Zapytali go o Igę Świątek i się zaczęło. "Bankructwo moralne"

1 tydzień temu
Zdjęcie: Screenshot: https://www.youtube.com/watch?v=u1qf9TlFTl4&ab_channel=TheWallStreetJournal, fot. i REUTERS/Jon Nazca


"Rzadko się zdarza, żeby sportowiec powiedział: masz mnie" - pisze o sytuacjach związanych z dopingiem Jon Wertheim. Amerykański ekspert tenisa został zapytany o przypadek Igi Świątek, a po chwili zaczął pisać już o Lansie Armstrongu. Dobrze poinformowany dziennikarz stwierdził, iż doping w przypadku kolarza był "bankructwem moralnym". Jak jest u Świątek?
Iga Świątek potwierdziła, iż w jej ciele wykryto niedozwoloną substancję. Konkretnie to śladowe ilości trimetazydyny, którą tenisistka przyjęła nieświadomie. Wiceliderka światowego rankingu udowodniła, iż zakazana substancja znajdowała się w melatoninie, której partia została zanieczyszczona. W związku z tym Polka otrzymała symboliczną, miesięczną karę zawieszenia.


REKLAMA


Zobacz wideo Karol Butryn podsumowuje pierwszą rundę zasadniczą PlusLigi: Nasz cel udało się zrealizować w postaci AL-KO Superpucharu Polski


Zaczął pisać o przypadku Igi Świątek. Nagle pojawił się Lance Armstrong
Znany amerykański ekspert Jon Wertheim odpowiadał na pytania fanów w swojej kolumnie "Tennis Mailbag" w "Sports Illustrated". Dobrze poinformowany dziennikarz został zapytany, jak tenisiści po wykryciu dopingu, tak jak w przypadku Igi Świątek i Jannika Sinnera, przedstawiają swoje przypadki, jako wypadki.


O dziwo Wertheim postanowił odpowiedzieć na to pytanie dość przewrotnie i skorzystał do tego z przypadku Lance'a Armstronga. "Rzadko się zdarza, żeby sportowiec powiedział: masz mnie, przyłapaliście mnie, popełniłem przestępstwo i odsiedzę wyrok. Jestem winny i jaka będzie moja kara?" - zaczął Amerykanin. "Armstrong nie tylko zaprzeczał oszustwu, ale także wnosił pozwy przeciwko tym, którzy to sygnalizowali. Wiedział, iż mówią prawdę, a to było aktem niepojętego bankructwa moralnego" - zaznaczył dalej ekspert. Armstrong dzięki dopingowi siedem razy wygrał Tour de France.
Nie zabrakło jednak poważne analizy sytuacji Świątek i niedawno Jannika Sinnera. "Po raz drugi w ciągu 100 dni dowiedzieliśmy się, iż u czołowego, młodego zawodnika wykryto śladową ilość zakazanej substancji. Albo ten sport ma poważny problem z dopingiem, tak poważny, iż czołowi zawodnicy narażają swoją reputację, karierę i zdrowie psychiczne, szukając znikomo małej przewagi w środku sezonu. Albo tenis ma poważny problem z protokołem antydopingowym, w którym największe śladowe ilości zakazanych substancji, wraz z akceptowanymi wyjaśnieniami, wywołują pozytywne rezultaty" - napisał dalej Wertheim.
Amerykanin zaznacza jednak, iż nie wierzy w doping wiceliderki rankingu WTA i tłumaczy swoim fanom zawiłość tej sytuacji. "Spójrz obiektywnie na fakty w sprawie Świątek. Na igrzyskach miała wynik negatywny. Miesiąc później na US Open wynik negatywny. W międzyczasie poleciała z Europy do Cincinnati i zrozumiałe było, iż cierpiała na jet lag. Przyjęła polską markę melatoniny. Kilka godzin później zapukała do jej drzwi agencja antydopingowa" - wyjaśnił to najstarszy członek redakcji "Sports Illustrated".


"Świątek, najlepiej zarabiająca sportsmenka w zeszłym roku, naraża wszystko, aby dopingować się śladowymi ilościami leku na dusznicę bolesną w przededniu Cincinnati? No błagam" - brzmi najważniejsze zdanie w wywodzie Amerykanina.
Iga Świątek oficjalnie zakończyła już zawieszenie i może wrócić do rywalizacji. Od początku sezonu 2025 będzie mogła startować w turniejach WTA i walczyć o powrót na pierwsze miejsce w rankingu WTA.
Idź do oryginalnego materiału