie potrafię odpowiednio opisać moich uczuć w tamtym momencie. Wydawało się, iż wszystko nagle się zawaliło – wspominał Louis w książce Inside Speedway.

Louisowi Polska była bliska nie tylko ze względu na fakt, iż startował w naszym kraju. Jego drugą żoną została w 1992 roku Magdalena Zimny-Louis. To w czasach „panowania” Johna w klubie Ipswich startował tam Tomasz Gollob.

– John Louis? Wiadomość o jego odejściu przyjąłem ze smutkiem. Poznaliśmy się bliżej jak startowałem przez trzy sezony dla Ipswich. John na pewno był sympatycznym, pomocnym i otwartym człowiekiem. Oczywiście doskonale znał się na żużlu. Sam osiągał sukcesy, a później pomagał Chrisowi, który był przecież medalistą mistrzostw świata. Wielka postać żużla. Tak można powiedzieć najkrócej. Pamiętam zawsze mi powtarzał, iż jak „opanuję” angielskie tory to dobrze będę radził sobie wszędzie. Wspomniał Pan, iż zacnie pożegnała go lokalna gazeta artykułem na okładce. Mnie to absolutnie nie dziwi. Ipswich to John Louis, a Louis to żużel. Przez dekady wiele dobrego zrobił dla żużla w tym mieście. Współpracę z Johnem wspominam bardzo dobrze – mówi Tomasz Gollob pytany o Louisa.

Wielką sympatię John Louis miał również do „kotła czarownic”, czyli Stadionu Śląskiego i to wcale nie ze względu na fakt, iż tam wywalczył Drużynowe Mistrzostwo Świata. W karierze do pełni szczęścia zabrakło Louisowi złotego medalu w indywidualnych mistrzostwach świata. Złoty medal DMS 15 września 1974 roku Louis wywalczył zdobywając komplet punktów. Tamten występ uważał za najlepszy w całej swojej żużlowej karierze.

– Tamten dzień był moim najlepszym w żużlu. Zdobyłem maksimum, 12 punktów. Po zawodach podszedł do mnie Zenon Plech i powiedział mi tak: „John, gdyby zamiast drużynówki był tu dzisiaj finał indywidualny to ty byś go wygrał. To było wtedy dla mnie niesamowicie miłe i utkwiło w pamięci – wspominał po latach mistrz świata, który do żużla trafił w wieku, w którym niektórzy dziś kończą swoje kariery.

W artykule wykorzystano materiały: Speedway Star, Daily News, Inside Speedway

Idź do oryginalnego materiału