Wyniki mówi sam za siebie! Raków kompletnie zaskoczył

1 dzień temu
Do przerwy - bezbramkowy remis, laga za lagą i mnóstwo niedokładności. Wtedy trudno było uwierzyć, iż Raków Częstochowa tak wysoko pokona MKS Żylinę. Ale Marek Papszun na drugą połowę wypuścił z szatni zupełnie inny zespół - odważniejszy, bardziej zdeterminowany i skuteczniejszy. Raków wygrał 3:0 i jest blisko awansu do III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.
Dla Rakowa Częstochowa to już czwarty w historii sezon, w którym występuje w eliminacjach europejskich pucharów. Za pierwszym razem, w okresie 2021/22 odpadł z KAA Gent w play-offach Ligi Konferencji Europy. W kolejnym sezonie na tym samym etapie przegrał ze Slavią Praga, a w okresie 2023/24 odniósł największy sukces - do końca walczył o Ligę Mistrzów, przegrał dopiero w play-offach z FC Kopenhaga i tym samym spadł do fazy grupowej Ligi Europy. Tam zdobył cztery punkty w meczach z Atalantą, Sportingiem i Sturmem Graz, co skutkowało zajęciem ostatniego miejsca. Rok temu nie brał udziału w eliminacjach, a teraz jako wicemistrz Polski zaczął je od II rundy Ligi Konferencji Europy.


REKLAMA


Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"


Słaba pierwsza połowa Rakowa Częstochowa. Laga za lagą, nerwowość i dobre sytuacje Żyliny
I zaczął je bardzo niemrawo. Sam początek był jeszcze całkiem obiecujący, bo w pole karne słowackiej MSK Żyliny dośrodkowywali Michael Ameyaw i Erick Otieno. Raków gwałtownie jednak zwolnił, więc do głosu zaczęli dochodzić bardzo zdeterminowani i agresywni goście. Dobrą okazję do strzelenia gola miał David Duris, ale uderzył tuż obok bramki. Groźnie pod bramką Rakowa zrobiło się też w 14. minucie, gdy Xavier Adang doszedł do sytuacji sam na sam z Kacprem Trelowskim i naszym zdaniem był przez polskiego bramkarza faulowany. Karny? Czerwona kartka? Na szczęście sędziowie VAR nie analizowali tej sytuacji, bo Adang był na spalonym.


Raków miał problem, by uporządkować grę. W jednej z akcji w prosty sposób piłkę na własnej połowie stracił Karol Struski, co bardzo zdenerwowało Marka Papszuna. W kolejnych akcjach jego zespół szukał długich zagrań za obrońców Żyliny, ale bramkarz Lubomir Belko wychodził wówczas przed pole karne i głową wybijał piłkę poza boisko. Było jasne, iż Raków musi poszukać bardziej skomplikowanych akcji. Na taką czekał aż do 35. minuty, gdy kilkoma podaniami udało się przedrzeć środkiem, dostarczyć piłkę na prawą stronę do Ivana Tudora, który znakomicie dograł ją przed bramkę. Tam atakowali ją Oskar Repka, Patryk Makuch i Otieno, ale żaden z nich nie zdołał trącić piłki i wbić jej do pustej bramki.
Odpowiedź Żyliny była natychmiastowa. Po szybkiej kontrze miała najlepsżą sytuacją ze wszystkich. Najpierw prostopadłego podania nie przejął Tudor, Duris samym przyjęciem piłki minął Zorana Arsenicia i znalazł się sam w polu karnym Rakowa. Przed sobą miał tylko Trelowskiego i wydawało się, iż za chwilę uderzy po dalszym słupku. Taki wybór byłby najlepszy, jednak 26-letni napastnik zdecydował się jeszcze podać wzdłuż bramki do nadbiegającego kolegi. Nie zauważył, iż razem z nim biegnie Stratos Svarnas, obrońca Rakowa, który zdołał wedrzeć się przed rywala i w ostatnim momencie wybić piłkę.


Do przerwy było 0:0. Raków mógł się z tego wyniku cieszyć, bo to rywale mieli zdecydowanie lepsze okazje i powinni prowadzić. Co więcej, Żylina wydawała się na sto procent swoich możliwości, natomiast Raków miał bardzo duże rezerwy. Choćby w ostatnim ligowym meczu z GKS Katowice (1:0) spisywał się znacznie lepiej.


Raków odmieniony w przerwie. Świetna druga połowa i duży krok w kierunku awansu
Ciekawi jesteśmy, co działo się w przerwie w szatni Rakowa. W każdym razie zadziałało - wicemistrzowie Polski od razu rzucili się do ataku. gwałtownie wywalczyli rzut rożny. Dośrodkował Ameyaw, a sytuacyjny strzał oddał Brunes. Trafił w bramkarza, ale po chwili do piłki dopadł Oskar Repka i wepchnął piłkę do bramki. Zamieszanie przed bramką Żyliny było zresztą tak duże, iż trudno orzec, czy to Repka jako ostatni dotykał piłkę, czy jednak zrobił to bramkarz Belko. Najważniejsze było jednak to, iż Raków w 47. minucie wyszedł na prowadzenie.
Dziesięć minut później strzał Repki trafił w rękę Aleksandra Narimanidze i sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Brunes, uderzył mocno po ziemi i mimo iż bramkarz rzucił się we adekwatną stronę, to piłka i tak wpadła do bramki. Przy 2:0 obraz gry kompletnie się zmienił. Żylina grała znacznie bardziej nerwowo, spieszyła się i popełniała proste błędy - gubiła piłkę przy próbie wyprowadzenia kontry, jej piłkarze niedokładnie przyjmowali piłkę i niecelnie ją podawali. A kolejną konsekwencją tej nerwowości była druga żółta kartka dla Jana Minarika, który sfaulował rozpędzonego Patryka Makucha. Od 63. minuty Żylina grała w dziesiątkę. Od tamtej pory Raków miał już całkowitą kontrolę nad meczem.
W 70. minucie Papszun wymienił cały atak. Z boiska zeszli Ameyaw, Makuch i Brunes, a zastąpili ich Lamine Diaby-Fadiga, Jesus Diaz i Leonardo Rocha. I już w pierwszej akcji po wejściu Diaby-Fadiga strzelił swojego pierwszego gola dla Rakowa. Dostał piłkę przed polem karnym, łatwo minął rywala i trafił przy bliższym słupku. Nieco szczęśliwie, bo piłka tuż przed bramkarzem odbiła się od murawy i przeskoczyła nad jego nogą.


Zwycięstwo Rakowa mogło być jeszcze wyższe, bo w końcówce dobre sytuacje zaprzepaścili Rocha, Diaby-Fadiga i Diaz, który trafił w słupek. Nie ma jednak mowy o niedosycie, bo pierwsza połowa kompletnie nie wskazywała na to, iż Raków wygra ten mecz. A tym bardziej, iż będzie to zwycięstwo trzema bramkami. Raków znakomicie zaczął drugą połowę, a później wykorzystał grę w przewadze. Zrobił tym samym znaczący krok w kierunku awansu.
Idź do oryginalnego materiału