Znany skoczek zakochał się w Polce. Przełamał lody przy świątecznym stole

11 godzin temu
Zdjęcie: REUTERS/Kacper Pempel / zrzut ekranu z Instagramu


- U siebie nie jestem znany poza bańką skoczków narciarskich. Nie określiłbym się gwiazdą. Gdybyś pytał na ulicy ludzi i pokazywał moje zdjęcie, to więcej ludzi rozpoznałoby mnie w Polsce niż w Szwajcarii - powiedział Gregor Deschwaden. Często bywa on w naszym kraju, gdyż jego partnerka jest Polką. Teraz znów spędza w naszym kraju święta Bożego Narodzenia, a swoimi doświadczeniami podzielił się w wywiadzie dla WP Sportowe Fakty.
Gregor Deschwanden bardzo dobrze spisuje się od początku sezonu Pucharu Świata. Trzykrotnie udało mu się stanąć na podium, w Wiśle i Titisee-Neustadt zajął drugie miejsce, a ostatnio był trzeci w Engelbergu. Między innymi dzięki temu zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu (464 pkt), ze stratą 3 pkt do czwartego Stefana Krafta. A po niedawnych zawodach w ojczyźnie wrócił do Polski.


REKLAMA


Zobacz wideo Mamy Polaka w czołówce! Polski skoczek zaskoczył wszystkich


Gregor Deschwanden spędza Boże Narodzenie w Polsce. "Zaskoczyła mnie jedna rzecz"
33-latek jest bowiem związany z Polką. Jego partnerka Maria Grzywa pochodzi z miejscowości Brzeszcze, położonej niedaleko Oświęcimia. Parą są od kilku lat (poznali się w 2015 r. na mistrzostwach świata w Falun, podczas których kobieta była wolontariuszką), a skoczek już po raz trzeci przyjechał do Polski na święta Bożego Narodzenia.


O swoich wrażeniach Deschwanden opowiedział w wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty. Okazuje się, iż jedna z potraw pozwoliła mu szybciej złapać wspólny język z rodziną partnerki. A niektóre rzeczy były inne, niż się spodziewał.
- Uwielbiam sałatkę warzywną, co pomogło mi trochę przełamać lody z rodziną Marii. Bardzo mi smakuje barszcz z tymi małymi pierożkami. Ale zaskoczyła mnie jedna rzecz. Polska kojarzy mi się z bardzo mięsną kuchnią. W Wiśle, Zakopanem na zawodach możesz zjeść golonkę, kiełbasy, żeberka, placki ziemniaczane. Na Wigilię nie jecie mięsa, a ryby, co w ogóle nie kojarzy mi się z waszą kuchnią. Wiem, iż macie morze na północy, ale na południu też się je karpia, co mnie zaskakuje - powiedział.
Zobacz też: Oto skład Polaków na Turniej Czterech Skoczni! Koniec ery


Jednak Szwajcar bywał w Polsce znacznie częściej. Sam określił się mianem "wielkiego fana" Krakowa, który jego zdaniem niespecjalnie różni się od dużych miast w jego ojczyźnie i znajduje w nim "wszystko, co potrzebne". Ponadto w naszym kraju może być częściej zaczepiany przez kibiców
- U siebie nie jestem znany poza bańką skoczków narciarskich. Nie określiłbym się gwiazdą. Gdybyś pytał na ulicy ludzi i pokazywał moje zdjęcie, to więcej ludzi rozpoznałoby mnie w Polsce niż w Szwajcarii - przyznał. A czy jest w stanie komunikować się w języku polskim, którego uczy się poprzez popularną aplikację?


Gregor Deschwanden odsłania kulisy nauki języka polskiego. Już pokazał, co potrafi
- Uczę się dużo dziwnych słówek, które nie do końca są przydatne w życiu codziennym. Ile można rozmawiać o jabłku? Albo "Pisałbym książkę, jeżeli bym miał czas". Jak często jako Polak używasz takich zdań? A ja dopiero jestem na podstawowym poziomie. Uczę się też sporo, kiedy jestem w Polsce, podłapuję słówka. Chcę jednak wynająć sobie nauczyciela. Trudności sprawiają mi wasze litery: ł, ą, ę - wyjawił. Z większą łatwością niż czytanie przychodzi mu mówienie, a niedawno pokazał próbkę swoich zdolności. - Jestem bardzo, bardzo... szczęśliwy. Dobry skok dziś. Dziękuję - mówił po konkursie w Titisee-Neustadt.


Niebawem Gregora Deschwandena czeka kolejny start w Niemczech. Za kilka dni rozpocznie się bowiem Turniej Czterech Skoczni, a pierwszy konkurs odbędzie się 29 grudnia w Oberstdorfie.
Idź do oryginalnego materiału