Indiana Pacers przerywają niechlubną serię porażek i pokonują Chicago Bulls, którzy nie wykorzystują kryzysu rywala. W meczu na szczycie Miami Heat ograli Boston Celtics, ale losy tego spotkania rozstrzygnęły się dopiero w ścisłej końcówce. Emocji nie brakowało też w Madison Square Garden, gdzie po ostatnich akcjach New York Knicks zapewnili sobie zwycięstwo nad Clevelnd Cavaliers. Nie zawiódł lider Zahodu – pomimo fatalnej czwartej kwarty Denver Nuggets ograli New Orleans Pelicans, a ostatnie punkty na wagę zwycięstwa zdobył Nikola Jokić.
Indiana Pacers – Chicago Bulls 116:110
Statystyki
- Chicago Bulls nie przedłużyli serii swoich zwycięstw do czterech. Na drodze Byków stanęli Indiana Pacers, którzy podeszli do tego spotkania po siedmiu kolejnych porażkach. Ekipa z Indianapolis przełamała niefortunną serię pomimo kiepskiej skuteczności zza łuku (10/37; 27%).
- Kluczowa okazała się ostatnia część gry. Po trzech kwartach Bulls prowadzili 80:87, choć jeszcze do przerwy ich przewaga wynosiła 16 „oczek” (46:62). W drugiej połowie Pacers byli jednak lepsi pod niemal każdym względem i udowodnili swoją dominację również w czwartej „ćwiartce”.
- Na 41,2 sekundy przed końcem Nikola Vucević doprowadził do kolejnego remisu (110:110). Chwilę później odpowiedział Bennedit Mathurin. Billy Donovan poprosił o przerwę na żądanie, po której Chicago nie wykorzystali swojej okazji, bo błąd popełnił Alex Caruso. Na linii stanął Aaron Nesmith, który wykorzystał dwie próby, a po pudle Zacha LaVine’a jego śladami poszedł Buddy Hield, zapewniając tym samym zwycięstwo Pacers.
- Na wyróżnienie zapracował przede wszystkim duet Bennedict Mathurin – Myles Turner. Obaj panowie zdobyli dokładnie 26 punktów i siedem zbiórek. Double-double w postaci 20 „oczek” i 10 asyst dołożył T.J. McConnell.
- Po stronie Bulls dwoił się i troił DeMar DeRozan, autor 33 punktów i pięiu zbiórek. Na dobrej skuteczności wspierał go Nikola Vucević (20 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst; 9/14 z gry). Zabrakło wsparcia Zacha LaVine’a, który spudłował wszystkie siedem prób za trzy i zdobył ostatecznie 14 „oczek”.
Miami Heat – Boston Celtics 98:95
Statystyki
- Pierwszy z dwóch dzisiejszych meczów rozpoczynającej się serii „NBA Rivals Week”, czyli bezpośrednich pojedynków drużyn z bogatą historią rywalizacji, pamiętnym starciem z przeszłości bądź interesującymi „match-upami” pomiędzy konkretnymi zawodnikami.
- Od samego początku mecz był bardzo wyrównany, a drużyny wymieniały się ciosami i nie pozwalały przeciwnikowi zbudować przewagi. Dopiero chwilę przed przerwą seria trafień Luke’a Korneta, Paytona Pritcharda i Jaysona Tatuma umożliwiła Boston Celtics na chwilę oddechu i skromnie odskoczenie z wynikiem (50:58).
- Po wyrównanej trzeciej „ćwiartce” Miami Heat wrócili do gry w ostatniej części gry i na trzy minuty przed końcową syreną prowadzili różnicą pięciu „oczek” (92:87). Gospodarze mieli wówczas kilka dogodnych okazji, by „zamknąć” mecz, ale brakowało im skuteczności. Wykorzystali to Celtowie, którzy po punktach Tatuma, Roberta Williamsa III oraz Granta Williamsa doprowadzili do remisu.
- Ostatnie słowo należało jednak do Heat. Najpierw akcję wykończył Bam Adebayo, a chwilę później po świetnym podwojeniu podopieczni Erika Spoelstry wymusili stratę na Jaysonie Tatumie i wówczas było już po meczu. Celtowie w czwartej kwarcie zdobyli zaledwie 13 punktów.
- Świetny mecz pod nieobecność Jimmy’ego Butlera rozegrał Bam Adebayo, autor 30 punktów i 15 zbiórek. Double-double odnotował również wchodzący z ławki Haywood Highsmith (15 punktów, 10 zbiórek). Max Strus dołożył 13 „oczek”, a Victor Oladipo 12. Rozczarował Tyler Herro, który trafił tylko 4/19 z gry (1/7 za trzy; 9 punktów).
- Po stronie Celtics prym wiódł standardowo Jayson Tatum, który zakończył mecz z dorobkiem 31 punktów, 14 zbiórek i siedmiu asyst, ale też siedmiu strat. Derrick White dołożył 23 „oczka” i sześć asyst. Robert Williams III odnotował z kolei 11 punktów i zebrał osiem piłek.
- Dla Celtics jest to już druga z rzędu porażka po serii dziewięciu kolejnych zwycięstw. Ich kolejnym rywalem będą New York Knicks. Boston wciąż utrzymuje się jednak na szczycie tabeli Konferencji Wschodniej z bezpieczną przewagą nad resztą stawki.
New York Knicks – Cleveland Cavaliers 105:103
Statystyki
- Dreszczowiec rozstrzygnięty w ostatnim akcie. Na 41 sekund przed końcem Jalen Brunson wykorzystał dwa rzuty osobiste po faulu Isaaca Okoro i podwyższył prowadzenie New York Knicks (105:100). Po przerwie na żądanie Cleveland Cavaliers potrzebowali około dwóch sekund, by odpowiedzieć trafieniem Dariusa Garlanda w postaci akcji 2+1.
- Wydawało się, iż wszystko jest teraz w rękach gospodarzy. Ich długo budowany atak zakończył się jednak blokiem autorstwa Evana Mobleya na Juliusie Randle’u. Piłka trafiła do RJ Barretta, który spudłował jednak za trzy. Cavs mieli 15 sekund na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę, ale najpierw szansy nie wykorzystał Donovan Mitchell, a następnie Mobley.
- Wielkie zawody rozegrał Julius Randle, który osiem razy trafiał tej nocy za trzy (8/12), zdobywając ostatecznie 36 punktów i 13 zbiórek. Wspierali go przde wszystkim RJ Barrett (16 pkt), Jalen Brunson (14 pkt), Obi Toppin (11 pkt) oraz Quentin Grimes (10 pkt).
- Po stronie Cavs wyróżniło się przede wszystkim trzech zawodników, z czego każdy z nich – pomimo porażki – zakończył mecz ze wskaźnikiem +/- na poziomie co najmniej +12. Jarrett Allen odnotował double-double w postaci 24 punktów i 13 zbiórek. Donovan Mitchell był bliski zdobycia potrójnej zdobyczy z dorobkiem 24 punktów, ośmiu zbiórek i ośmiu asyst. Darius Garland dorzucił natomiast 22 „oczka”.
New Orleans Pelicans – Denver Nuggets 98:99
Statystyki
- Mecz, który na pierwszy rzut oka zapowiadał się niezwykle ciekawie, stracił z pewnością sporo na wartości przez nieobecność m.in. Ziona Williamsona czy Brandona Ingrama. Do przerwy New Orleans Pelicans przegrywali z Denver Nuggets 47:63 i wydawało się, iż czekają nas całkowicie jednostronne zawody.
- Po powrocie na parkiet gospodarze zaczęli sukcesywnie zmniejszać jednak swoją stratę. Przyjezdnym nie pomogła ich fatalna dyspozycja w ofensywie, o której niech świadczy fakt, iż w ostatnich pięciu minutach meczu zawodnicy Denver zdobyli jedynie dwa punkty.
- Jak się jednak okazało, te dwa „oczka” autorstwa Nikoli Jokicia na 16 sekund przed końcem dały Nuggets zwycięstwo. Chwilę wcześniej przy stanie 92:97 dwa rzuty osobiste wykorzystał CJ McCollum, punkty dorzucił potem Jose Alvarado, a przy 36,2 sekundy na zegarze perfekcyjny na linii był Willy Hernangomez, co pozwoliło NOP objąć prowadzenie. Środkowy Denver odpowiedział jednak w najlepszy możliwy sposób i pomimo tego, iż goście zdobyli tylko 16 punktów w ostatniej kwarcie, to ostatecznie wywożą z Luizjany zwycięstwo.
- Triple-Double numer 15. w tym sezonie zdobył tej nocy Nikola Jokić, autor 25 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst (11/15 z gry). Również 25 punktów, a do tego siedem asyst i trzy przechwyty dołożył Jamal Murray. Po 11 „oczek” odnotowali z kolei Bruce Brown i Aaron Gordon.
- Pelicans zabrakło skuteczności zza łuku (5/26; 19,2%), choć zdecydowanie lepiej radzili sobie na tablicach (43-34). CJ McCollum zdobył 20 punktów, Jonas Valanciunas otarł się o podwójną zdobycz (14 punktów, 9 zbiórek), a Jose Alvarado rzucił 17 punktów z ławki.
- Nuggets rehabilitują się za porażkę z OKC Thunder. Ekipa z Colorado wygrała 10 z 11 ostatnich spotkań, a zarazem 17 z ostatnich 20 i wciąż plasuje się na szczycie Zachodu.
Dallas Mavericks – Washington Wizards 126:127
Statystyki
- Po bardzo wyrównanym spotkaniu Dallas Mavericks musieli w czwartej kwarcie gonić wynik, choć przeciwnik nie odskakiwał znacząco z wynikiem. Kiedy Bradley Beal trafił za dwa, a następnie na 47 sekund przed końcem dwa celne osobiste dołożył Deni Avdija, Washington Wizards prowadzili wówczas trzema punktami. Niemal momentalnie odpowiedział jednak Luka Doncić (125:126).
- Piłka ponownie trafiła w posiadanie Czarodziei, ale błąd, a w konsekwencji stratę popełnił Bradley Beal. Doncić nie był jednak w stanie wykończyć czysto kontrataku, bo był faulowany. Wykorzystał pierwszą próbę z linii, doprowadzając do remisu, ale spudłował drugą. W kolejnym ataku wziął na siebie obronę Kyle’a Kuzmy, którego jednak sfaulował.
- Przy pięciu sekundach na zegarze Kuzma również wykorzystał tylko jedną z dwóch prób, ale to wystarczyło, by Washington byli na prowadzeniu. Następnie gracze Dallas wznowili grę, ale skutecznie podwojony został Doncić. Słoweniec próbował podać piłkę do Spencera Dinwiddie’ego, ale przechwycił ją Delon Wright, co zakończyło mecz.
- Kyle Kuzma był tej nocy odpowiedzialny na zwycięstwo Wizards. Skrzydłowy zdobył 30 punktów i pięć zbiórek, choć był jedynie 2/10 za trzy. Bradley Beal dołożył 22 „ozka”, z kolei Deni Avdija odnotował double-double w postaci 15 punktów i 10 zbiórek.
- Luka Doncić zaliczył świetny indywidualny występ, który zwieńczył 41 punktami, 15 zbiórkami i sześcioma asystami (16/29 z gry, 0/4 za trzy). Wspierali go głównie Dwight Powell, który otarł się o podwójną zdobycz (22 punkty, 9 zbiórek), Spener Dinwiddie (20 punktów, 8 asyst) oraz Josh Green (16 pkt). Dla Mavs jest to już siódma porażka w dziewięciu ostatnich meczach.
Phoenix Suns – Charlotte Hornets 128:97
Statystyki
- Mecz bez większej historii. Phoenix Suns wygrali pierwszą kwartę 36:15 i od tamtego momentu spotkanie przebiegało pod ich dyktando. Podczas gdy Słońca z Chrisem Paulem w składzie trafiały na świetnej skuteczności, Charlotte Hornets mieli poważne problemy z odnalezieniem drogi do kosza zza łuku. Szerszenie znacząco przegrały też walkę na tablicach (39-55) i zdecydowanie gorzej dzieliły się piłką (19-38 w asystach).
- Cam Johnson był tej nocy liderem ofensywy Suns, zdobywając 24 punkty (9/11 z gry, 6/7 za trzy). Mikal Bridges dołożył 18 „oczek”, z kolei wchodzący z ławki Dario Sarić zaliczył 19 punktów i osiem zbiórek. Chris Paul, dla którego był to drugi mecz po powrocie po kontuzji, odnotował double-double w postaci 14 punktów oraz 11 asyst, do zego dołożył jeszcze pięć zbiórek.
- Po stronie Hornets żaden z zawodników nie sięgnął bariery 20 punktów. Najwięcej – 19 – zdobył Terry Rozier (7/21 z gry). Podwójną zdobyczą może pochwalić się Jalen McDaniels (15 punktów, 10 zbiórek). Mason Plumlee dorzucił 17 „oczek”.
Los Angeles Lakers – Los Angeles Clippers
Statystyki
Mecz wciąż trwa! Pełna relacja po jego zakończeniu.
- Początek meczu wskazywał, iż dla Los Angeles Lakers nie będzie to łatwa przeprawa. Los Angeles Clippers zaczęli od kilku szybkich ciosów i prowadzenia 9:0, a następnie 15:5, które było trafnym wstępem dla pozostałej części spotkania. Paul George napędzał ataki swojego zespołu, choć formalnych gospodarzy w grze cały czas utrzymywał przede wszystkim LeBron James (30:37).
- Drugą odsłonę Clippers również rozpoczęli z wysokiego „C” i gwałtownie rozpoczęli budownie znaczącej przewagi. Świetnie dysponowany z ławki był Norman Powell, cenne trafienia dorzucali też Terance Mann i Kawhi Leonard, podczas gdy Paul George w dalszym ciągu robił swoje. LeBron dwoił się i troił, ale brakowało mu wsparcia, a przede wszystkim skuteczności od jego partnerów, którzy byli 3/15 zza łuku. Na przerwę Jeziorowcy schodzili ze stratą aż 23 punktów (54:77).