Minionej nocy San Antonio Spurs ustanowili nowy rekord NBA. Na ich meczu z Golden State Warriors zorganizowanym na stadionie Amalodome pojawiło się ponad 68 tysięcy kibiców. Gospodarze nie byli jednak w stanie nawiązać walki z Wojownikami i przegrali różnicą aż 31 punktów. Emocji nie zabrakło w innych spotkaniach. W Indianapolis John Collins dał Atlanta Hawks zwycięstwo niemal na równi z końową syreną. Ciekawie było też w końcówce meczu Wizards – Knicks, gdzie lepsi okazali się ostatecznie goście z Wielkiego Jabłka. Kolejną porażkę zaliczyli Phoenix Suns i Chicago Bulls.
Detroit Pistons – New Orleans Pelicans 110:116
Statystyki
- Detroit Pistons byli bliscy sprawienia niespodzianki w meczu z osłabionymi nieobecnością Ziona Williamsona i Brandona Ingrama New Orleans Pelicans. Przez niemal całe spotkanie to przyjezdni utrzymywali się na prowadzeniu, ale Tłoki nie odstawiały kroku.
- W trzeciej odsłonie po trójce Dysona Danielsa przewaga Pels wynosiła już 17 punktów (63:80). Szybka odpowiedź w wykonaniu Aleca Burksa, Killiana Hayesa i Hamidou Diallo sprawiła jednak, iż gospodarze ponownie byli w grze, choć cały czas musieli gonić wynik.
- W końcówce zrobiło się naprawdę gorąco. Najpierw jeden z dwóch rzutów wolnych trafił Saddiq Bey, a następnie na 25,1 sekundy przed ostatnią syreną punkty po własnym przechwycie dołożył Hayes (108:112). Pistons zdecydowali się wówczas na taktyczne przewinienia. Najpierw bezbłędy z linii był Jonas Valanciunas, jednak później po jednej próbie spudłowali Naji Marshall i CJ McCollum. Detroit nie zdołali jednak tego wykorzystać poprzez nieskuteczność w ofensywie.
- Fantastyczne zawody rozegrał Jonas Valanciunas, autor double-double w postaci 33 punktów i 16 zbiórek. O podwójną zdobycz otarł się CJ McCollum, który zdobył 19 punktów i dziewięć asyst. Również 19 „oczek” zaaplikował rywalom Trey Murphy III. Próbujący wrócić na odpowiednie tory Pelicans notują drugie zwycięstwo w pięciu ostatnich występach.
- Po stronie Pistons wyróżnili się przede wszystkim Saddiq Bey (20 punktów, 10 zbiórek), Bojan Bogdanović (22 pkt; 1/7 za trzy) oraz wchodzący z ławki rezerwowych Hamidou Diallo (19 punktów, 7 zbiórek). Pistons kiepsko rzucali tej nocy zza łuku (7/30; 23,3%).
Indiana Pacers – Atlanta Hawks 111:113
Statystyki
- Spotkanie w Indianapolis było istnym rollercoasterem. Atlanta Hawks zdecydowanie lepiej weszli w mecz i po pierwszej kwarcie prowadzili 36:27, głównie za sprawą świetnie dysponowanego Onyeki Okongwu, który w 12 minut zdobył 14 punktów i 8 zbiórek (7/7 z gry). Druga odsłona należała już do Indiana Pacers i Bennedicta Mathurina, który pomógł w wykorzystaniu nieskuteczności Jastrzębi (0/6 za trzy) i to gospodarze schodzili na przerwę ze skromną zaliczką (58:55).
- Po wyrównanej trzeciej kwarcie Hawks zdołali zniwelować straty i wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce. Na 32,1 sekundy przed końcem Trae Young wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie, ale chwilę później do remisu – dwoma celnymi rzutami osobistymi – doprowadził Buddy Hield. Ostatnie słowo należało jednak do Atlanty.
- Young wyprowadzał piłkę i w obliczu zbliżającego się podwojenia zdecydował się na daleką trójkę, która odbiła się jedynie od obręczy. Ofensywną zbiórkę zaliczył Dejounte Murray, ale i jego próba okazała się nieskuteczna. Na wysokości zadania stanął jednak John Collins, który wyskoczył we właściwym momencie i dobił rzut swojego partnera niemal na równi z syreną i zapewnił tym samym zwycięstwo Hawks.
- Czterech zawodników Jastrzębi przyczyniło się w głównej mierze do zwycięstwa. Najwięcej punktów zdobył Trae Young, autor 26 „oczek” i 11 asyst (6/10 za trzy). Double-double dołożył również Onyeka Okongwu (18 punktów, 20 zbiórek, 4 bloki). Dobre zawody rozegrał też De’Andre Hunter (25 punktów; 6/9 za trzy), a na wyróżnienie zapracował też Dejounte Murray (18 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst).
- Po stronie Pacers dwoił się i troił Bennedict Manthurin, autor 26 punktów i pięciu zbiórek. Wspierał go m.in. Buddy Hield, który dołożył 18 oczek. Dobrze zaprezentowała się tej nocy mocno ograniczona ławka rezerwowych Indiany. Rick Carlisle skorzystał z jedynie trzech zmienników, którzy zdobyli łącznie 44 punkty.
Washington Wizards – New York Knicks 108:112
Statystyki
- Wyrównane spotkanie, o którego rezultacie zadecydował przede wszystkim wynik trzeciej kwarty. Do przerwy obie ekipy wymieniały się ciosami, a w świetle reflektorów znajdowali się przede wszystkim Kyle Kuzma i Jalen Brunson, autorzy odpowiednio 18 i 13 punktów (53:50).
- Podczas gdy w trzeciej odsłonie Brunson kontynuował swoje popisy, zdobywając kolejne 13 punktów, ale tym razem w 12 minut (5/6 z gry), Kuzma nie był w stanie się wstrzelić. Po obu stronach brakowało skuteczności zza łuku, ale New York Knicks nieco lepiej egzekwowali pozostałe założenia, dzięki czemu objęli pierwsze prowadzenie od pierwszej „ćwiartki” (73:80).
- W ostatniej części rolę się odwróciły i podczas gdy to Kuzma dwoił się i troił, tym razem to Brunson miał nieco problemów z płynnością w ofensywie. Na wysokości zadania stanęli jednak jego partnerzy, w tym RJ Barrett czy Immanuel Quickley. Końcówka spotkania to wojna nerwów, bo oba zespoły regularnie gościły na linii rzutów wolnych, ale Knicks nie wypuścili już prowadzenia.
- Świetny mecz rozegrał Jalen Brunson, autor 34 punktów, ośmiu zbiórek i ośmiu asyst. Julius Randle dołożył cenne double-double w postaci 23 „oczek” i 16 zebranych piłek. Dobrze wypadli też wspomniani RJ Barrett (17 pkt) i Immanuel Quickley (18 pkt). Knicks odnoszą tym samym szóste zwycięstwo w siedmiu ostatnich spotkaniach i zajmują w tej chwili 6. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej.
- Dla Washington Wizards najwięcej punktów zdobył tej nocy fantastyczny Kyle Kuzma, który zakończył mecz z dorobkiem 40 punktów, siedmiu zbiórek i siedmiu asyst (14/27 z gry, 4/10 za trzy). Kristaps Porzingis dołożył 21 „oczek”, ale duetowi temu zabrakło odpowiedniego wsparcia. Dla Czarodziei była to czwarta porażka w pięciu ostatnich występach.
San Antonio Spurs – Golden State Warriors 113:144
Statystyki
- Ten mecz był pod wieloma względami wyjątkowy, ale jeden z nich wyraźnie się wyróżnia. Ponad 68 tysięcy kibiców pojawiło się w Alamodome, by śledzić starcie San Antonio Spurs z Golden State Warriors. Jest to nowy rekord w historii NBA.
- Pomimo wyjątkowej otoczki i atmosfery towarzyszącej spotkaniu, gospodarze fatalnie weszli w mecz i po kilku minutach przegrywali już 4:17, będąc wówczas 0/6 z gry. Dobrze zaczął natomiast Stephen Curry i wydawało się, iż Wojownicy gwałtownie mogą przesądzić o losach spotkania. Rzuty Spurs zaczęły jednak w końcu wpadać, głównie za sprawą Romeo Langforda oraz Douga McDermotta, dzięki czemu wrócili oni do gry (28:33).
- Reszta spotkania należała już jednak do Warriors. W drugiej odsłonie Przyjezdni zaaplikowali rywalowi aż 41 „oczek” i do szatni schodzili z przewag 14 punktów (60:74). W trzeciej części dołożyli kolejne 40 punktów, choć żaden z zawodników nie zdobył w pojedynkę więcej niż 7. Goście prowadzili w pewnym momencie różnicą choćby 39 „oczek” i bez żadnego problemu odnieśli tej nocy przekonujące zwycięstwo.
- Solidny mecz rozegrał Jordan Poole, który był najlepiej punktującym zawodnikiem Warriors tej nocy (25 punktów, 6 asyst). Drugi w tej klasyfikacji był Donte DiVincenzo, autor 22 „oczek”, siedmiu zbiórek i pięciu asyst. Stephen Curry zdobył jedynie 15 punktów, a Klay Thompson i Andrew Wiggins po 16. Double-double odnotował natomiast Kevon Looney (14 punktów, 10 zbiórek).
- Jeremy Sochan spędził na parkiecie 25 minut i zdobył ostatecznie cztery punkty i osiem zbiórek (2/9 z gry, 0/1 za trzy, 0/2 z linii; -9). Lepiej statystycznie zaprezentowali się m.in. Tre Jones (21 pkt), Doug McDermott (14 pkt), Malaki Branham (12 pkt) czy Keldon Johnson, który pomimo 17 „oczek” miał wskaźnik +/- na fatalnym poziomie, wynoszącym -40.
- Co ciekawe, dla Warriors było to dopiero czwarte w tym sezonie zwycięstwo w meczu wyjazdowym (4-16). W tej kategorii plasują się dopiero na 29. miejscu w całej lidze.
Chicago Bulls – Oklahoma City Thunder 110:124
Statystyki
- Oklahoma City Thunder udowadniają, iż okres całkowitej przebudowy mają już za sobą i chcą powoli nawiązywać walkę z górną połową tabeli. Minionej nocy podopieczni Marka Daigneaulta ograli Chicago Bulls, czyli ekipę prowadzoną przez byłego szkoleniowca Grzmotów – Billy’ego Donovana.
- Zaczęło się od regularnej wymiany ciosów, ale w drugiej kwarcie to Thunder przejęli inicjatywę. Wyższy bieg wrzucił rezerwowy Darius Bazley, a jego partnerzy trafiali na wyśmienitej skuteczności (60% z gry i 66,7% za trzy). Byki miały pod tym względem problemy, przez co do szatni schodziły ze stratą 14 punktów (58:72).
- Po przerwie wydawało się, iż Byki odzyskują kontrolę nad spotkaniem. Świetny fragment rozegrał duet Patrick Williams – Nikola Vucević, dzięki czemu Bulls znacząco zmniejszyli stratę (90:91). W ostatniej odsłonie ich skuteczność drastycznie jednak spadła (1/9 za trzy), co gracze OKC konsekwentnie wykorzystali, odskakując z wynikiem i odnosząc zwycięstwo.
- Dobre zawody – do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić – rozegrał Shai Gilgeous-Alexander, zdobywca 21 punktów. Pod wieloma względami wyręczał go tej nocy Josh Giddey, który dołożył 25 „oczek”, dziesięć zbiórek i sześć asyst (11/18 z gry). Wyjątkowo skuteczny był również Jalen Williams, który trafił 10 z 12 rzutów z gry i skompletował 22 punkty oraz osiem zbiórek. Wchodzący z ławki Darius Bazley dorzucił 14 punktów.
- Thunder z bilansem 20-23 zajmują 11. miejsce w tabeli Zachodu i tracą już tylko jedno zwycięstwo do wszystkich czterech zespołów, które okupują w tej chwili pozycje premiowane grą w turnieju play-in.
- Po stronie Byków najwięcej punktów zdobył Zach LaVine (25 pkt), ale miał on tej nocy sporo problemów ze skutecznością (5/19 z gry, 1/8 za trzy). Nikola Vucević skompletował z kolei podwójną zdobycz w postaci 19 punktów i 11 zebranych piłek. Nie zagrał m.in. DeMar DeRozan.
- To, iż Bulls mają ogromny problem, sympatycy NBA wiedzą już od dawna. Zespół z Wietrznego Miasta z bilansem 19-24 zajmuje w tej chwili 11. miejsce w tabeli Wschodu, które nie daje choćby gry w turnieju play-in. Kolejnym rywalem Chicago będą w dodatku Golden State Warriors.
Minnesota Timberwolves – Phoenix Suns 121:116
Statystyki
- Problemów Phoenix Suns ciąg dalszy. Tym razem grające bez Chrisa Paula czy Devina Bookera Słońca musiały uznać wyższość Minnesota Timberwolves, którzy również mają swoje problemy, ale w ostatnim czasie prezentują się solidnie.
- Leśne Wilki przez długi czas systematycznie budowały swoją przewagę. Ponownie liderem zespołu był Anthony Edwards, który przy wsparciu m.in. D’Angelo Russella napędzał ataki gospodarzy. Suns przebudzili się dopiero w czwartej kwarcie, w której zdobyli 41 punktów, z czego aż 21 w wykonaniu Damiona Lee. Jego trafienie na 12,2 sekundy przed końcem doprowadziło do stanu 117:111, jednak Timberwolves nie wypuścili zwycięstwa z rąk.
- T’Wolves do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Anthony Edwards, który zdobył 31 punktów. D’Angelo Russell dołożył 17 „ozek”, z kolei wchodzący z ławki Taurena Prince dorzucił 16. Rudy Gobert zebrał 12 piłek, ale oddał tylko jeden rzut z gry (1/1) i zakończył mecz z dorobkiem 4 punktów.
- Tylko jeden z zawodników wyjściowej piątki Suns zdobył więcej niż 11 punktów. Był to Miles Bridges, autor 24 „oczek” i sześciu asyst (9/14 z gry). Bohaterem Słońc mógł zostać Damion Lee, który zdobył 31 punktów (6/7 za trzy). Deandre Ayton dołożył skromne double-double w postaci 11 punktów i 11 zbiórek, ale miał problemy z odnalezieniem drogi do kosza (5/18 z gry).
- Choć dwie ostatnie porażki Timberwolves to wpadki w meczach z Detroit Pistons, to w ogólnym rozrachunku Minnesota wygrała pięć z sześciu ostatnich spotkań. W dużo gorszym położeniu są Suns, którzy przegrali osiem z dziewięciu ostatnich występów i z bilansem 21-23 są w tej chwili na 9. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej.
Utah Jazz – Orlando Magic 112:108
Statystyki
Los Angeles Clippers – Denver Nuggets 103:115
Statystyki
Relacja już wkrótce!
Sacramento Kings – Houston Rockets 139:114
Statystyki
Relacja już wkrótce!