Minionej nocy w obu spotkaniach zespoły postawione w gorszej sytuacji stanęły na wysokości zadania. Po dwóch porażkach w Nowym Jorku pierwsze zwycięstwo w tej serii zapisali na swoje konto Indiana Pacers. Świetne zawody rozegrał Tyrese Haliburton, ale to szalona trójka Andrew Nembharda zapewniła im zwycięstwo w ostatniej minucie. Zdecydowanie szybciej rozstrzygnęły się losy drugiego pojedynku. Denver Nuggets w efektownym stylu pokonali Minnesotę Timberwolves w pierwszym meczu w Minneapolis. Już w trzeciej odsłonie podopieczni Michaela Malone’a prowadzili różnicą niemal 30 punktów.
Indiana Pacers – New York Knicks 111:106 (1-2)
Statystyki na PROBASKET
- Od pierwszych minut to New York Knicks musieli gonić wynik. Dobrze na początku spotkania spisywał się duet Tyrese Haliburton – Aaron Nesmith, odpowiedzialny za 18 z 29 punktów Indiana Pacers w pierwszej odsłonie (20:29). W drugiej części ofensywa przyjezdnych zaczęła finalnie funkcjonować. Nie mylili się Alec Burks (4/4) i Miles McBride (2/2), wyższy bieg wrzucili Jalen Brunson i Donte DiVincenzo, co poskutkowało 38 „oczkami” w tej części, choć na przerwę NYK wciąż schodzili z deficytem (63:58).
- W trzeciej kwarcie popis swoich umiejętności dał DiVincenzo, który zdobył aż 17 punktów w niespełna 10 minut. Knicks nabrali rozpędu i wykorzystali nieco gorszą skuteczność zawodników Pacers, którzy trafiali wówczas 41,7% swoich prób z gry (59,1% NYK). Goście zniwelowali stratę, a po trafieniach Donte oraz Josha Harta zaczęli odskakiwać z wynikiem.
- Knicks weszli w czwartą kwartę z zaliczką pięciu „oczek”, a punktowanie rozpoczął wówczas nie kto inny, jak DiVincenzo z kolejnym trafieniem zza łuku. Gospodarze odpowiedzieli m.in. trójką Mylesa Turnera, ale po chwili tym samym popisał się McBride (89:98). Pacers rozpoczęli wówczas jednak serię punktową, a punktem zwrotnym był przechwyt Tyrese’a Haliburtona, który przeczytał podanie Jalena Brunsona i zmniejszył stratę swojego zespołu do zaledwie dwóch punktów (96:98).
- Wydawało się, iż NYK całkowicie stracili momentum, z którym weszli w tę część. Akcja 2+1 Pascala Siakama pozwoliła Indianie na doprowadzenie do remisu. Gra była fizyczna, ale sędziowie pozwalali na to zawodnikom, choć w międzyczasie odgwizdali dwa przewinienia w ofensywie. Goście nieustannie szukali szczęścia zza łuku, ale w tej części zdecydowanie brakowało im skuteczności (4/19 z gry w 4Q).
- Na 1:55 przed końcową syreną Andrew Nembhard wyprowadził Pacers na dwupunktowe prowadzenie. Następnie na linii rzutów wolnych stanął Jalen Brunson, ale wykorzystał tylko jedną próbę (104:103). Kiedy od ostatniej syreny dzieliła nas już niespełna minuta, to kolejne dwa „oczka” dołożył Pascal Siakam, ale na wysokości zadania stanął wówczas Brunson, który fantastycznym trafieniem zza łuku doprowadził do remisu.
- W świetle reflektorów znalazł się tej nocy Nembhard. Kiedy Haliburton próbował rozegrać jeden z ostatnich ataków Pacers, to defensywa Knicks skutecznie zaczęła utrudniać mu życie. Był on zatem zmuszony podać do Nembharda, który z uwagi na uciekający czas musiał ratować się stepbackiem i desperackim rzutem za trzy. Ten odnalazł jednak drogę do kosza przy 17 sekundach na zegarze (109:106).
- Tom Thibodeau poprosił o przerwę na żądanie, po której piłka trafiła w ręce Brunsona. Ten otoczony przez rywali próbował odnaleźć pozycję do rzutu za trzy i choć ostatecznie udało mu się posłać piłkę, to jego próba była nieskuteczna, bo rozgrywający liczył na wymuszenie faulu. Knicks wyslali następnie Aarona Nesmitha na linię rzutów wolnych poprzez celowe przewinienie, co przesądziło o końcowym rezultacie.
- Świetne zawody rozegrał Tyrese Haliburton, który zakończył mecz z dorobkiem 35 punktów, siedmiu asyst i czterech zbiórek (6/16 za trzy). Pascal Siakam dorzucił 26 „oczek” i siedem zbiórek, z kolei double-double w postaci 21 punktów i 10 zebranych piłek zaliczył Myles Turner.
- – Prawdopodobnie przetrzymywałem piłkę za długo, albo powinienem być bardziej agresywny w moim ataku. To był wielki rzut. Drew naprawdę stanął na wysokości zadania, kiedy go porzebowaliśmy – komentował najważniejszy rzut swojego partnera Haliburton.
- Po stronie Knicks przed długi czas wyróżniał się przede wszystkim Donte DiVincenzo (35 punktów; 7/11 za trzy), który w ostatniej kwarcie zdobył jednak tylko trzy „oczka”. Jalen Brunson zaliczył nieco gorszy występ niż taki, do których zdążył nas ostatnio przyzwyczaić i skompletował 25 punktów oraz rozdał sześć asyst.
- – Fatalna decyzja i coś, z czego wyciągasz wnioski. Wiedziałem, ile zostało czasu. Wiedziałem, co się dzieje. Po prostu podjąłem fatalną decyzję – opisywał swoją próbę odpowiedzi na rzut Nembharda Brunson.
Minnesota Timberwolves – Denver Nuggets 90:117 (2-1)
Statystyki na PROBASKET
- Rudy Gobert powrócił do rotacji Minnesota Timberwolves po nieobecności w drugim meczu. W składzie Denver Nuggets nie zabrakło natomiast Jamala Murraya, o którym mówiono w perspektywie potencjalnego zawieszenia, choć ostatecznie skończyło się na grzywnie. Rozgrywający od początku musiał zmagać się z gwizdami ze strony publiczności przy każdym posiadaniu.
- Strony rozpoczęły starcie od względnie przeciętnej skuteczności, a wynik oscylował w granicach remisu. Dopiero pod koniec pierwszej odsłony Murray, Justin Holiday i Nikola Jokić poprowadzili zespół przyjezdnych do serii 7:2, która pozwoliła im nieco odskoczyć (20:28). Podopieczni Michaela Malone’a kontynuowali świetną grę na początku drugiej „ćwiartki”. Dwa trafienia zza łuku autorstwa wspomnianych Holidaya i Murraya dały im aż 14-punktowe prowadzenie (20:34).
- Ofensywa Leśnych Wilków nie funkcjonowała najlepiej. Podczas gdy Nuggets odnaleźli swój rytm strzelecki, gospodarze nie mogli odnaleźć drogi do kosza przede wszystkim zza łuku (6/20 do przerwy). Napędzani przez Murraya i Michalea Portera Jr’a. Denver wykorzystali niemoc rywala i powiększyli swoje prowadzenie choćby do 19 „oczek” (32:51), choć ostatecznie schodzili na przerwę z 15-punktową zaliczką (41:56).
- Po powrocie na parkiet Nuggets zaczęli powiększać swoją przewagę m.in. za sprawą Aarona Gordona czy Kentaviousa Caldwell-Pope’a (52:75). Anthony Edwards odpowiedział wówczas indywidualną serią punktową 7:2 i mogło się wydawać, iż Timberwolves wrócą do gry. Goście gwałtownie ostudzili jednak zapał Minnesoty i pod koniec trzeciej kwarty prowadzili choćby różnicą 29 punktów (64:93).
- W ostatniej odsłonie meczu ekipa z Minneapolis nie miała argumentów, by rozpocząć pogoń za wynikiem. Denver kontrolowali przebieg gry, a w ostatnich minutach po obu stronach oglądaliśmy już zawodników drugoplanowych.
- Sprawy w swoje ręce wziął te nocy tercet Nikola Jokić (24 punkty, 14 zbiórek, 9 asyst, 3 przechwyty, 3 bloki) – Jamal Murray (24 punkty, 5 asyst, 3 przechwyty) – Michael Porter Jr., (21 punktów, 4 zbiórki; 4/5 za trzy). Cenne wsparcie zapewnił też Aaron Gordon, autor 13 „oczek” i pięciu asyst (3/4 zza łuku).
- Żaden z zawodników TWolves nie przekroczył granicy 20 „oczek”. Najlepszym punktem ofensywy był tej nocy Anthony Edwards, autor 19 punktów, pięciu asyst i sześciu zbiórek. Karl-Anthony Towns dorzucił 14 punktów i pięć zbiórek, a wskaźnik +/- obu panów wyniósł -32. Rudy Gobert odnotował sześć punktów i cztery zbiórki, z kolei Mike Conley dołożył 10 punktów, sześć asyst i sześć zbiórek.