Żużel. Plusy dodatnie i ujemne. Mamy ligę trzech prędkości?!

1 dzień temu

W Toruniu zaczęli od… harców środkiem toru. To nie krawężnik „tradycyjnie” niósł rajderów. Tak po prawdzie ścigantów tylko jednej strony, ale… co tam. Nie wybrzydzajmy. No i juniorzy gospodarzy. Rywale niezbyt wymagający – fakt, acz kolejne 5-1 musi cieszyć Piotra Barona. Po pierwszej serii Rekiny dopiero dojeżdżały na stadion. Spóźlili się goście ewidentnie. Toruń korzystał skrzętnie. Dopiero w biegu IV jako pierwszy z rybniczan pokonał gospodarza, a ściśle obydwu – Maksym Drabik. Ścigania jak na lekarstwo. To potęgowało głód adrenaliny.

Pozostało wymyślać przyczyny, by czymś jednak się ekscytować. Kto pokona Drabika? Podziałało do V wyścigu. Torres przegrał. Krzyś Holder błyśnie w swoim żużlowym domu? Wyjdą z trzydziestu? Pożyjemy – zobaczymy, ale to takie… na siłę. Mamy ligę… chyba trzech prędkości. Tak to wyglądało na Motoarenie. No nic. Przyjdzie poczekać do… następnego spotkania. Toruń zaliczony.

Żużel. Co da Falubazowi play-offy? GKM wjechał na autostradę do TOP 4! – PoBandzie – Portal Sportowy

Co do ligi zaś – mam „pomysła”. Skoro poszerzenie rozgrywekmiałoby, zdaniem światowej sławy matematyka, kosztować cirka 30 baniek, to ja proponuję znacznie tańsze rozwiązanie. Tak mi tu zaPUKAło (ha ha ha). Na koniec sezonu liczymy budżety, sumy średnich pojmanych ścigantów i… odwołujemy calą rundę zasadniczą. Trzech pierwszych w tym rankingu awansuje z urzędu do półfinałów. Między 4 a 5 – dwumecz o udział w uczcie przy Pańskim stole. Szósty w ogóle nie startuje. Dostaje utrzymanie od „losu”. Siódmy z beniaminkiem – takoż dwumecz o baraże i spadek. I mamy po sezonie. Medale rozdane w czterech meczach każdego zespołu i pozamiatane. Taniej? Znacznie. Że głupie? A pozostałe decyzje centrali to wyłącznie przemyślane?

W Gorzowie zapowiadało się znacznie ciekawiej. Obie ekipy poranione. Jedna … finansami, druga kontuzjami. Po jednej słabieńki Thomsen z szansą na przełamanie. Po turbulencjach wracający Fajter bez błysku przez cały sezon. Na dobitkę – nie pamiętający wygranego wyścigu w lidze Paluch. Z drugiej flanki Lampart i Szwed dwojga nazwisk z nadzieją udowodnienia (sobie?), iż jednak do Ekstraligi się nadają. No i młodzież. Mocna jedynie u siebie? Okaże się. Starcie o nic. Bez znaczenia. Ale miało udowodnić, iż szlaka, to jednak… sport. I nie zawsze kasa przesłania gogle.

Tak też było. Stal z kompletnym Thomsenem (ho ho) i skutecznymi Paluchem oraz Vaculem, wyraźnie pokonała Doyle`a z Woryną. Ci dwaj pojechali siedmiokrotnie, ale bez wsparcia (tym razem) ze strony juniorów oraz (tradycyjnie) ze strony Lamparta i nieokrzesanego Szweda (pisownia nazwiska przez cały czas dla mnie nieprzyswajalna) – zwyczajnie musieli polec. Do ostatniego wyścigu w napięciu trzymała kwestia bonusa. Ostatecznie bliżej byli gospodarze, acz… zabrakło. Tak więc w dwumeczu idealny remis, a bonus w pamięci.

Za to niedziela miała już przynieść prawdziwe fajerwerki. I przyniosła? Wodogrzmoty zabrzmieć miały pierwej w Grudziądzu. Tu osłabione brakiem Przema Myszy próbowały napsuć krwi, krzyżując szyki Gołębi.

Żużel. Demski broni sędziego w sytuacji z Kowalskim! „Wszedł czysto” – PoBandzie – Portal Sportowy

Na dzień dobry najbardziej napsuł krwi swoim(?)… Max Fricke pakując w płot… Wadima Tarasienkę. Ten (na szczęście utrzymał się na motocyklu) musiał być mocno „zaskoczony”, ale z 5-1 zostało 4-2. Potem Ratajczak potwierdził, iż słabsze wejście w sezon za nim, a on sam musi być oceniany jako jeden z filarów Zielonej Góry. W kolejnym MJJ pokazał Madsenowi, iż Hamlet z Hamletem jedzie jak… nie przymierzając – Tarasienko z Łagutą. W czwartym Lidsey wylosował swoją najlepszą wersję, zatem po pierwszej serii 3-1 dla gospodarzy pod względem zwycięstw indywidualnych, zaś w meczu plus 4 Grudziądz. No i jeszcze. Spore „hopki” na wejściu w drugi łuk. To może przeszkadzać.

W VI przełamanie na rzecz gospodarzy za sprawą Jensena i… Małkiewicza. Junior GKM przegrał linki, by za chwilę jadąc „na okrągło” wciągnąć obu rywali. Kevin był tak szczęśliwy, iż aż „odtańczył” taniec euforii po biegu na przeciwległej prostej. Fajne to było.

W IX kangury z GKM wygrywają podwójnie. Plus 10, ale za chwilę Madsen z Ratajczakiem – dwie strzelby Protasiewicza. Za Miśkowiaka Małkiewicz? To raczej oczywiste. Duże zadanie przed Tarasienką. Jednak (o dziwo) z Miśkowiakiem. Taktyczny wielbłąd Kościechy i potężne turbulencje na ostatnim łuku Wadima, prowadzącego z ogromną przewagą. Zamiast remisu mamy 1-5. W meczu plus 6 gospodarze, ale Falubaz ma „w pamięci” Madsena z taktycznej.

W XI doczeka się Małkiewicz startu za bezbarwnego Miśka? Tyle tylko, iż poprzedni był ostatnim po równaniu. Kevin przegrywa linki. W X miałby się od czego odepchnąć, a teraz przyjdzie chłopakowi latać po równaniu, zatem po wyślizganym pod płotem. Może nie poradzić, zaś w XII znowu startuje, więc nie daj Panie zmieni coś w ustawieniach dotąd dobrych. I… dwa biegi na straty? Miejmy nadzieję, iż młody ogarnie.

Tymczasem „pomaga” grudziądzanom Leon Madsen. Drugi warning i wykluczenie. Słuszne. Ścigamy się we trójkę. Małkiewicz podołał… po krawężniku. Wygrał Fricke, zaś Rasmus gaśnie. Po XIII przed nominowanymi sprawa została rozstrzygnięta na korzyść Gołębi. Co by było, gdyby startował Przemo? To nieuprawnione dywagacje. Nie wystąpił, więc goście byli zmuszeni radzić sobie tymi, których mieli. Na nominowane zostało im trzech. Trzech punktujących ma się rozumieć.

Zakończyło się z przytupem dla GKM, choć do XI wyścigu goście bronili się jak mogli, a iż kilka mogli… . Hampel, Knudsen, od czwartego startu także Jensen – zawiedli. We dwóch (Madsen, Ratajczak) nic więcej nie dało się osiągnąć. Po stronie grudziądzan kompletny MJJ – nareszcie. No i Małkiewicz… zostaje w GKM. Brawo. Przed wyjazdem do Rybnika „tylko” dwie dziury. Misiek bez przełamania, no i przez cały czas marnie Kacper Łobodziński.

Na deser starcie gigantów z dogrywką między Cierniakiem i Kowalskim. Podrapali się w sobotnich zawodach o IMP, a teraz… ? Jak się spotkają dwaj z Tarnowa, to musi być gorąco. Tymbardziej, jeżeli owa konfrontacja dotyczy wychowanków „kochających się inaczej” Mirka Cierniaka i Janusza Kołodzieja. Oby chłopaki się ogarnęli, bo nie o takie emocje chodzi w sporcie. Każdym sporcie. Przemeblowanie składu pomoże wrocławianom wyciągnąć adekwatne wnioski? Wszak ma to być przetarcie przed fazą medalową. A gospodarze? Lindgren, Bańbor – tło wymagające, zatem… ? No i creme de la creme – Zmarzlik vs. Kurtz. Powinno się dziać.

Emocje udzieliły się głównie młodemu. Krawczyk wpakował się w linki i tym samym zanotował kiepskie wejście w mecz. Potem wciągnęła chłopaka banda na drugim łuku. Dwa biegi, a Kuba ze sporymi przygodami. Czemu o nim? Bo w pierwszej serii przyjezdni dopiero „testowali” tor. Lublin prowadzi dziesięcioma. Wrocław będzie się bronił taktycznymi? Na tym etapie raczej nie. W końcu testy nieprawdaż?

W piątym ponownie podwójnie, ale tym razem… Wrocław. Cierniak póki co, robi dużo wiatru, acz bez efektu punktowego. W kolejnym riposta Motoru. Zemsta jest słodka. A w siódmym o grubość klocka opony Fredka przed Brady`m i zaś 5-1 Lublin. Nudno trochę patrząc na wynik. Rekord podwójnych zwycięstw w spotkaniu? Poczekajmy, ale to możliwe. I jeszcze. WTS wprowadza taktyczne. Dostają solidnie w beret, zatem… ratujmy co się da. Pytanie, czy mają kim? Po trzech seriach goście punktują głównie na Mateuszu.

A mecz? Już po meczu. Pięć biegów do fajrantu zaś gospodarze mają po swej stronie 42 oczka. Pogromu nie było tylko „dzięki” nominowanym. A miało być tak pięknie. Kamery. Wywiady. Panienki w strojach ludowych… Niestety. Bomby okazały się najwyżej kapiszonami.

Żużel. Kowalski z reprymendą od trenera! „Trzeba rywalizować fair” – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Sparta testowała w Lublinie?! Co za słowa Łaguty! – PoBandzie – Portal Sportowy

Podsumowując – niby elita. Niby najsilniejsza liga świata. Niby emocje, kunszt, fantazja. A tymczasem… . Mamy hermetyczną, niestrawną konserwę. Adrenalina? Tylko w aptekach. Wodogrzmotów takoż deficyt. Szkoda…

Przemysław Sierakowski

Idź do oryginalnego materiału