Znamy mistrzynię turnieju w Madrycie! Zadecydował tie-break

10 godzin temu
W finale turnieju kobiet Mutua Madrid Open spotkały się dwie mistrzynie wielkoszlemowe, jednak w sobotni wieczór Aryna Sabalenka pokazała Coco Gauff, iż chociaż Amerykanka potrafi grać świetnie, to w najważniejszych momentach wciąż brakuje jej odporności psychicznej. Spotkanie w stolicy Hiszpanii przegrała bowiem przede wszystkim pod względem mentalnym.
Na papierze za faworytkę sobotniego finału z pewnością uchodziła Sabalenka. W końcu mowa o aktualnej liderce rankingu WTA, której zresztą madrycka mączka wybitnie odpowiada. Od 2021 roku aż trzy razy grała tam w finale. W 2021 roku pokonała 6:0, 3:6, 6:4 Ash Barty. Dwa lata później okazała się lepsza 6:3, 3:6, 6:3 od Igi Świątek. Z kolei w ubiegłym sezonie Polka wzięła na niej udany rewanż i w jednym z najlepszych spotkań roku w WTA wygrała 7:5, 4:6, 7:6(7).


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki wprost o przyszłości Feio po finale Pucharu Polski! Oto cała prawda


Jednak z drugiej strony wyniki, które podczas tegorocznych zawodów osiągała w Madrycie Gauff, mogły budzić niemały podziw. Wprawdzie pierwszej spotkaniem z Dajana Jastremśką wygrała 2:1, ale już każde następne kończyła po dwóch setach. W tych meczach potrafiła wręcz demolować rywalki. Tak, jak miało to miejsce w półfinale z Igą Świątek, które wygrała 6:1, 6:1. Taki pogrom można oczywiście zrzucić na karb problemów Polki w tym sezonie, ale mimo wszystko pozwolenie "królowej mączki" oraz obrończyni tytułu sprzed roku musiało robić wrażenie.


Sabalenka jak ściana. Grała kosmiczy tenis
Jak się jednak okazało, najwyraźniej nie robiło go na obecnej liderce rankingu WTA. Sabalenka już w pierwszym gemie miała okazję do przełamania rywalki. I chociaż ta sztuka jej się nie udała, to była zapowiedzią tego, iż Gauff czeka dziś piekielnie trudne zadanie.
Białorusinka grała bowiem kosmiczny tenis, w którym największe wrażenie robiła jej defensywa. Gauff mogła się czasami czuć, jakby zagrywała piłki o tenisową ścianę. Nie ważne jak mocnego uderzenia by nie posłała, te i tak zawsze powracały na jej stronę kortu. Sabalenka znakomicie potrafiła też zamknąć kort. Wiedziała, w którym momencie podbiec do siatki. W efekcie przez cztery kolejne gemy Gauff nie była w stanie ugrać choćby pojedynczego punktu!
Pierwszy set to był nokaut i jego postrzegania nie ma prawa zmienić choćby jedno przełamanie, które w końcu udało się ugrać Gauff. 26-latka wygrała 6:3, a kibice i eksperci mogli się zastanawiać czy jej oponentka zdoła jeszcze powrócić do spotkania.


Było blisko trzeciego seta, ale Gauff spaliła się psychicznie
Druga partia pokazała klasę Gauff oraz jej odporność psychiczną. Po tak dotkliwej porażce wiele zawodniczek po prostu by się nie podniosło. Tymczasem Gauff seta rozpoczęła tak, jakby w ogóle nie przejęła się niepowodzeniem.
Świetnie rozpoczęła kolejnego seta, w którym znacznie poprawiła własny serwis. Dodatkowo raz potrafiła zaskoczyć Sabalenkę i ją przełamała. Gra Amerykanki w tamtym momencie naprawdę mogła się podobać.
Ale do czasu. Kiedy bowiem wygrywała 5:4 i miała swój serwis, zjadły ją nerwy. Przede wszystkim zawodzić zaczął forehand, który często bywał jej największą bronią. Powód takiej chwilowej obniżki formy był oczywisty. Był nim stres. Ostatecznie więc Sabalence udało się zaliczyć przełamanie powrotne, a następnie wyszła na prowadzenie w gemach 6:5.
Jak się okazało, Białorusinka nie wypuściła już wygranej. Wprawdzie potrzebowała do niej tie breaka, ale tam wygrała wyraźnie, 7 do 3 w punktach.


Triumf Białorusinki oznacza, iż umocni się ona na fotelu liderki rankingu WTA. To też dobra wiadomość dla... Igi Świątek. Gdyby bowiem Gauff okazała się lepsza, to wyprzedziłaby Polkę w zestawieniu, a tak nasza rodaczka wciąż może poszczycić się mianem drugiej rakiety świata.
Aryna Sabalenka 6:3, 7:6 Coco Gauff
Idź do oryginalnego materiału