Pierwsza połowa sobotniego starcia Raków Częstochowa - Radomiak Radom była wyjątkowo nudna. Gospodarze mieli problemy ze stworzeniem sobie klarownej sytuacji w ataku pozycyjnym. Spotkanie rozkręciło się po zmianie stron. W 52. minucie na prowadzenie gości wyprowadził Rafał Wolski, ale to tylko rozbudziło lidera Ekstraklasy, który błyskawicznie wyrównał po trafieniu Iviego Lopeza. Dziesięć minut później decydującego gola strzelił Leonardo Rocha.
REKLAMA
Zobacz wideo Żelazny: Jagiellonia zagrała lepszy mecz niż Legia, ale wciąż to była przepaść
Trener Radomiaka nie wytrzymał, po tym co stało się w Częstochowie. "Smutny dzień"
Dla portugalskiego napastnika to pierwsze trafienie w barwach Rakowa Częstochowa, do którego trafił zimą z... Radomiaka Radom. To jednak niejedyna "historia" wokół jego bramki. Została ona zdobyta strzałem głową po rzucie rożnym. Rocha wygrał pojedynek powietrzny z jednym z obrońców, choć zdaniem sztabu szkoleniowego Radomiaka napastnik faulował. Goście natychmiast zaczęli protestować. Trener Joao Henriques przeniósł swoją irytację na konferencję prasową.
- Jestem tu obcokrajowcem, szanuje wszystkich, całą społeczność, ale sędziowie nie okazali nam szacunku. Druga bramka - to był klarowny faul! I to jest to, co chcę powiedzieć o tym meczu. To smutny dzień dla Ekstraklasy. jeżeli sędzia tego nie widział, to powinien to zobaczyć VAR - grzmiał szkoleniowiec Radomiaka Radom. - Raków jest bardzo dobrą drużyną i żeby zdobyć mistrzostwo, nie potrzebuje takich prezentów. Raków nie zasłużył na zwycięstwo, bo prawidłowo zdobył tylko jedną bramkę - dodał Henriques.
Raków wygrał to spotkanie 2:1, dzięki czemu powiększył przewagę w tabeli nad drugim Lechem do sześciu punktów. Poznaniacy w ramach 28. kolejki w niedzielę o godz. 17:30 zagrają na wyjeździe z Motorem Lublin.