Patryk Beśko skończył sportową karierę w 2018 roku. W tym roku wrócił na tor, by pościgać się w turnieju amatorów, Budex Cup. Z powodzeniem, bo były zawodnik Wybrzeża wygrał rywalizację w klasie Platinum Gold.
Jazda z amatorami nie oznacza wcale powrotu Patryka na żużlowe tory. – Gdzieś usłyszałem o zawodach amatorów. Dowiedziałem się, iż jest możliwość wystartowania w tym turnieju. Mam w garażu motocykle, praktycznie gotowe do jazdy. W ubiegłym roku wyremontowałem silniki, by nadawały się do ścigania. Byłem przygotowany, dlatego stwierdziłem, iż skorzystam z okazji. Pokręciłem trochę kółek na torze. Miło przypomnieć sobie, jak to było kiedyś. Ale żużel – to już tylko moje hobby – zapewnia.
Patryk Beśko po zakończeniu zawodniczej kariery nie sprzedał swojego sprzętu. – To jest generalnie mój sprzęt z okresu startów. Oczywiście teraz musiałem włożyć w to trochę pieniędzy i pracy. Silniki wymagały remontu, musiałem zakupić nową ramę, bo to co miałem nie nadawałoby się do jazdy. Trochę to kosztowało, ale było warto. Na jazdy z amatorami w zupełności wystarcza. Sprzęt mnie nie zawiódł – mówi Beśko.
Żużel. Grand Prix jak Liga Mistrzów? Powstał hymn FIM! (WIDEO) – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Piorunująca forma Kurtza! Ograł wszystkich! (RELACJA) – PoBandzie – Portal Sportowy
Były żużlowiec wystartował w turnieju Budex Cup, choć do zawodów specjalnie się nie przygotowywał. – Nie za bardzo miałem czas. Jedynie w tygodniu poprzedzającym turniej przyjechałem na dwa treningi i kilka okrążeń pokonałem. Na większe przygotowania nie było czasu – stwierdza były żużlowiec Wybrzeża.
Gdańszczanin triumfował w klasie Platinum Gold. Pokazał, iż nie zapomniał jazdy na motorze żużlowym. – W żużlu byłem od małego. Tyle jeździłem na żużlowym motocyklu, iż pamięć mięśniowa pozostała. Tylko na pierwszym treningu czułem się niezbyt komfortowo. Musiałem sobie przypomnieć starty, wejście w łuk i jak jechać, żeby za mocno nie kantować motocykla, by nie tracił prędkości. Ale po pokonaniu kilku okrążeń przypomniałem sobie jak się jeździ – mówi Beśko.
Patryk Beśko wygrał wszystkie wyścigi, ale wygrana nie przyszła mu zbyt łatwo. W drugim starcie przeciwnicy go przyblokowali, został z tyłu i musiał gonić. – W grupie Platinum Gold było naprawdę z kim się ścigać. Było widać, iż chłopacy trzymają poziom, nie boją się kontaktu. To nie było tak, iż jako były zawodnik wygrywałem wszystko łatwo. Trzeba się było troszkę napracować, by po starcie do pierwszego łuku dojechać na czele stawki. W drugim moim wyścigu rywale bardzo dobrze wystartowali, po starcie mnie zamknęli i nie bardzo miałem, gdzie jechać. Okazji na wygraną szukałem na dystansie a nie było łatwo, bo przecież ścigaliśmy się tylko na dystansie dwóch okrążeń – przypomina eks-żużlowiec.
Patryk Beśko nie siedział na żużlowym motocyklu od sześciu lat. – Formanie karierę taką „normalną” zakończyłem w 2016 roku. Później w klubie poproszono mnie, bym jeszcze wrócił w 2018. Potrenowałem wtedy trochę, byłem na rezerwie i tyle. Od 2018 roku praktycznie nie jeździłem – dodaje.
Żużel. Ważna decyzja Stali! Doszło do rozstania – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel miał być sposobem na życie Patryka. – Trudno by było inaczej, gdy w wieku dziewięciu lat zacząłem się jeździć na miniżużlu, a potem przeszedłem na duży tor. Całe dzieciństwo kręciło się wokół speedwaya, cały czas byłem motywowany, żeby iść w tym kierunku. Wydawało się, iż będę to mógł robić do czterdziestego roku życia a patrząc na Grega Hancocka to może i dłużej. Nie wyszło. Postanowiłem to skończyć, bo absolutnie nie było sensu jeździć w kółko gdzieś z tyłu. Marzyłem o karierze żużlowca, ale zwyczajnie musiałbym na tym zarabiać, a nie wiecznie dokładać do interesu – powiedział Beśko.
Przygoda Patryka Beśko na żużlu nie trwała zbyt długo. Sportową karierę zakończył osiągnąwszy wiek seniora. – 2015 rok był dla mnie bardzo pechowy. Złamałem łopatkę i miałem półtorej miesiąca przerwy. Potem był ten wypadek: złamana miednica, uszkodzona kość krzyżowa, pęknięta kość łonowa i kontuzja stopy… To wszystko mnie zwolniło. Straciłem wiarę, iż mogę coś osiągnąć. Zresztą w klubie nigdy nie czułem się zawodnikiem, na którego klub chciał postawić. Mam świadomość, iż nie miałem tak wielkiego talentu jak Paweł Hlib czy Bartosz Zmarzlik, ale czułem, iż ciężką pracą czynię postępy. Na pewno nie miałem najlepszego sprzętu, miałem kłopoty z jego ustawieniem. Teraz, razem z kolegą przygotowaliśmy silniki do tych zawodów amatorów i wreszcie miałem poczucie, iż one idą jak trzeba – wyjaśnia były zawodnik Wybrzeża.
Dziś zajmuje się pracą niezwiązaną ze sportem. – Poszedłem w biznes. Mam firmę, która zajmuje się serwisem kopiarek. Były zawodnik, a potem mój sponsor, Arek Buczyński zaoferował mi najpierw pracę. Później – gdy sam zafascynował się rowerami i tam skierował swoje siły i zainteresowanie – zaproponował mi przejęcie firmy zajmującej się serwisem kopiarek.
Patryk Beśko nie jest rozczarowany swoją karierą. – Nie nazwałbym bym tego rozczarowaniem. Zastanawia mnie tylko, co bym osiągnął, gdybym miał do dyspozycji lepszy sprzęt. Teraz się zajmuje czym innym a motorsport czy generalnie motocykle traktuję jako hobby. Czasem pojeżdżę na motocrossie, uwielbiam też turystykę motocyklową. To super zajęcie, które gorąco polecam. Patrząc z dystansem na żużel, na jego urazowość nie płaczę, iż moja kariera nie potoczyła się tak jak kiedyś marzyłem. Cieszę się, iż dzisiaj zdrowy mogę robić coś innego…
TOMASZ ROSOCHACKI