W półfinale w Madrycie doszło do 15. pojedynku w historii rywalizacji Igi Świątek z Coco Gauff. Bilans naszej tenisistki był korzystny (11-3), ale ostatnie wspomnienia ze spotkań z Amerykanką już niekoniecznie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Gauff wygrała bowiem ze Świątek zarówno w listopadzie w fazie grupowej turnieju WTA Finals w Rijadzie, jak i na początku tego roku w United Cup. Po tym drugim pojedynku przyznała: „Nie czuję się już przegrana w szatni, gdy gram przeciwko Idze. Wiem, iż mogę ją pokonać".
Z drugiej strony wszystkie dotychczasowe zwycięstwa Coco Gauff nad Igą Świątek miały miejsce na nawierzchni twardej. Na kortach ziemnych nigdy nie ograła Polki - nie urwała jej choćby seta (bilans spotkań 0:5, setów 0:10). Eksperci zastanawiali się, jak bardzo pewna siebie wyjdzie w czwartek na mecz ze Świątek amerykańska tenisistka.
Zły początek Igi Świątek
Początek tego meczu pokazał, iż Gauff rzeczywiście nie boi się już Świątek. Od początku grała bardzo agresywnie, świetnie serwowała. Już w pierwszym gemie posłała piłkę z prędkością 200 km/h - to rekord tegorocznego turnieju w Madrycie.
Nasza tenisistka chciała dotrzymać kroku rywalce, ale jej ataki zbyt często były niecelne. Tak, jak przy obronie break pointa przy stanie 1:1, gdy jej wolej nie zmieścił się w korcie. - Z jednej strony szkoda, a z drugiej śmiała akcja Igi Świątek w takim momencie - wskazał Bartosz Ignacik z Canal+ Sport.
Polka chciała atakować, ale podejmowała złe decyzje dotyczące momentu przejścia do siatki. Najlepszy przykład to akcja w piątym gemie, gdy z linii końcowej gwałtownie ruszyła do przodu i nadziała się na minięcie ze strony Amerykanki. Ten atak był zbyt czytelny i zbyt słabo przygotowany, by zagrozić rywalce.
Gauff korzystała z pomyłek Świątek, sama zaś ograniczała błędy do minimum. Nieźle funkcjonował także jej forhend, który potrafi być bardzo nieregularny. - Iga chce za gwałtownie wyprowadzić uderzenie, które sprawi, iż Coco Gauff nie odpowie - analizowała Joanna Sakowicz-Kostecka. W efekcie Amerykanka bardzo gwałtownie odskoczyła na 5:1.
Polka spieszyła się, stąd tyle błędów. Problem tkwił prawdopodobnie w podejmowaniu decyzji, w którym momencie zagrać odważniej, a kiedy zwolnić rękę. Coco Gauff lepiej wybierała te momenty i tak rosła jej przewaga.
Komentatorzy co rusz powtarzali, iż Iga Świątek jest źle ustawiona, zbyt daleko od piłki. Nie udało się tego poprawić do końca seta, stąd przegrana aż 1:6 po 33 minutach. - Iga jest najgroźniejsza wtedy, gdy buduje akcje kilkoma zagraniami, a nie atakuje za wszelką cenę bez odpowiedniego przygotowania - wskazali.
Nasza tenisistka nie kryła zdenerwowania po kolejnych błędach. W pewnym momencie mocniej uderzyła piłkę, ale minimalnie wyrzuciła poza linię końcową. Piłka wróciła po zagraniu Coco Gauff, a Polka ze złością uderzyła ją w ziemię.
Coco Gauff w finale
Początek drugiego seta ułożył się równie źle. Wyrzucone forhendy, bekhend w siatkę, serwis, który nie pomagał - Idze Świątek trudno był złapać lepszy rytm. W pewnym momencie jej irytacja sprawiła, iż bardzo głośno krzyknęła, używając popularnego przekleństwa: „K*** no". Sędzia zrozumiał, co powiedziała i Polka otrzymała ostrzeżenie.
- Główna przyczyna złej gry Igi to brak dobrego poruszania się na nogach. Sama nie mogę w to uwierzyć. Nigdy nie sądziłam, iż to powiem - komentowała Joanna Sakowicz-Kostecka. Niewykluczone, iż miało to związek ze stanem poddenerwowania naszej tenisistki, który gdy nie czuje się swobodnie na korcie to od razu też gorzej się porusza.
Po kilku minutach drugiej partii było już 0:4. Polka nie wchodziła w dłuższe wymiany z Amerykanką, co kończyło się źle. Coco Gauff grała dobrze, ale też umówmy się, iż nie musiała specjalnie natrudzić się, by zdobywać następne punkty. Po prostu czekała na to, co zrobi rywalka, do tego dorzucała asy. - Tak rozbitej Igi Świątek na mączce jeszcze nie widziałem - przyznał Bartosz Ignacik.
Niestety wiceliderka rankingu nie była tego dnia w stanie grać spokojniej, przegrała 11 gemów z rzędu i całe spotkanie w szokującym stosunku 1:6, 1:6. Mecz trwał zaledwie godzinę i pięć minut.
W drugim półfinale Białorusinka Aryna Sabalenka zmierzy się z Ukrainką Eliną Switoliną. Liderka rankingu rok temu dotarła w Madrycie do finału, dwa lata temu wygrała te zawody. Transmisje z imprezy w Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.