Kiedy w 2014 r. Enrique zostawał trenerem Barcelony, miał przed sobą ciężkie zadanie. Poprzedni sezon pod wodzą Gerardo Martino okazał się rozczarowaniem. Choć w Barcy grali Messi, Neymar czy Xavi, to nie udało się wygrać ani w lidze hiszpańskiej, ani w Lidze Mistrzów, ani w Pucharze Króla. Zespół potrzebował trenera pełną gębą.
REKLAMA
Zobacz wideo Kędzierski i Żelazny po latach wyjaśnili sobie pewne nieporozumienie. "Zghostowałeś mnie!"
Kimś takim był Enrique. Trener bez wielkiego doświadczenia na ławce, który wcześniej spędził po sezonie w Celcie Vigo i Romie. Ale za to znający realia Katalonii. Legenda klubu, która pierwsze kroki w zawodzie szkoleniowca stawiała właśnie w Barcelonie.
Zatrudnienie Hiszpana okazało się strzałem w dziesiątkę. Zespół zagrał jeden z najlepszych sezonów w historii, zdobywając potrójną koronę: wygrał mistrzostwo Hiszpanii, Copa del Rey i przede wszystkim Ligę Mistrzów. W Europie "Duma Katalonii" przegrała ledwie dwa mecze, a postrach siało ofensywne trio Messi-Suarez-Neymar. Zresztą Urugwajczyk i Brazylijczyk strzelili po golu w wygranym 3:1 finale Ligi Mistrzów z Juventusem.
Enrique przegrał z wygórowaną presją oczekiwań
Po tak wybitnym sezonie w stolicy Katalonii zapanowały szampańskie nastroje, ale i wzrosły oczekiwania. Kolejny rok, z mistrzostwem i krajowym pucharem, za to bez Ligi Mistrzów, przyjęto z rozczarowaniem.
W następnym sezonie Barca musiała zadowolić się tylko Pucharem Króla. Z Ligą Mistrzów klub ponownie pożegnał się w ćwierćfinale. Na osłodę tamtej edycji europejskich pucharów fanom "Blaugrany" pozostaje wspomnienie remontady z PSG (0:4, 6:1).
Kibice i hiszpańskie media coraz bardziej domagały się głowy Enrique, wzywając zarząd do jego zwolnienia przy okazji każdego niepowodzenia. Ciągła presja stała się nie do wytrzymania, dlatego sam szkoleniowiec doszedł do wniosku, iż nie ma sił, by prowadzić zespół w kolejnym sezonie.
- Na początku trzeciego sezonu poprosiłem klub, aby zaczął szukać mojego następcy. Z egoistycznego punktu widzenia nie miałem już energii, którą mógłbym przekazać drużynie - mówił Enrique w 2019 roku, cytowany przez portal Tribuna.
Sukces zadedykuje córce. To z nią cieszył się po ostatnim finale
Po rocznej przerwie Enrique powrócił na ławkę, tym razem jako selekcjoner reprezentacji Hiszpanii. Niestety gwałtownie musiał przerwać pracę z powodu nieszczęścia, które spotkało jego rodzinę. U jego córki Xany zdiagnozowano kostniakomięsaka - złośliwy nowotwór kości. Dziewczynka zmarła pół roku po odkryciu choroby, w wieku zaledwie dziewięciu lat.
Po tragedii Hiszpan powrócił do pracy z kadrą, z którą rozstał się w grudniu 2022 roku, po nieudanym mundialu. Jednak nie martwił się długo bezrobociem, gdyż na początku sezonu 2023 sięgnęło po niego PSG. Jak się okazało, Enrique znakomicie odnalazł się w paryskich realiach. Już w pierwszym sezonie sięgnął z zespołem po potrójną koronę, wygrywając mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Francji. Oczywiście dominacja PSG w kraju nie jest czymś niezwykłym, jednak paryżanie nieźle poradzili sobie w Lidze Mistrzów, gdzie doszli do półfinałów.
Ale pozytywne wrażenie robił styl, w którym zmierzał zespół prowadzony przez Hiszpana. Drużyna zamiast stawiać na wielkie gwiazdy, zaczęła inwestować w zawodników, którzy mieli coś do udowodnienia. Lub ich najlepsze lata miały dopiero nadejść.
- Nie ma tam graczy, którzy są nasyceni, szczególnie jeżeli chodzi o ofensywę. To bardzo młoda drużyna. Pamiętam, iż w jednym z pierwszych spotkań Ligi Mistrzów PSG wystawiło drugą najmłodszą jedenastkę w całym sezonie, zaraz po Salzburgu - mówi Sport.pl Michał Bojanowski, ekspert francuskiej piłki w Canal+.
Zapytany o zmiany, które zaszły w PSG po zatrudnieniu Enrique, Bojanowski dodaje: - Mam przykład z zeszłego sezonu, kiedy Luis Enrique pokazywał Mbappé, który jest fanem koszykówki, jak zawodnicy NBA pracują na boisku. Trener starał się mu pokazać, iż w koszykówce nie ma tak, iż jeden stoi, a reszta biega. Tam każdy musi zasuwać, a lider drużyny najwięcej. Pokazywał w ten sposób, iż Mbappe nie jest ponad wszystkimi. I to główna zmiana, która zaszła w PSG. On wymusił pracę na wszystkich piłkarzach na boisku, podczas gdy za czasów Neymara, Messiego i Mbappe w defensywie pracowało może sześciu-siedmiu piłkarzy.
Po wygranym finale sprzed dziesięciu lat słynne stało się zdjęcie, na którym Xana wraz z ojcem wymachiwała na środku Stadionu Olimpijskiego w Berlinie ogromną flagą Barcelony. - Mam nadzieję, iż będę mógł zrobić to samo z PSG. Mojej córki nie będzie tam fizycznie, ale będzie duchowo. A to dla mnie bardzo ważne - powiedział 55-latek, który jest o krok od spełnienia swoich słów.
Symbol marnotrawstwa Barcelony, który minął się z Enrique w klubie
Wśród fanów "Blaugrany" można usłyszeć opinię, iż chociaż wspomniana remontada z PSG była wspaniałym momentem, to w pewien sposób przyczyniła się do późniejszych problemów klubu. Paryżanie zostali w tamtym dwumeczu upokorzeni, a na tę potwarz odpowiedzieć Barcelonie mogli tylko jednym - pieniędzmi. Dlatego przed sezonem 2017/2018 uruchomili klauzulę wykupienia z Katalonii Neymara, która opiewała na kosmiczne 222 miliony euro. Władze "Dumy Katalonii" uważały taką kwotę za wystarczającą, by odstraszyć potencjalnych zainteresowanych od sprowadzenia ich gwiazdy. Jak się okazało, katarscy szejkowie stojący za PSG mieli inne zdanie na ten temat.
Chociaż Barcelona otrzymała ogromne pieniądze, to transakcja paradoksalnie postawiła ją w niekorzystnej sytuacji na rynku transferowym. Inne kluby wiedziały, iż "Blaugrana" ma do wydania spore środki i musi je zagospodarować, sprowadzając kolejne duże nazwisko. Tylko tak mogła zadowolić fanów i opinię publiczną po utracie Neymara.
Tym sposobem ówczesny prezes Josep Maria Bartomeu wciągnął organizację w serię przepłaconych transferów. Jej początek stanowiło sprowadzenie Ousmanea Dembele, który zaliczył znakomite rozgrywki w Borussii Dortmund. Według informacji niemieckiego "Bilda" z 2024 roku Francuz łącznie kosztował aż 148 milionów euro! Czy się spłacił?
Fani Barcelony doskonale znają odpowiedź na to pytanie. Już pierwszy sezon Dembele na Camp Nou był naznaczony kontuzją uda. Kolejny rok okazał się ciut lepszy, a 14 goli i siedem asyst w 42 meczach można uznać za przyzwoite liczby. Za to prawie cały sezon 2020/2021 Francuz mógł spisać na straty z powodu - a jakże - kontuzji, dokładnie zerwania ścięgna w prawym udzie. Zagrał w nim raptem dziewięć spotkań.
Przez urazy Dembele nigdy nie spełnił oczekiwań w Barcelonie, ale jego ciągła niedyspozycja nie była wyłącznie kwestią pecha, gdyż piłkarz miał problemy ze sportowym trybem życia. Jego dietę stanowiły fast foody, a wolny czas wypełniały godziny grania na konsoli oraz imprezy.
Wygwizdany w Barcelonie. W sobotę może ponownie uciszyć jej kibiców
Ostatecznie Dembele opuścił Hiszpanię po sześciu sezonach. Kiedy w sierpniu 2023 roku PSG płaciło za niego 50 mln euro, fani "Dumy Katalonii" odetchnęli z ulgą. Żegnali wiecznie kontuzjowanego gracza, który stanowił komin płacowy (według portalu Capology zarabiał 12 mln euro rocznie) i był symbolem nieudolnej polityki zarządzania klubem przez Bartomeu. Kibice PSG także mogli się zastanawiać czy sprowadzenie Dembele ma sens. W końcu zespół sprowadzał podatnego na kontuzje piłkarza, który w dodatku wcześniej sprawiał problemy wychowawcze.
Tak się jednak złożyło, iż już w pierwszym sezonie gry w PSG Francuz niemalże wyrównał wyczyn ze swojego najlepszego roku w barwach Barcelony, gdyż w 42 spotkaniach zdobył sześć bramek i zaliczył 14 asyst. Nie był to rok wybitny, ale zwiastował, iż Ousmane być może jeszcze nie jest piłkarzem straconym. Symboliczny był jego występ w ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów, gdy w ćwierćfinale PSG zagrało z Balugraną. Estadi Olímpic Lluís Companys został wygwizdany przez fanów gospodarzy, gdy już schodził z boiska. Ale strzelił gole w obu spotkaniach, pomagając PSG w awansie do półfinału, a w Hiszpanii wygrano go graczem meczu.
Jednak we Francji nie spodziewano się, iż piłkarz w kolejnym sezonie będzie w stanie grać aż tak dobrze.
Bojanowski: - W zeszłym sezonie w ligowym Dembele strzelił tylko trzy gole, za to miał sporo asyst [10 -red]. W tym roku wszystko się zmieniło, ale też nie od razu, bo Dembele i całe PSG ruszyło na przełomie roku. Enrique nieco żartował mówiąc, iż nie wie, skąd się wziął wybuch jego formy. Ale z drugiej strony nie było tak, iż Dembele w poprzednich sezonach nie tworzył okazji. Dochodził do nich, ale brakowało mu skuteczności.
Rozmówca Sport.pl zwraca uwagę na to, iż piłkarz przy Enrique dojrzał i zrozumiał, iż musi pracować jak każdy inny zawodnik PSG na boisku: - Luis Enrique mówił, iż najlepszą rzeczą, jaką zrobił dla Ousmane Dembele było odstawienie go w październikowym meczu z Arsenalem, gdyż nie był zadowolony z tego, jak pracuje. Francuz musiał przy obecnym szkoleniowcu dorosnąć mentalnie i to dało efekt. Z pewnością wpływ na jego dyspozycję ma też zdrowie, gdyż gra drugi rok bez poważnej kontuzji, co w Barcelonie się nie zdarzało. Być może pomógł mu także powrót do ojczyzny, w której lepiej się odnajduje, ale w tym wszystkim jest też duża zasługa Enrique, który wie, jak do niego dotrzeć.
w okresie 2024/2025, mając 28 lat, Dembele wreszcie wskoczył na poziom, którego oczekiwała od niego "Duma Katalonii" w 2017 roku, gdy zapłaciła BVB blisko 150 milionów euro. W 48 spotkaniach zdobył aż 33 bramki i zaliczył 13 asyst. Został królem strzelców Ligue 1. Poza pierwszym meczem z Liverpoolem, w każdym spotkaniu fazy pucharowej tegorocznej Ligi Mistrzów zaliczał trafienie lub asystę. Dembele w tegorocznym sezonie gra znakomitą piłkę, a nie brakuje opinii, iż choćby najlepszą na świecie. Piłkarz skreślony w Katalonii i bez żalu oddany do Francji, w sobotę może zapewnić PSG najważniejsze trofeum klubowej piłki, którego Barcelona nie potrafi zdobyć od dekady, a także jest jednym z głównych kandydatów do zdobycia Złotej Piłki.
Bojanowski: - W tym zespole nie ma fochów, bo Enrique sobie na to nie pozwoli. PSG w końcu sprowadziło trenera, który jest największą gwiazdą. Kiedy któryś piłkarz nie pracował odpowiednio, jak Marco Asensio czy Randal Kolo Muani, Enrique wyrzucał ich z zespołu. To trener jest najważniejszy.
Czy z takim nastawieniem PSG jest w stanie osiągnąć cel i wreszcie wygrać Ligę Mistrzów?
- We Francji to bardzo głośny temat, bo choćby niektóre postaci związane z Olympique Marsylia, czyli odwiecznego rywala PSG, wyłamują się i życzą im wygranej jako francuskiej drużynie. Tak powiedzieli chociażby Basile Boli czy Zinedine Zidane, który wprawdzie nigdy dla Marsylii nie zagrał, ale pochodzi z tego miasta. Ja mam podobnie, bo chociaż prywatnie trzymam kciuki za Olympique, to w tym roku PSG zrobiło wszystko, by osiągnąć sukces i trudno nie lubić tej drużyny. W klubie skończyła się era wielkich przepłaconych gwiazd, tylko powstał zespół, którego gra sprawia mnóstwo przyjemności i grają w nim piłkarze, za których warto trzymać kciuki - kończy Bojanowski.
Finał Ligi Mistrzów PSG - Inter w sobotę o godz. 20. Transmisja w TVP1. Relacja na żywo w Sport.pl.