Na Estadio Municipal de Butarque kibice łapali się za głowy. Nie dlatego, iż FC Barcelona zmiotła Leganes z murawy — wręcz przeciwnie. "Duma Katalonii" zagrała, delikatnie mówiąc, piłkarską drzemkę. Ale zanim zdążyliśmy zaparzyć kawę, to właśnie Szczęsny – a nie Lewandowski – miał swoje wielkie show. Jego świetna akcja w meczu budzi podziw.
Altimira miał gola, Szczęsny miał inne plany
Była 12. minuta meczu. Leganes ruszyło z kontrą, Adria Altimira huknął z kilku metrów – pachniało golem na cały stadion. I wtedy wszedł on. Wojtek. Polak z refleksami jak z PlayStation odbił strzał tak, iż choćby komentatorzy potrzebowali chwili, by się połapać, co się właśnie stało.
Jak zauważył Dariusz Tuzimek z redakcji "WP SportoweFakty": "Gdyby w bramce Barcelony stał w sobotni wieczór Inaki Pena, to po tej akcji wyjmowałby piłkę z siatki". A przecież jeszcze kilka miesięcy temu to właśnie Pena był "jedynką" Flicka, a Szczęsny był "tym drugim".
Szczęsny to nie tylko show, ale i statystyka. To o naszym bramkarzu piszą hiszpańskie media
Szczęsny nie przegrał jeszcze meczu w barwach Barcelony – to już 22 spotkania z rzędu bez porażki i 12. czyste konto. Kataloński "Sport" przyznał mu najwyższą notę, a "Mundo Deportivo" nie bawiło się w półśrodki i napisało w nagłówku: "Najlepszy zawodnik".
Hiszpańska "Marca" wprost stwierdziła, iż to Szczęsny "uratował życie Barcelonie w pierwszej połowie". I trudno się nie zgodzić – gdyby nie jego interwencja, marzenia o mistrzostwie mogłyby mocno się skomplikować.
A Lewy? Spokojnie, też robi swoje
Robert Lewandowski grał w tym meczu przez 67 minut, gola nie zdobył, choć miał dwie dobre sytuacje. Ale mimo braku bramki wciąż prowadzi w wyścigu o Trofeo Pichichi – ma trzy bramki przewagi nad gwiazdą Realu Madryt Kylianem Mbappé.
Lewy w tygodniu dał Barcelonie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, strzelając 98. i 99. gola w barwach "Blaugrany". Setka już czeka na naszego napastnika.