Żużel. Nowa jakość w Unii Tarnów? “Klub ma potencjał, by wrócić do Ekstraligi” (WYWIAD)

3 godzin temu

Panie Marku, 14 października dołączył pan do Unii Tarnów. Co może pan powiedzieć o tych pierwszych dniach spędzonych w klubie? Czy coś pana szczególnie zaskoczyło?

Wiedziałem, z jaką sytuacją będę się mierzył. Unia Tarnów to klub niewątpliwie z wielką historią i sukcesami, natomiast w czasie teraźniejszym – z dużymi kłopotami. Zarówno organizacyjnymi jak i finansowymi. Wiedziałem, na co się porywam, dokąd idę i jakie będą moje cele. Czy coś mnie zaskoczyło? Chyba bardzo ciepłe przyjęcie przez kibiców w Tarnowie. To był na pewno duży pozytyw.

W swoim CV ma pan m.in. trzy kluby piłkarskie. Jak doszło do współpracy z Unią i co pana przekonało, żeby podjąć się tego wyzwania właśnie w Tarnowie?

Oprócz piłki nożnej sześć ostatnich lat spędziłem również w siatkówce na najwyższym poziomie, zdobywając 5 srebrnych i 1 brązowy medal, cztery razy graliśmy również w lidze mistrzów. Podniosłem także frekwencję z kilkuset na kilka tysięcy kibiców. Co mnie skłoniło? Przez jakiś czas nie pracowałem już w sporcie, bodaj 9 miesięcy. Zajmowałem się innymi rzeczami. Pewnego razu stojąc pod domem podszedł do mnie sąsiad, wielki fan żużla. Powiedział, iż Unia Tarnów ogłasza konkurs na prezesa klubu i żebym wystartował. Tak też zrobiłem.

Ma pan ogromne doświadczenie w zarządzaniu klubami sportowymi, ale żużel to jednak specyficzna dyscyplina. Jak pan ocenia ten świat po pierwszych dniach w Tarnowie?

Z żużlem nie mam wielkiej historii. Mam 51 lat, a w życiu łącznie byłem może na ośmiu spotkaniach. Przez wiele lat angażowały mnie piłka nożna i siatkówka. Co nie przeszkadzało mi w udzieleniu wywiadu na stadionie Stali Rzeszów takiej bardzo fajnej redakcji – Po Bandzie (śmiech). Wówczas udzielałem odpowiedzi na pytania związane z marketingiem, więc pierwszą styczność z waszym portalem już miałem. W świecie żużla zaskoczyły mnie niesamowite budżety. Już zauważyłem, iż są kolosalne różnice pomiędzy damską siatkówką, a żużlem w tym aspekcie. Co mi się bardzo spodobało, to zaangażowanie lokalnej społeczności w to, aby było dobrze. Wszędzie spotykam się z chęcią pomocy i wielką przychylnością. Jednocześnie zauważyłem, iż środowisko żużlowe jest bardzo nieufne.

Unia Tarnów to klub z dużą historią, ale ostatnie lata były pełne wyzwań. Jak pan ocenia jego potencjał – zarówno organizacyjny, jak i marketingowy?

Patrząc przez pryzmat historii i zaangażowania kibiców, oceniam bardzo dobrze. Uważam, iż jest potencjał do tego, by podnieść ten klub do Ekstraligi. To oczywiście proces, który musi potrwać. Nie rok, nie dwa, a bardziej trzy lub cztery. Jest to jednak całkowicie możliwe. Sytuacja Unii nie jest aż tak tragiczna, jak ją opisują media. Nie jest też doskonała. W tym nowym rozdaniu, które teraz nastąpiło, wymieniono absolutnie wszystkich pracowników odpowiadających za klub – zarówno po stronie organizacyjnej, finansowej, marketingowej jak i prawnej. Myślę, iż w tym nowym rozdaniu klub jest w stanie odzyskać zaufanie społeczne, a co za tym idzie zbudować solidne fundamenty pod to, aby z powrotem był to klub liczący się w Polsce.

Czy trudno jest dziś pozyskać duże firmy do sponsorowania klubu żużlowego w Tarnowie? Na przestrzeni ostatnich lat zauważymy, iż nie jest to łatwe. Oprócz Azotów nie widać, by do klubu garnęli się zamożni sponsorzy.

A może właśnie to był duży problem? Były olbrzymie Azoty i, przepraszam za kolokwializm, nikomu nie chciało się szukać nic więcej? Ludzie byli tak przyzwyczajeni do tego, iż Azoty były, są i będą, iż nie czynili długofalowych kroków żeby przygotować klub do pozyskania nowego, solidnego sponsora. W mojej ocenie był to olbrzymi błąd i straszne wygodnictwo. Teraz staramy się pracować nad tym, aby poszerzyć ofertę klubu i pokazać, iż jest to klub z potencjałem.

Żużel. Bańbor o zawodach w USA, podróży i powrocie do nauki (WYWIAD)

Żużel. „Śmieje się Polakom w twarz!” Polska powinna tupnąć nogą?

Jakie argumenty można dziś przedstawić sponsorom, by przekonać ich, iż warto inwestować właśnie w żużel i w Unię Tarnów?

Na pewno to, iż region jest zakochany w żużlu i ma potencjał. Przede wszystkim sponsorom chodzi o cyfry, a mimo ostatniego burzliwego okresu i spadku z ligi Unia te cyfry wykręcała kapitalne. To jest siła ludzi, którzy kochają ten klub i chcą z nim być. Czasem narzekają, złorzeczą, ale klikają i są. To jest niesamowity potencjał i wstyd by było to zaprzepaścić.

Na stronie Unii Tarnów możemy przeczytać, iż jest pan również specjalistą od budowania relacji z kibicami. Czy planuje pan także wprowadzenie nowych form komunikacji z fanami? Wiemy, iż w Tarnowie było z tym ciężko zwłaszcza w poprzednim sezonie.

Myślę, iż nowych form nie trzeba, należy udrożnić tylko te obecne, które wszędzie funkcjonują. Rozpoczynając od social mediów, kończąc na personalnych spotkaniach.

Czy w Unii Tarnów planuje pan jakieś zmiany organizacyjne, które mają usprawnić funkcjonowanie klubu?

W mojej ocenie skład administracji klubu jest już kompletny. Ja w swoim obszarze działania mam tyle osób, ile potrzebuję – czyli jestem ja. Zawsze tak było, w każdym klubie. Dopiero po roku, dwóch, o ile dział marketingu, który reprezentowałem zarobił na siebie, wówczas można było inwestować w kolejne osoby. A o ile umiem przeczytać, napisać, opowiedzieć i stworzyć, to na początku tej drogi wystarczam ja.

Jakie cele stawia pan sobie w Unii Tarnów na najbliższy rok?

Porozmawiajmy o trzech latach, bo o taką strategię zostałem poproszony przez zarząd i takową rozpisałem. Została ona przyjęta i będzie wdrażana do realizacji. o ile zostanie zatwierdzona i ujrzy światło dzienne to państwo się z nią zapoznacie. Nie ma co ukrywać – moim celem na Unię Tarnów jest przywrócenie jej należytego miejsca w Polsce. Pierwsze kroki – podniesienie frekwencji i odzyskanie zaufania społecznego.

Na jaką frekwencję liczy pan w przyszłym sezonie?

Liczę na minimum 60% zapełnienia stadionu. Stadion ma pojemność 11 tysięcy, więc można policzyć, iż moim marzeniem byłoby średnio ponad 6,5 tysiąca kibiców na mecz.

Czy w przeciągu 5 lat zobaczymy Unię Tarnów w PGE Ekstralidze?

Tego nie będę gwarantował, natomiast tego wszystkim kibicom i mediom życzę. Unia Tarnów w najwyższej klasie rozgrywkowej to są duże emocje, dużo pisania dla was, dziennikarzy, a co za tym idzie dużo klikania. Bo jak wiecie, Unia Tarnów dobrze się klika.

Wolelibyśmy jednak pisać same dobre rzeczy…

W historii każdego klubu są wzloty i upadki. o ile klub jest nisko, a w oczach odbiorców jest zarządzany źle, to rolą waszą, dziennikarzy, jest o tym napisać. Ja nie mam o to żadnych pretensji i są to choćby teksty motywujące do działania. Być może to co się stało teraz, czyli całkowite zmiany w administracji zarządu klubu, wynika z tego co wy, dziennikarze, robicie. Opisujecie tylko to, co widzicie. Życzę panu, aby mógł pan z czystym sumieniem pisać same dobre rzeczy o Unii Tarnów, ale o ile zrobimy jakiegoś babola i ludziom będzie za nas wstyd, to proszę to błyskawicznie opisać.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał JAKUB MRÓZ

Idź do oryginalnego materiału