Żewłakow komentuje to, co wypłynęło na temat Mioduskiego. Zamieszanie

6 godzin temu
Na oficjalnej konferencji prasowej, na której Legia Warszawa zaprezentowała Edwarda Iordanescu, Michał Żewłakow przyznał, iż ostatnie tygodnie były dla niego wyczerpujące. I chociaż dyrektor sportowy Legii rzeczywiście wyglądał na bardzo zmęczonego człowieka, to był najbardziej konkretnym uczestnikiem konferencji.
W poniedziałek na stadionie Legii odbyła się konferencja prasowa, na której Edward Iordanescu został zaprezentowany w roli szkoleniowca warszawskiej drużyny. 47-letni Rumun w sali konferencyjnej przy Łazienkowskiej pojawił się wraz z dyrektorem sportowym Michałem Żewłakowem oraz wiceprezesem klubu Marcinem Herrą.


REKLAMA


Zobacz wideo Łukasz Fabiański potwierdza zainteresowanie Legii Warszawa! "Rozmawiałem z Michałem"


Zanim do głosu doszli Iordanescu czy Żewłakow, przez kilka minut mówił Herra. I chociaż z jego przemowy wiele nie wyniknęło, to w głowie zostały mi te słowa. - W nocy z soboty na niedzielę po muzycznej imprezie, która odbyła się na naszym stadionie, zrobiliśmy podsumowanie. Miałem przed sobą ludzi bardzo zmęczonych, ale też usatysfakcjonowanych - wypalił Herra.
Patrząc w poniedziałek na Żewłakowa, trudno było oprzeć się wrażeniu, iż wiceprezes Legii ma na myśli przede wszystkim jego. Bo to przede wszystkim dyrektor sportowy klubu wybierał nowego trenera i on wziął na siebie odpowiedzialność w związku z zatrudnieniem Iordanescu.
- Bardzo długo czekałem na ten dzień po tym, jak dowiedziałem się, iż Goncalo Feio nie przedłuży kontraktu. Ten okres dwóch tygodni, bo ostatni tydzień to dogrywanie szczegółów z trenerem Iordanescu, był stresujący, męczący i wymagający. Odzwyczaiłem się od funkcjonowania na tym poziomie emocji - przyznał Żewłakow. Ale to też on przekazał na konferencji prasowej najwięcej szczegółów.
Żewłakow: Iordanescu był moim pomysłem
Na początku poprosiliśmy dyrektora sportowego o komentarz do informacji, jakie przekazał portal meczyki.pl. Według nich o zatrudnieniu Iordanescu zdecydował Dariusz Mioduski, który miał być zniecierpliwiony czasem trwania procesu wyboru nowego szkoleniowca.


Właściciel Legii miał wykorzystać swoje znajomości i podsunąć klubowi nazwisko Iordanescu. - To połowa prawdy - zaczął Żewłakow. - Fakty są takie, iż nazwisko tego trenera padło ode mnie. Później chciałem to skonfrontować z właścicielem Legii, który ma wielu znajomych – jednym z nich jest prezes rumuńskiej federacji. Przy naszym drugim kontakcie rozmawialiśmy z trenerem już wspólnie. To była też prośba trenera, który chciał porozmawiać z przedstawicielami zarządu, by dowiedzieć się o strategii, o celach, o tym wszystkim, co dzieje się w klubie - dodał.
- Tomasz Włodarczyk [redaktor naczelny "Meczyków], który podał tę informację, troszkę się pomylił. Ale kiedy widziałem spekulacje, kto będzie trenerem Legii, to nie chcąc nikogo obrazić, mogę powiedzieć, iż gdyby niektórzy dziennikarze chcieliby zostać napastnikiem w Legii, to po pierwszym treningu nie mieliby na to szans - podsumował z uśmiechem Żewłakow.
Żewłakow: Nie było kłótni z Bobiciem
Dyrektor sportowy Legii odniósł się też do zakończenia współpracy z Feio. - jeżeli chodzi o sprawę z trenerem Feio, to walczyłem o niego, byłem sprzymierzeńcem, by przedłużył umowę. Do pewnego momentu wszystko układało się tak, jak należy, bo Goncalo otrzymał propozycję nowego kontraktu. Warunki finansowe? Nie było żadnego problemu, natomiast pewna sfera wpływu trenera na niektóre rzeczy, które dzieją się w klubie, czy na pewne obszary działalności, była tym, co mogło spowodować, iż atmosfera pracy przez następny sezon byłaby ciężka dla trenera, ewentualnie dla klubu, by sprostać wymaganiom Portugalczyka. Stąd decyzja o tym, by poszukać nowego szkoleniowca - powiedział Żewłakow.


- Jedyne, czym mnie trener zasmucił, to tym, iż w ostatnim meczu poprzedniego sezonu nie dał szansy gry Mateuszowi Szczepaniakowi. Gdyby zagrał co najmniej 35 minut, jego kontrakt automatycznie by się przedłużył, a tak sprawa wciąż nie jest jasna. Jestem w kontakcie z zawodnikiem, jego agentem i tatą, ale na razie nie wiem, czy zawodnik zostanie z nami. Szkoda, zwłaszcza iż rozmawiałem o tym z trenerem - dodał Żewłakow, ujawniając jednocześnie, iż kontrakt z Legią przedłużył już Artur Jędrzejczyk.


Chociaż dyrektor sportowy Legii w poniedziałek unikał odpowiedzi na pytania o transfery do klubu oraz budżet, jakim będzie dysponował, konkretnie odniósł się do jeszcze jednej kwestii. Zapytaliśmy Żewłakowa o jego relacje z Fredim Bobiciem, który pełni w klubie funkcję Head of Football Operations. Z uwagi na niejasne kompetencje w mediach pojawiały się plotki o konflikcie Żewłakowa z byłym reprezentantem Niemiec.
- Kiedy czytałem te informacje, łapałem się za głowę. Nie wiem, kto i po co rozsiewa takie plotki. Fakty są takie, iż z Fredim jeszcze ani razu nie mieliśmy okazji się pokłócić - zaczął Żewłakow.
- Fredi brał udział w procesie wyboru nowego trenera, brał udział w rozmowach z trzema kandydatami. Później z uwagi na sprawy prywatne odsunął się na bok i nie brał udziału w rozmowach z trenerem Iordanescu. Ale w niedzielę spędziliśmy około sześciu godzin w Legia Training Centre i mogę powiedzieć, iż po tym, jak przeprowadziliśmy proces i dlaczego zdecydowałem się na tego trenera, zapracowałem na szacunek u Frediego. Jeszcze raz podkreślę, iż nie było ani jednego momentu kłótni między nami - podsumował Żewłakow.
Idź do oryginalnego materiału