Po raz drugi z rzędu półfinał Ligi Mistrzów okazał się dla Barcelony etapem nie do przejścia. Katalończycy co prawda nie skompromitowali się tak, jak w okresie 2018/19, gdy w rewanżu z Liverpoolem rozpuścili trzybramkową przewagę (3:0, 0:4), jednak utrata gola na 3:3 w 93. minucie również boli. Marzenia o potrójnej koronie (lub poczwórnej, jeżeli wliczyć Superpuchar Hiszpanii) legły w gruzach i realizowane są analizy, dlaczego tak się stało.
REKLAMA
Zobacz wideo Krychowiak o atmosferze wokół reprezentacji Polski: Wiem, iż było dużo skandali
Nieporadność defensywy pokonała moc ofensywy
Choć w starciu na San Siro nie brakowało kontrowersji z udziałem sędziego Szymona Marciniaka, głównym winowajcą pożegnania się Barcelony z Ligą Mistrzów jest jej obrona. Siedem goli straconych w dwumeczu to zdecydowanie za dużo i gdyby nie potężny atak, to Inter by Katalończyków po prostu rozjechał. Statystycy wskazywali, iż Barcelona traciła w tej edycji LM zdecydowanie najwięcej goli ze wszystkich półfinalistów. W samym klubie przeanalizowano tę porażkę i zwrócono uwagę na jednego piłkarza.
Konkretnie na Ronalda Araujo. Urugwajczyk zastąpił na boisku Inigo Martineza w 76. minucie i zdecydowanie się potem nie popisał. W dodatku dwukrotnie. To on nie upilnował w polu karnym Francesco Acerbiego, który doprowadził do dogrywki. Z kolei w niej przegrał pojedynek fizyczny i biegowy z Marcusem Thuramem (po wielokroć bardziej zmęczonym), co zapoczątkowało akcję na 4:3 dla Interu. Jak informuje kataloński dziennik "Sport", w klubie są coraz bardziej zmartwieni formą Araujo, a sam Flick niechętnie na niego stawia.
Barcelona zmartwiona formą Araujo. Odejście z klubu nieuniknione?
- Niesprawiedliwe byłoby wskazywanie tylko w jego kierunku, ale w klubie rośnie uczucie zmartwienia formą Urugwajczyka, która znacznie się pogorszyła. Flick wolałby mieć pod ręką Andreasa Christensena, ale z uwagi na jego ciągłe kłopoty zdrowotne tak nie jest. Dlatego właśnie zdecydowaną większość minut rozegrał duet Cubarsi - Inigo - czytamy.
Araujo nie tak dawno przedłużał kontrakt z Barceloną, ale z małym "haczykiem". W pierwszych dziesięciu dniach letniego okienka transferowego Urugwajczyk będzie miał klauzulę wykupu w wysokości 70 milionów euro. Po tym okresie wzrośnie ona do miliarda euro. Araujo wzbudzał już zainteresowanie m.in. Juventusu i Bayernu Monachium, a wedle doniesień "Sport", Barcelona nie wyklucza żadnego scenariusza.