Powrót LeBrona Jamesa okazał się nieudany, Lakers zostali rozjechani przez Chicago Bulls. Golden State Warriors osłabieni brakiem Stephena Curry’ego przegrali na wyjeździe z Atlanta Hawks, przełamali się za to New York Knicks, wykorzystując spotkanie z Washington Wizards do zakończenia krótkiej serii porażek.
Indiana Pacers (41-29) – Brooklyn Nets (23-48) 108:103
STATYSTYKI
- Gdy po trzech kwartach Indiana Pacers prowadzili różnicą 20 punktów trudno było przypuszczać, iż w tym meczu wydarzy się jeszcze coś ciekawego. Ale zgodnie z powiedzeniem, iż w obecnej NBA nie ma bezpiecznej przewagi, Brooklyn Nets rzucili sie do odrabiania strat i kilka im zabrakło, żeby odnieść niespodziewane zwycięstwo na parkiecie rywala.
- Potrzebny był Pascal Siakam w kluczowych momentach, który zdobył 8 ze swoich 26 punktów w ostatnich 3 i pół minuty meczu. Myles Turner dodał 22 punkty, trafiając 5 trójek i to pomimo faktu, iż przed meczem jego siostra została zabrana z hali na noszach po tym jak prawdopodobnie zasłabła.
- Kibiców Pacers cieszy też powrót Tyrese’a Haliburtona, który nie grał w poprzednich dwóch spotkaniach. Powrót był jednak udany, zanotował dziesiąte z rzędu double-double złożone z 16 punktów i 12 asyst, a do triple-double zabrakło mu dwóch zbiórek.
- Nets z kolei przegrali trzeci mecz z rzędu i łącznie 13 z ostatnich 15 spotkań. Dla nich najlepszym strzelcem był Trendon Watford, autor 26 punktów. Cam Johnson dodał 20 punktów, 9 zbiórek i 5 asyst.
Atlanta Hawks (34-36) – Golden State Warriors (41-30) 124:115
STATYSTYKI
- Kontuzja Stephena Curry’ego okazała się mniej groźna niż się obawiano, ale rozgrywający Golden State Warriors opuścił pierwszy mecz serii spotkań wyjazdowych, a to odbiło się na poziomie gry jego zespołu, który doznał porażki z Atlanta Hawks.
- Trae Young poprowadził Hawks do 34. wygranej w sezonie, notując już 41. w okresie double-double. Tym razem złożone z 25 punktów i 10 asyst. Georges Niang dodał 23 punkty, trafiając 6 z 9 trójek, a Onyeka Okongwu skończył spotkanie z 20 punktami i 12 zbiórkami.
- Warriors przegrali dopiero trzeci mecz od przerwy na Weekend Gwiazd. Pod nieobecność Curry’ego pierwsze skrzypce w ataku grał Jimmy Butler, zdobywając 25 punktów. Moses Moody dodał 20 punktów, a Jonathan Kuminga 16, ale wszystkie w pierwszej połowie.
New York Knicks (44-26) – Washington Wizards (15-55) 122:103
STATYSTYKI
- Dwie porażki z rzędu i starczy. New York Knicks musieli być szczęśliwi, iż w ich kalendarzu wpisane jest spotkanie z Washington Wizards, bo mieli okazję przerwać serię dwóch porażek i jednocześnie łatwym meczem zbliżyć się do powrotu do gry Jalena Brunsona, który pauzuje już dwa i pół tygodnia.
- Pierwsze skrzypce w ataku grał oczywiście Karl-Anthony Towns, który rzucił 31 punktów i zanotował 11 zbiórek. 27 punktów dołożył Mikal Bridges, a 23 O.G. Anunoby.
- Gdy w połowie trzeciej kwarty na tablicy widniał wynik 82:51 dla Knicks, wydawało się, iż jest po meczu, ale Wizards podjęli rywalizację. Do końca kwarty wygrali fragment 25:10, po czym rozpoczęli czwartą część gry od zdobycia 12 punktów z rzędu i na nieco ponad 9 minut do końca przegrywali 4 punktami – 92:88.
- Knicks odpowiedzieli serią 9 punktów z rzędu i do końca meczu utrzymali spokojną przewagę, powiększając ją choćby do 19 punktów na sam koniec. Najlepszym strzelcem gości był Jordan Poole, który zdobył 25 punktów.
Sacramento Kings (35-35) – Milwaukee Bucks (40-30) 108:114
STATYSTYKI
- Milwaukee Bucks przegrali pierwszą kwartę róznicą 8 punktów, a na początku trzeciej tracili do Sacramento Kings 14 punktów. Ale ich pogoń zakończyła się powodzeniem. W końcówce mogli jednak oddać prowadzenie. Kings grający już bez De’Aarona Foxa, czyli byłego laureata nagrody dla zawodnika najlepszego w końcówkach, trzykrotnie zanotowali tzw. airballe w ostatniej minucie i spudłowali dwa rzuty osobiste.
- W ten sposób zanotowali szóstą porażkę w ostatnich 8 meczach i mogą zapomnieć o jakimkolwiek innym wyniku niż w najlepszym wypadku dziewiąte miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. A przy przedłużająćej się nieobecności kontuzjowanego Domantasa Sabonisa i powrocie do zdrowia kolejnych graczy Dallas Mavericks muszą też interesować się tym co dzieje się pod nimi w tabeli.
- Przy nieobecności w drugim kolejnym meczu z powodu urazu Damiana Lillarda to Giannis Antetokounmpo wziął na siebie pełny ciężar gry w ataku. Rzucił 32 punkty, zebrał 17 piłek z tablicy i był nie do powstrzymania. Dostał też spore wsparcie, bo Brook Lopez dołożył 21 punktów, a z ławki Kevin Porter Jr. dostarczył 18 punktów i 6 asyst.
- 22 punkty dla Kings rzucił DeMar DeRozan, 20 dołożył Keon Ellis, a 18 Jonas Valanciunas, ale to marna pociecha dla słabo grających ostatnio Kings.
Los Angeles Lakers (43-27) – Chicago Bulls (31-40) 115:146
STATYSTYKI
- Na pewno nie tak wyobrażał sobie powrót po kontuzji LeBron James. Los Angeles Lakers, którzy w ostatnich tygodniach mieli jedną z najlepszych obron NBA nie byli w stanie powstrzymać w żaden sposób Chicago Bulls. Goście zdobyli 146 punktów. W pierwszej kwarcie rzucili ich 32 i było to ich ofensywnie najgorsze 12 minut meczu.
- W kolejnych częściach gry zdobywali 33, 39 i 42 punkty w ostatniej kwarcie. Trafili ponad 58% rzutów z gry, 46% trójek, a przy tym mieli tylko 10 strat. Brylował zwłaszcza debiutant Matas Buzelis, który rzucił rekordowe w swojej krótkiej karierze 31 punktów, trafiając przy tym 5 trójek.
- O quadruple-double otarł się Josh Giddey. Skończył spotkanie z 15 punktami, 10 zbiórkami, 17 asystami i 8 przechwytami. 36 punktów dołożył jeszcze Coby White i przepis na pokonanie Lakers był gotowy.
- James nie mógł znaleźć rytmu. Rzucił 17 punktów, ale trafił 7 z 16 rzutów z gry i popełnił 5 strat. Pierwsze skrzypce grał Luka Doncic, ale jego 34 punkty i 8 trójek to w perspektywie wyniku pusty wpis do statystyk. 25 punktów rzucił Austin Reaves.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!