Konflikt między Tymoteuszem Puchaczem a Wojciechem Kowalczykiem rozpoczął się parę miesięcy temu, kiedy obrońca zaczepił byłego reprezentanta Polski. - Są rzetelni eksperci i są nierzetelni. Powiedziałeś nazwisko Kowala. Bawi mnie, bo nie pie****i się i mówi, żartuje itd. Ale to jest brak szacunku. Jakby powiedział mi to w twarz, to bym wy****ł mu liścia. Tak by się skończyło - oznajmił Puchacz na kanale Warszawski Koks. Długo nie trzeba było czekać na reakcję.
REKLAMA
Zobacz wideo Siatkarki #VolleyWrocław zwycięskie w pierwszy meczu TAURON Ligi 2025/26. Martyna Łazowska: Byłyśmy lepsze
Kowalczyk odpowiada Puchaczowi. "Mam dla niego dobrą radę"
"Tymoteusz Puchacz zapowiedział, iż strzeliłby mi liścia i ja mu wierzę. Natomiast gdyby powiedział, iż kopnie prosto piłkę, to bym mu nie uwierzył" - zaczął Kowalczyk. "Rozumiem, iż Puchacz już szuka zajęcia po karierze, bo futbol ewidentnie mu nie idzie" - przekazał, wymieniając "osiągnięcia" piłkarza, czyli trzy spadki w jeden sezon. Na tym jednak nie skończył. "Jak chcesz, to wpadaj na Bródno. Tylko zostaw ten głupi głośniczek w domu, bo ci jeszcze spadnie i się popsuje" - zaapelował.
Temat ucichł. Puchacz podczas jednego z programów sprostował, iż on się choćby nie umie bić i słowa były wyrwane z kontekstu. Aż nagle znów zaatakował Kowalczyka. - To jest wielki ściek ten Twitter - przyznał, nawiązując do byłego piłkarza Realu Betis. I po raz kolejny błyskawicznie doczekał się kontry. "Mam dla niego dobrą radę - przestań śnić i rozmyślać o mnie, tylko skup się na graniu w piłkę, bo zaraz ci ta kariera odjedzie na zawsze" - przekazał Kowalczyk na portalu Weszło.
Porównał go do też Roberta Lewandowskiego czy Piotra Zielińskiego. "Jeśli cię ten ściek boli, nie nadajesz się na piłkarza, bo poważny piłkarz miałby to w dupie. Nie przypominam sobie, żeby Lewandowski czy Zieliński narzekali, gdyż zajmują się graniem, a nie jak ty - wszystkim innym" - tłumaczył. Uważa też, iż liga, którą wybrał Puchacz (przeniósł się do Azerbejdżanu), nikogo nie interesuje.
"Nie ukrywajmy, twoje mecze będziesz oglądał głównie ty sam. Z tego co widzę, twoje ostatnie spotkanie widziało z trybun 200 osób. Gdybyś więc przyjechał do Warszawy i żonglował piłką w metrze na całej trasie przejazdu, miałbyś większą widownię" - oznajmił.
Na końcu zapytał retorycznie. "Przyjdzie ci w końcu do tej głowy jakaś refleksja, czy nie?" - odwołał się do czwartkowego meczu z Nową Zelandią, w którym "zagrał każdy". Poza oczywiście Puchaczem.